Przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi, chcemy przeprowadzić wywiady ze wszystkimi kandydatami z powiatu oławskiego, którzy startują w okręgu nr 3 (Sejm) oraz okręgu nr 6 (Senat). Dotychczas opublikowaliśmy rozmowę z Mariuszem Michałowskim, którą możecie przeczytać tutaj: https://www.tuolawa.pl/artykul/31936,michalowski-wystarczy-tego-konfliktu-w-polsce.
***
- Prawniczka, przedsiębiorczyni, szczęśliwa mama i żona - tak pisze pani sama o sobie. Po co więc ta polityka?
- Ponieważ zaczęło mi się tutaj bardzo ciężko żyć. Nie chodzi o wybranie polityki jako drogi życiowej, bo zawsze starałam się kształcić w różnych sferach i próbować wielu rzeczy. Niestety, w związku z tym, jak przez ostatnie lata żyje się w naszym kraju, wraz z mężem zaczęłam się zastanawiać nad tym, czy jest sens tutaj inwestować w siebie i w nasze dziecko, czy nie lepiej wyjechać gdzieś za granicę. Jesteśmy młodymi osobami, znamy języki, na pewno poradzilibyśmy sobie poza Polską. Wciąż jednak wierzę, że pewne rzeczy da się zmienić, dlatego zdecydowałam się wejść do polityki.
- Co konkretnie w pani przypadku oznacza "ciężko żyć"?
- Jestem przedsiębiorczynią, a koszty prowadzenia działalności gospodarczej wciąż rosną. W coraz trudniejszej sytuacji są zarówno tacy jak ja, jak i ludzie pracujący na etatach. Wielu z nas ma kredyty hipoteczne, a wszyscy wiemy, jak wzrosły raty, przez co część osób musiała sprzedać zakupione kilka lat temu mieszkania czy domy, bo nie stać ich na spłatę kredytu. Rosną ceny dosłownie wszystkiego... Do tego dodajmy fakt, że praworządność w naszym kraju nie działa, więc nie mam pewności, że pewnego dnia bez powodu do mojego domu nie wpadnie policja albo czy moja sprawa w sądzie zostanie rozstrzygnięta w sposób uczciwy. Na studiach nasi wykładowcy, eksperci od stanowienia prawa uczyli nas, że sędzia ma być niezawisły, a tymczasem niektórzy sędziowie, którzy orzekali wbrew oczekiwaniom władzy, byli szykanowani czy wręcz karani. Niektóre instytucje, które powinny być niezależne, zostały zawłaszczone politycznie. Straciłam zaufanie do tego państwa.
- Odnajdzie się pani w tym brudnym, często męskocentrycznym świecie polityki?
- Bardzo bym chciała, żeby przestał być męskocentryczny. W parlamencie zbyt mało jest młodych ambitnych osób, które chciałyby Polskę zmienić. Prawa kobiet są dla mnie bardzo ważne i uważam, że powinnyśmy być w Sejmie tak samo widoczne, jak mężczyźni. Koalicja Obywatelska zaproponowała mi start jako jedynej osobie z powiatu oławskiego dlatego, że jestem młodą, przedsiębiorczą osobą. Takich ludzi jak ja w parlamencie potrzebujemy. Nie panów w wieku 60, 70+, którzy szukają stołków, tylko ekspertów w danej dziedzinie. Polityk powinien być specjalistą, a nie etatowym pracownikiem Sejmu. Czuje się ekspertką w kwestiach związanych z przedsiębiorcami, sporo się na ten temat szkoliłam, dużo o tym wiem, ponadto skończyłam prawo, choć nigdy nie chciałam być prawniczką. Wybrałam te studia, by wykorzystać nabytą wiedzę przy prowadzeniu swojej firmy. Jeśli chodzi o to, czy się odnajdę w Sejmie, to mogę powiedzieć, że przez ostatni rok bardzo wdrożyłam się w politykę i czuję się w niej dobrze. Jestem więc na tę dużą życiową zmianę gotowa. Polityka mnie nie zniszczy, mam bardzo mocny charakter, wiele razy w życiu dostałam po głowie. Muszę się z tym liczyć, że wchodząc do polityki będę atakowana z wielu stron, ale to nie jest dla mnie nowość. Jestem córką polityka, byłam atakowana od dziecka. Nie tylko przez rówieśników, ale także przez nauczycieli w szkołach.
- Przez nauczycieli?
- Tak, zarówno w czasach gdy mój tato był radnym, jak i wtedy, gdy został posłem. Słyszałam teksty w stylu "nie myśl, że więcej ci wolno, bo twój tato jest politykiem" itp. To było trudne i bolesne, ale nie walczyłam z tym. Wraz z bratem byliśmy raczej grzecznymi dziećmi. Rozumieliśmy też, że rodzice, prowadząc firmy, mieli na tyle swoich problemów, że nie chcieliśmy im dodawać jeszcze naszych.
- Zapewne więc nie jest pani zaskoczona, że niektórzy internauci wprost sugerują, że miejsce na liście załatwił pani Roman Kaczor, który jest też nazywany głównym sponsorem kampanii...
- Dobrze, że to zdanie padło, bo mogę oficjalnie powiedzieć, że mój tato nie finansuje mi kampanii, tak jak nie finansował mi niczego w moim życiu. Odziedziczyłam po nim charakter i jestem na tyle obrotną osobą, że potrafię poradzić sobie sama.
- To, że jest pani córką Romana Kaczora, to w tym momencie atut czy raczej problem?
- Z jednej strony mogę powiedzieć, że otrzymuję od niego sporo rad i ważnych wskazówek. Mogę korzystać z jego doświadczenia, przecież jako jedyny z naszego powiatu dwa razy został wybrany posłem. Nie pomaga mi w kampanii finansowo, ale wspomaga mnie swoją wiedzą. Dzięki niemu zdobyłam wiele politycznych kontaktów, które utrzymuję do dzisiaj. Mój start w wyborach nie był jednak jego pomysłem, nawet mi odradzał. To nie był też mój pomysł. Zaproponował to Michał Jaros, szef struktur Platformy Obywatelskiej na Dolnym Śląsku, który widzi we mnie potencjał młodej kandydatki z Oławy, która ma zdobyć mandat. Ja nie startuję, by zrobić sobie prekampanię przed wyborami samorządowymi. Naprawdę chcę zdobyć mandat i będę o to mocno walczyła do ostatniego dnia kampanii. Wracając do pytania o mojego tatę, jest też ta druga strona, o której już trochę powiedziałam. Pojawiają się bowiem komentarze, że pewne rzeczy osiągnęłam dzięki niemu, ale nie przejmuję się tym. Znam swoją wartość, mnie to nie boli. Staram się z każdym rozmawiać, także z tymi, którzy nie mają dobrego zdania o moim tacie. Nie wszystkich przekonam, ale chcę, by ludzie mnie poznali. Powiedziałam też tacie, że chcę tę kampanię poprowadzić sama. Gdy potrzebuję rady, to się do niego zgłaszam, ale jego w moim sztabie nie ma.
- Na konferencji prasowej, w trakcie której ogłosiła pani start w wyborach, Roman Kaczor był obecny, ale nie stanął za pani plecami razem z innymi działaczami Platformy Obywatelskiej i wolontariuszami.
- Tak, bo go o to poprosiłam. Nie nazywam się Roman Kaczor, tylko Karolina Kaczor-Hanuszewicz. Mam swoją rodzinę, swoje życie, idę swoją ścieżką, obraną przez siebie drogą. Nie we wszystkich tematach się z tatą zgadzam i zależy mi na tym, by ludzie nie traktowali mnie tylko jak córkę byłego posła.
- "Moje doświadczenie w polityce może przynieść wiele wartościowych perspektyw i wniosków, które mogą być przydatne w budowaniu lepszej przyszłości naszego kraju" - to pani słowa. O jakim doświadczeniu w polityce mowa?
- Problem polega na tym, że ja się nigdy w polityce nie pokazywałam, długo nie chciałam w nią formalnie wchodzić, ale tak naprawdę jestem w niej od zawsze. Gdybyśmy znaleźli dziś zdjęcie sprzed 15 lat, gdy powstawały struktury PO w Oławie, to zobaczylibyśmy mnie na tej fotografii. Będąc córką polityka, uczestniczyłam w wielu politycznych wydarzeniach, przy których mogłam się sporo nauczyć. Chcąc czy nie, od dziecka byłam częścią polityki.
- W przeszłości startowała pani w wyborach samorządowych, ale radną nie udało się zostać.
- Tak, ale nie robiłam wtedy żadnej kampanii. Byłam uzupełnieniem listy, nie nastawiałam się na zwycięstwo, choć raz o mały włos nie pokonałam pana Witolda Niemirowskiego.
- Wśród internetowych komentarzy pojawiły się też pytania o to, co dotychczas zrobiła pani dla Oławy?
Napisz komentarz
Komentarze