Był wtorek rano, gdy do Oławy dotarła wiadomość, która całkowicie zdruzgotała nie tylko powiat oławski, ale i cały sportowy Dolny Śląsk. W wieku 42 lat zmarł Andrzej Gancarczyk, były piłkarz i trener Moto-Jelcza Oława, MKS Oława, Burzy Chwalibożyce i Motobi Kąty Wrocławskie.
Andrzej był jednym z dziewięciorga rodzeństwa państwa Krystyny i Adama Gancarczyków. Urodził się trzeci. Przed nim byli Tomasz i Artur, a po nim kolejno na świat przychodzili Marek, Janusz, Ewa (jedyna w tym gronie dziewczyna), Krzysztof, Waldemar i Mateusz. Ze względu na to, że mieszkali na ulicy 3 Maja, to cała dziewiątka uczęszczała do Szkoły Podstawowej nr 5 w Oławie.
Z racji wieku pierwsi do Moto-Jelcza trafili Tomasz i Artur, ale ich przygoda skończyła się na trampkarzach. W 1992 roku do największego oławskiego klubu trafia Andrzej, którego pierwszym trenerem jest Zbigniew Nieduziak, a następnie Mieczysław Haśkiewicz. Po zakończeniu wieku trampkarza Andrzej powinien rozpocząć treningi w juniorach młodszych, ale wtedy do akcji wkracza trener Zdzisław Nabiałczyk i proponuje mu dołączenie do grupy juniorów starszych. Po latach trener Nabiałczyk wspominał, że Andrzej był tak pracowity i waleczny, że dla jego odpowiedniego rozwoju to była bardzo dobra decyzja. O tym, że był pracowity, najlepiej może świadczyć fakt, że po treningu wracał pod dom i przy pobliskim trzepaku dołączał do grających tam chłopców, wśród których prym wiedli jego młodsi bracia, którzy w następnych latach kolejno zasilali szeregi czarno-biało-zielonych.
- Pamiętam, jak do nas dołączył młodziutki wtedy Janusz Gancarczyk - wspomina Krzysztof Messyasz. - Janusz był wtedy bardzo niski, ale strasznie szybki. Andrzej już wtedy bardzo pilnował, aby Januszowi nic się nie stało - było widać jak dba i troszczy się o młodszego brata.
- W juniorach Andrzej często grał w ataku - wspomina Michał Józefowicz. - Pamiętam, jak po którymś meczu, w którym Andrzej strzelił chyba 3 bramki, w "Wiadomościach Oławskich" był tytuł "Egzekutor Gancarczyk". Zaczęliśmy wszyscy wołać na niego "Egzekutor", a on się tylko uśmiechał. Chyba mu się spodobał ten tytuł.
W lipcu 1998 Andrzej jest już w kadrze czwartoligowego MJO i mimo że jest jeszcze w wieku juniora, to trener Waldemar Wójcicki nie ma żadnych wątpliwości i Andrzej jeszcze w sierpniu debiutuje w meczu ligowym.
- Jego największą zaletą zawsze była uniwersalność - powie później trener Wójcicki.
Przez kolejne 10 lat Andrzej jest podstawowym zawodnikiem MJO. Przychodzą kolejni trenerzy, ale Andrzej zawsze wychodzi w podstawowym składzie. Najczęściej jako prawy obrońca albo defensywny pomocnik, choć zdarza mu się zagrać jako stoper. W tzw. międzyczasie Andrzej uczęszcza, a następnie kończy Liceum Zawodowe w Oławie przy ulicy 3 Maja. W sezonie 2002/2003, zaraz po przyjściu do klubu trenera Romualda Szukiełowicza, już w pierwszym meczu wyjazdowym z Mieszkiem Ruszowice od początku na boisko grali Andrzej i Marek, a w 60 minucie na boisku pojawił się Janusz.
- Podobna sytuacja miała już miejsce w juniorach, ale w seniorach to był nasz braterski debiut - wspomina Marek.
Zresztą później ten braterski rekord zostanie jeszcze bardziej wyśrubowany.
- W sezonie 2011/2012. gdy walczyliśmy o awans do II ligi, to zagrało nas czterech - wspomina Krzysztof.
Obok Andrzeja i Krzysztofa zagrali także Waldemar i Mateusz.
- Był to mecz z Orłem Międzyrzecz - wspomina Jakub Kalinowski, przyjaciel Andrzeja. - W tym sezonie ta czwórka zagrała razem w 10 meczach. Ostatni raz 5 maja 2012 z Prochowiczanką.
Andrzej kochał ten klub i oddał mu najlepsze lata życia. W tym samym czasie jego młodsi bracia, którzy podobnie jak on, przeszli wszystkie szczeble szkolenia w MJO i po kolei debiutowali w pierwszej drużynie, zaczynają się rozjeżdżać po Polsce. Andrzej mocno im wszystkim kibicuje.
- Dla mnie Andrzej jako starszy brat przecierał szlaki i wytyczał kierunki mojego rozwoju. Gdy miałem problem, albo trudną decyzję do podjęcia, to zawsze najpierw dzwoniłem do niego - mówi Marek.
W połowie 2008 roku Andrzej nie może porozumieć się z ówczesnym prezesem oławskiego klubu i przenosi się do Motobi Kąty Wrocławskie, gdzie z powodzeniem występuje w drużynie prowadzonej przez Mirosława Drączkowskiego. W styczniu 2010 zdaje egzaminy trenerskie i otrzymuje licencje UEFA B. Rozbrat z MJO trwa tylko rok i Andrzej wraca do Oławy, gdzie po kilku latach ma swój duży udział w największym - jak do tej pory - sukcesie oławskiego klubu w XXI wieku, czyli awansie do II ligi. Niestety, w tym samym czasie, w przeciągu niespełna 21 miesięcy, umierają oboje rodzice. Andrzej jeszcze bardziej poświęca się opiece nad młodszym rodzeństwem. W II lidze MJO prowadzi nadal trener Sebastian Sobczak.
- Jeszcze w III lidze zaproponowałem Andrzejowi, żeby został moim asystentem - wspomina trener Sobczak.
Andrzej oprócz umiejętności sportowych był przede wszystkim dobrym człowiekiem. I tak rozpoczyna się kolejny etap w życiu Andrzeja, czyli praca jako asystent. Wystarczy wymienić, że w kolejnych latach współpracował z Sebastianem Sobczakiem, Zbigniewem Smółką i Krystianem Pikausem. Gdy MJO występował w II lidze, Andrzej nie chciał jeszcze kończyć z uprawianiem piłki nożnej. W sierpniu 2012 roku dołącza do Burzy Chwalibożyce, która po roku awansuje do klasy okręgowej. Po dwóch latach odchodzi z Chwalibożyc i przenosi się do Odry Opole, gdzie zostaje asystentem Zbigniewa Smółki. Jednocześnie występuje w opolskiej klasie okręgowej w drużynie Silesius Kotórz Mały.
Szczególna więź łączyła Andrzeja z jedyną siostrą.
- Między nami była taka fajna różnica wieku - wspomina Ewa. - Dzięki temu to on w głównej mierze nauczył mnie pływać. To on zawsze był przy mnie. Nawet na mojej osiemnastce pilnował, aby wszyscy dobrze się bawili. Gdy w 2011 roku brałam ślub, to wiedziałam, że nie będę mogła wziąć ośmiu braci na świadków, więc wybór był oczywisty - Andrzej.
W 2015 roku Andrzej wraca do Oławy. Powód jest prosty. Jego ukochany klub po wycofaniu się z rozgrywek jest reaktywowany przez oławskich kibiców. Trenerem zostaje Waldemar Wójcicki, a do drużyny składającej się głównie z kibiców MJO dołącza również Andrzej. Klub awansuje coraz wyżej, a z wojaży wracają kolejni bracia. Andrzej znowu zostaje asystentem, a w tzw. międzyczasie trenuje w MJO najmłodszych adeptów piłki nożnej.
W 2020 roku Andrzej bierze ślub, a jego wybranką serca jest Sylwia. W kolejnym roku na świat przychodzi jego syn Franciszek.
Umiera nagle 22 stycznia 2024. Przyczyną śmierci był rozległy zawał.
DAWID DOBRUCKI
*
W dalszym ciągu nie ma potwierdzonych informacji o terminie pogrzebu, który odbędzie się najprawdopodobniej na tzw. nowym cmentarzu w Oławie. Gdy tylklo dotrze do nas wiadomość o dacie i godzinie - poinformujemy.
Napisz komentarz
Komentarze