Jednym z największych pracodawców na naszym terenie jest jelczańsko-laskowicka fabryka japońskiego koncernu Toyota, produkująca silniki do samochodów osobowych. Pracują tam razem Polacy i Japończycy. Tych ostatnich jest obecnie już tylko 12 i dużą część dnia spędzają w biurze. Szymon Fuksiewicz - specjalista w dziale Corporate Affairs - mówi, że kiedyś obcokrajowców było więcej i wspierali rozwój wszystkich działów.
- Toyota, otwierając nowe fabryki, zawsze dąży do tego, żeby jak najszybciej wykształcić lokalne kadry, które będą w stanie same przejąć zarządzanie firmą. Dzisiaj większość stanowisk dyrektorskich ma już obsadę podwójną - dodaje prezes Hirotaka Morishita. - Poszczególnymi działami wspólnie zarządzają Polak i Japończyk. Jest też kilka działów, którymi kierują wyłącznie Polacy. Fabryka w Jelczu jest inwestycją stosunkowo nową, ale nie wątpię, że również tu - jak w ponad połowie europejskich fabryk Toyoty - doczekamy się kiedyś polskiego prezesa.
Równi i równiejsi?
Czy polscy pracownicy są traktowani tak samo jak japońscy?
Japończycy nie pracują na linii produkcyjnej, więc jedynie można rozważać relacje pomiędzy osobami zatrudnionymi na stanowiskach kierowniczych. Zbigniew Oczkowski - menedżer Działu Finansów oraz Administracji i Corporate Affairs, jest związany z jelczańską fabryką niemal od samego początku. Twierdzi, że trudno tu mówić o pełnej równości: - Nie ma to jednak żadnego związku z dyskryminacją rasową. Menedżer japoński pracował na swoje stanowisko często po kilkanaście, czasem kilkadziesiąt lat, i w związku z tym jego bagaż doświadczeń zawodowych trudno porównać do naszego. Dlatego też długo jeszcze jego wiedza i doświadczenie będą niezbędne do prawidłowego funkcjonowania fabryki.
Większość polskich menedżerów dostała szanse awansu zaledwie po kilku latach pracy i chociażby ten fakt sprawia, że trudno tu o układ w pełni partnerski. Oczkowski dodaje także, że jest wiele przypadków, kiedy polscy menedżerowie pomagają Japończykom zrozumieć inną mentalność Polaków.
Jest dyskryminacja?
Czy w Toyocie w Jelczu-Laskowicach dochodzi do przejawów dyskryminacji rasowej? - Dotychczas ani oficjalnie, ani nieoficjalnie podobne skargi do nas nie docierały - mówi Szymon Fuksiewicz.
Jedną z „fundamentalnych zasad Toyoty”, obowiązujących we wszystkich zakładach koncernu na świecie, jest respektowanie kultury i zwyczajów poszczególnych krajów oraz aktywna działalność na rzecz lokalnych społeczności. Wszelka dyskryminacja zaprzeczałaby więc podstawowym wartościom, jakimi kieruje się firma w swojej działalności.
W jelczańskiej fabryce obowiązuje także przygotowany przez pracowników wewnętrzny Kodeks Etyki, w którym jest mowa o zakazie wszelkiej dyskryminacji. Oprócz tego w firmie funkcjonuje instytucja „mężów zaufania”, do których każdy pracownik może się anonimowo zgłosić z prośbą o interwencję, jeżeli uważa, że jego prawa zostały w jakikolwiek sposób naruszone. Raporty podsumowujące sytuację są ostatecznie przekazywane do europejskiej centrali koncernu w Brukseli. Takie same procedury funkcjonują we wszystkich zakładach Toyoty na świecie, gdzie pracują ludzie nie tylko o różnym kolorze skóry, ale także przedstawiciele odmiennych kultur i religii.
Toyota w Jelczu zatrudnia ponad tysiąc osób. Zgodnie z powiedzeniem, że trudno dogodzić każdemu, zdarzają się odejścia z zakładu. Są one jednak podyktowane innymi względami niż dyskryminacja rasowa. Niektórzy odchodzą, bo dostali inną propozycję, innym nie odpowiada „toyotowy” system pracy.
Co poza zakładem?
Japończycy mieszkają w większości poza naszym powiatem - głównie we Wrocławiu. W związku z tym trudno powiedzieć jak odnoszą się do nich ludzie z Jelcza-Laskowic lub Oławy. Japońscy kierownicy integrują się ze swoimi pracownikami podczas firmowych dni otwartych i pikników, prywatnych imprez, a czasami nawet ślubów, na które bywają zapraszani przez zaprzyjaźnionych polskich współpracowników. Próbują polskich potraw, ale nie rezygnują ze swoich zwyczajów kulinarnych. Prezes Hirotaka Morishita mówi, że już nie ma z tym kłopotu:
- Podobno jeszcze kilka lat temu rzeczywiście bardzo trudno było dostać w Polsce produkty typowe dla kuchni japońskiej. Ja przyjechałem do Polski w połowie zeszłego roku i muszę powiedzieć, że podobnych problemów nie doświadczyłem. Jeśli coś mnie zaskoczyło, to raczej ilość i zaopatrzenie sklepów oraz restauracji oferujących dania kuchni japońskiej. W samym centrum Wrocławia jest co najmniej kilka przyzwoitych restauracji z sushi i tempurą. Czy spotykam się z dyskryminacją rasową? Prawie po dziesięciu miesiącach pobytu w Polsce muszę powiedzieć, że ani razu nie przydarzyła mi się sytuacja, którą mógłbym zinterpretować w ten sposób. Typową reakcję Polaków nazwałbym raczej „życzliwym zainteresowaniem”, choć któż może wiedzieć, co tam szepczą za moimi plecami? - dodaje z uśmiechem.
Tekst: Kryspin Matusewicz
Fot. arch. TMP
Napisz komentarz
Komentarze