Pan Jacek prosi, aby trzymać za niego kciuki! Właśnie podjął próbę, aby zawalczyć o lepsze życie. Kilka dni temu powiedział nam, że nie zgodzi się już na żadną pomoc i po prostu chce umrzeć. Służby już kilkadziesiąt razy próbowały go przekonać, żeby pojechał do ośrodka. Zawsze stanowczo odmawiał. Dziś stało się to, w co większość już zwątpiła... Zgodził się, aby pojechać do Albertówi do Jugowic. To ośrodek dla bezdomnych, w którym w zamian za pracę dostają schronienie i jedzenie. Warunek jest jeden - nie można pić alkoholu. Pan Jacek już kilkanaście razy próbował wygrać z nałogiem. Ostatni raz przez osiem miesięcy nie pił, ale spotkał dawnych kolegów i koszmar zaczął się od nowa. Dziś po rozmowie z księdzem prowadzącym Albertówkę - pracownica MOPS-u usłyszała, że jest w ośrodku jedno miejsce i jeśli w tej chwili Jacek się zdecyduje, to czeka właśnie na niego. Oczywiście... w pierwszej chwili jak zwykle powiedział, że nigdzie nie pojedzie, że chce zostać na tej ławce i tak zakończyć życie. Ale po długiej rozmowie nastąpił przełom. - No dobrze, nie wiedziałem, że jest tylu dobrych ludzi, którzy się o mnie martwią. Czekałem tutaj na śmierć, tymczasem widziałem jak znajomi, którzy żyją normalnie - umierają, a mnie takiego menela Bóg wciąż nie zabiera. Nie mogę chodzić, mam amputowane palce. Ale tak sobie myślę, że mogę pracować przy dojeniu kóz. Byłem już w tym ośrodku, znam dobrze księdza, który to prowadzi. Pojadę i spróbuje jeszcze raz.
Pan Jacek pomachał z busa straży miejskiej i powiedział na koniec: - Żegnaj Oławo, trzymajcie za mnie kciuki.
Napisz komentarz
Komentarze