- Próby reaktywacji drużyny były, ale skończyły się jak zawsze, na szumnych obietnicach z mocnym postanowieniem poprawy ... - kończy mój rozmówca wykonując przy tym gest który można odebrać jako "szkoda gadać".
Coś w tym jest - lata w których uczęszczałem do szkoły średniej przypadały na przełom wieków i w odróżnieniu od szkoły podstawowej, ta była opanowana przez młodzież mieszkającą na wsi. Poniedziałek zaczynał się zawsze tak samo - od analizy wyników z "wiejskiej ligi mistrzów", a ja, pomimo tego, że już zdążyłem się zachłysnąć wielką piłką we Wrocławiu (dzisiaj wydaje się być to śmieszne, bo przeciwnikami Śląska były takie potęgi jak Ceramika Opoczno lub RKS Radomsko), z ciekawością słuchałem tego, co działo się na boiskach, które niejednokrotnie przypominały pastwiska z nieodłącznym elementem w tle - wiejskim kościołem. Każdy sympatyk piłki kopanej z naszego miasta pamięta, że na najniższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce grało też kilka drużyn oławskich (Jafa, Foto-Higiena, Bór-Zaodrze, Rzemieślnik, Sokół ) oraz te, które z racji bliskiego położenia nazywało się oławskimi - Jaczkowice, Zabardowice, Stanowice, Ścinawa i Ścinawa Polska.
Na wstępie muszę zaznaczyć, że nie będę tutaj sypał statystykami czy innymi informacjami na temat powyższych drużyn, bo moje zainteresowanie nimi skończyło się wraz z odebraniem świadectwa maturalnego i pożegnaniem z wyżej wspomnianymi kolegami, których życie nadal toczyło się wokół wiejskiej ekstraklasy. Moim zamiarem było odwiedzenie tych miejsc i sprawdzenie czy jest tam jeszcze jakieś życie. Piłkarskie życie...
Zacznę od drużyny która dawała nam w latach szkolnych najwięcej powodów do śmiechu ( z całym szacunkiem dla ludzi którzy przelewali pot i krew za tę ekipę).
Sokół Oława - pierwsze skojarzenie to zwykłe, szare bawełniane koszulki popularnie nazywane t-shirtami z naprasowanym numerem na plecach, czarne spodenki i buty, które można było nabyć w popularnej hurtowni na Lipowej. Nie wiem czym sobie zawinili ci chłopcy, ale nie dane im było skorzystać z "LZS-owskiego sklepu" ze strojami sportowymi. Wyniki, jakie robiono na tej drużynie, przypominały raczej te z hokeja na lodzie - to w najlepszym amerykańskim wydaniu... Po boisku nie ma już śladu, dzisiaj na jednej części gra się w Boule, druga służy za wychodek dla czworonogich przyjaciół.
Jafa Oława - na Jafę chodziło się dla jednego starszego pana w charakterystycznych getrach, który w przekomiczny sposób wykonywał nabieg podczas wykonywania rzutów wolnych. I tyle. Warto zaznaczyć, że na początku swojej działalności na Jafie prowadzony był doping. Pamiętam też historię, którą opowiadał nam bramkarz drużyny przyjezdnej (podczas meczu). Okazało się, że na ten mecz przyszli pieszo - całe 10 km. Wynik też był dwucyfrowy, a gole padały nawet z kolanka. Jafa rozgrywała swoje mecze na bocznym boisku Stadionu Miejskiego.
Foto-Higiena Oława - lokalny rywal Jafy Oława. Oba kluby powstały mniej więcej w tym samym czasie, ale to Foto-Higiena jest najbardziej utytułowanym klubem wywodzącym się z LZS-u w naszym powiecie. W 2005 roku doszło do fuzji z Błyskawicą Gać a późniejsze lata to pasmo sukcesów, łącznie z grą w III lidze. Foto-Higiena rozgrywała swoje mecze na boisku koło "górki kowala" za dworcem PKP, a nazwa drużyny jest dla niektórych zagadką do dziś (zwłaszcza dla kibiców niezwiązanych z Oławą).
Rzemieślnik Oława - dość popularna ekipa z zachodniej części miasta z przygodami w A-klasie. Doping, "oprawy" - znakomita część sympatyków Rzemieślnika to stali bywalcy stadionu na Sportowej i Oporowskiej, więc mieli skąd czerpać wzorce. Wartym zaznaczenia jest fakt, że jako pierwsza drużyna w powiecie miała zgodę z inną drużyną na tym samym ligowym poziomie - Loganem Witowice. Dzisiaj po Rzemieślniku pozostały już tylko wspomnienia i artykuły w gazecie o obecnym stanie technicznym jedynej trybuny.
Czarni Ścinawa, czyli drużyna, która umarła śmiercią naturalną, przeżywszy tylko 3 lata. Dzisiaj ich boisko mogłoby służyć za obrazek dla drugiej części tytułu tego artykułu.
Syrena Jaczkowice, która z wyjątkiem sezonu 2015/2016 (pierwsze miejsce z czterema punktami przewagi nad odradzającym się oławskim Moto-Jelczem) praktycznie zawsze była w dole swojej tabeli i po kilkunastu latach fajnej historii, w 2017 roku przestała wyć do teraz...
Bór-Zaodrze Oława - drużyna, która za sprawą fuzji z zespołem Błękitnych Pustków Wilczkowski zniknęła z oławskiej mapy futbolu w roku 2020. Waleczne serca ze wschodniej części miasta, ogromny potencjał, sekcja żeńska i... No właśnie. W odróżnieniu od pozostałych drużyn, temat jest jeszcze świeży, więc ta ekipa i jej perypetie zasługują na osobny artykuł lub felieton.
Nie znam prawdziwych powodów upadku wyżej wspomnianych drużyn, więc zachęcam do dyskusji wszystkich, którzy mają jakiekolwiek pojęcie w tym temacie. Odniosłem się tylko do własnych wspomnień z końca lat 90. i chęci sprawdzenia, jak to wygląda po blisko ćwierćwieczu. Wydaje mi się jednak, że spadek liczby drużyn pod patronatem LZS-u jest wynikiem zarówno niekorzystnych trendów demograficznych, jak i zmian w postawach dzieci i młodzieży. Kiedyś piłka i zabawa na świeżym powietrzu były najlepszymi formami spędzania wolnego czasu. Dziś dzieci i młodzież mają zdecydowanie więcej możliwości na zagospodarowanie tego czasu, za co trudno je obwiniać. Z perspektywy obserwatora wydawać by się mogło, że te wszystkie szkółki piłkarskie, powstające za każdym rogiem mają na celu wyłącznie zarobek, a nie znalezienie jeszcze nieoszlifowanego diamentu. Dawniej na pierwszy trening trampkarzy MJO przychodziło 40 dzieciaków, 10 odpadało już po pierwszym, kolejne 10 gdy trzeba było kupić korkotrampki. Zostawali najlepsi, dlatego pomimo słabych wyników drużyny seniorskiej, miasto żyło meczami Moto-Jelcza, żyło zmaganiami juniorów i ...trampkarzy. Orliki które masowo powstawały w roku 2012, powinny nam już wydać pokolenie chłopców, chętnych do gry na każdym poziomie ligowym, tymczasem średnia zawodników biegających po boiskach B-klasowych raczej napawa smutkiem.
Warto zaznaczyć, że za sprawą odpowiednich ludzi udaje się reaktywować już lekko zapomniane drużyny - między innymi Zorzę Zabardowice. Czy to początek czegoś nowego?
Marcin Kwiatkowski
***
Opinie, prezentowane w listach Czytelników, nie zawsze są zgodne z poglądami redakcji.
Napisz komentarz
Komentarze