Oprócz środka na świerzb, mieszkańcy, zjeżdżający do zniszczonej wojną Oławy, gwałtownie poszukują także czegoś na wszy. Z tym nie jest tak łatwo. Na szczęście Tymczasowy Urząd Likwidacyjny, zajmujący się przejmowaniem poniemieckiego mienia, niedawno przejął leki z wojskowych składów sanitarnych w magazynach fabryki papieru. Aptekarz kupuje ocet sabadylowy, a to nawet dziś skuteczny preparat na wszy, więc może pomóc ludziom w myśl swojej życiowej zasady, że zdrowie człowieka jest jego najwyższym prawem.
*
Edward Dobrucki urodził się w 1910 roku we wsi Repużyńce w powiecie stanisławowskim (obecnie to Ukraina), kształcił się m.in. w Przemyślu. Już we wczesnej młodości podglądał pracę miejscowego aptekarza. Bardzo mu się spodobała dokładność i aptekarska precyzja. Po studiach na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie został farmaceutą i do wojny pracował w aptece w Kołomyi. Ślub z Ludwiką z pobliskiej Horodenki wzięli już w czasie wojny, pod koniec 1939 roku. Całą wojenną zawieruchę, gdy przez polską Kołomyję przechodziły różne fronty - bo to najpierw zajęli ją Rosjanie, potem Niemcy, następnie znów Rosjanie - młody Dobrucki spędził jako aptekarz.
Jako tzw. repatriant z ZSRR przyjechał do Oławy z rodziną w sierpniu 1945 roku. Okoliczności znamy dobrze dzięki wspomnieniom, jakie napisał na konkurs ogłoszony przez Bibliotekę Miejską w Oławie - opublikowano je pierwszy raz w "Kurierze Oławskim" nr 1/1984 (z tego źródła będę korzystał wielokrotnie). Dobruccy przyjechali pociągiem towarowym do ówczesnej stacji towarowej Zieluń - dziś to Siechnice. Tu pociąg zatrzymał się na dłuższy postój, więc z kilkoma towarzyszami podróży Edward poszedł do pobliskiego Brokowa (Brochów, niem. Brockau), gdzie mieścił się punkt repatriacyjny, przyjmujący przybyszów.
- Zorientowaliśmy się, że przed nami długie biwakowanie, bo na pobliskich placach czekało na rozwiezienie do ocalałych we Wrocławiu mieszkań około 12.000 ludzi - wspomina Edward Dobrucki. - W tych warunkach postanowiliśmy nie dojeżdżać do Brokowa, rozładować się między torami i na własną rękę szukać miejsca osiedlenia się. Następnego dnia rano na dworcu kolejowym pojawił się młody człowiek, przyjechał rowerem, przedstawił się jako pracownik Państwowego Urzędu Repatriacyjnego w Oławie - odległej stąd o około 18 km - i oświadczył nam, że są tam wolne opuszczone mieszkania i możliwość zatrudnienia. Mnie najbardziej ucieszyła wiadomość, że jest tam też apteka i że ktoś zajął się jej zabezpieczeniem i gromadzeniem ocalałych zapasów leków. Tegoż jeszcze dnia, a było to 26 sierpnia, moja żona wraz z kilkoma innymi osobami udały się piechotą do Oławy, a po pół godzinie marszu w perspektywie prostej szosy widać było oławskie wieże. Na miejscu żona uznała, że jest to miejsce, gdzie można zapuścić korzenie. W Oławie spotkała swojego kolegę sprzed wojny, oficera Wojska Polskiego, z którym po południu przyjechała po mnie gazikiem, a wieczorem byliśmy już razem w Oławie. Tu zgłosiliśmy się do ówczesnego kierownika kwaterunku - Balukiewicza, a ten ulokował nas w jednym z wolnych mieszkań.
*
W powiecie oławskim przed wojną czynne były cztery apteki: dwie w Oławie i po jednej w Laskowicach oraz Piskorzówku. W czasie działań wojennych wszystkie zniszczono i rozgrabiono z leków, aparatury oraz części mebli. Apteki w Laskowicach i Piskorzówku zlikwidowano, bo nie było fachowców do ich prowadzenia, co wiązało się z osiedleniem na wsi. Część aptecznych mebli z Piskorzówka wykorzystano przy organizowaniu jednej z aptek szpitalnych we Wrocławiu.
Aptekę w oławskim Rynku do 1945 roku prowadził dr Max Siebie. Mieściła się po prawej stronie parteru kamieniczki, w której obecnie jest Urząd Stanu Cywilnego - witrynę widać na wielu przedwojennych pocztówkach. To była jedna z najstarszych aptek Dolnego Śląska, bo założono ją już w 1659 r., a przebudowano w 1746, gdy kamieniczka dostawała barokowe szlify. Jedno z pomieszczeń zniszczonej apteki w 1946 roku wykorzystano na zorganizowanie tam drogerii, którą prowadziła drogistka Wiktoria Grudzińska - dr nauk przyrodniczych. Po zlikwidowaniu drogerii w 1950 roku, uruchomiła punkt apteczny przy nowo powstałej przychodni lekarskiej Jelczańskich Zakładów Samochodowych.
Druga oławska apteka, nazwana "Pod Lwem", przy ul. Brzegowej 31 (dziś Brzeska) przed wojną stanowiła własność aptekarza Martina Raetscha. Po wojnie, choć mocno zdewastowana i ograbiona, nadal miała działać.
*
Następnego dnia po przyjeździe do Oławy Edward Dobrucki zgłosił się do starosty powiatowego Władysława Gorazda i oświadczył, że jest farmaceutą gotowym do pracy w zawodzie. Dowiedział się, że aptekę przy ul. Brzegowej miał objąć jakiś magister z Krakowa, który chciał nawet zamieszkać w Oławie, ale ponieważ wyjechał i nie zgłasza się... może zająć jego miejsce. Trzeba tylko najpierw uzyskać decyzję inspektora farmaceutycznego Wojewódzkiego Wydziału Zdrowia, który wtedy urzędował w Lignicy (obecnie Legnica). Dopiero z taką decyzją Dobrucki mógł uzyskać zezwolenie na objęcie i uruchomienia apteki "Pod Lwem". Nie zwlekał i już kolejnego dnia pociągiem towarowym do Lubania wyruszył w drogę. A wyjazd ten tak relacjonował we wspomnieniach:
- Do Legnicy przyjechałem późną nocą, miasto nieoświetlone, wyludnione o tej porze, tylko na dworcu kolejowym dużo podróżnych czekających na okazyjne pociągi w różnych kierunkach. Szczęście mi dopisało, bo obok dworca znalazłem budynek zajmowany przez pracowników Powiatowego Urzędu Repatriacyjnego, o czym objaśniała wywieszka na bramie. Dzięki życzliwości dozorczyni budynku zostałem wpuszczony do mieszkania i tu wraz z pracownikami PUR przyjęto mnie na nocleg. Miałem ze sobą pół litra spirytusu, jedną puszkę konserwową (swinnaja tuszonka), cukier, smalec i chleb. Głównie dzięki spirytusowi (czysty rektyfikat) zostałem gościnnie przyjęty. Rano udałem się do Urzędu Wojewódzkiego, gdzie po przedstawieniu dyplomu oraz udokumentowaniu 12-letniej pracy zawodowej otrzymałem polecenie uruchomienia apteki. Powrót do Oławy był również długi i urozmaicony, kilkugodzinne postoje na niektórych stacjach, no i jazda na dachu wagonu, bo miejsca wewnątrz zarezerwowane były dla wojskowych. Dopiero trzeciego dnia rano wróciłem do Oławy.
Na podstawie dokumentu od inspektora farmaceutycznego, nakazującego uruchomienie apteki, Dobrucki otrzymał klucze do lokalu przy ul. Brzegowej 31, a także przydział na mieszkanie w tym samym budynku na parterze. Na piętrze mieścił się wtedy Urząd Informacji i Propagandy, którym kierował Jan Wolniewicz.
Tymczasowy Urząd Likwidacyjny mieścił się przy ul. B. Chrobrego 5 (obecnie ta część dawnej ul. Chrobrego nosi nazwę ul. Św. Rocha), a jego kierownikiem był Józef Gorell. Zgodnie z poleceniem Wojewódzkiego Wydziału Zdrowia to tutaj Edward zgłosił chęć przejęcia apteki i znajdującego się w niej poniemieckiego majątku...
*
Cały tekst historii aptekarza w najnowszym wydaniu papierowym "Gazety Powiatowej" i w dwóch kolejnych - dostępne na terenie powiatu oławskiego lub TUTAJ, część druga TUTAJ
Napisz komentarz
Komentarze