Dzięki Woźniakowi sprawa głośno wybrzmiała podczas ostatniej sesji RM.
- Temat lokalizacji farm fotowoltaicznych na terenie naszej gminy budzi niepokój wśród mieszkańców - zaczął swoją długą wypowiedź. Chciałbym dziś skupić się na jednej z tych inwestycji, ponieważ nie znam pozostałych lokalizacji. Mowa o planowanej farmie o powierzchni ponad 210 hektarów, która miałaby powstać pomiędzy Piekarami, Chwałowicami i Kopaliną. Ta inwestycja stanowi zagrożenie nie tylko dla mieszkańców tych miejscowości, ale i dla całej gminy.
Radny przypomniał, że w strategii rozwoju gminy Jelcz-Laskowice zapisano, że misją jest zrównoważony rozwój społeczno-gospodarczy oraz systematyczna poprawa warunków życia mieszkańców. Nadrzędnym celem gminy ma być więc utrzymanie dynamicznego rozwoju, prowadzącego do podnoszenia jakości życia oraz dbałości o czystość środowiska naturalnego. Zdaniem Woźniaka hasło "Chcę tu pracować, odpoczywać i żyć" wyznacza wizję rozwoju.
Kontynuując swoją wypowiedź przedstawiciel Koalicji dla Jelcza-Laskowic powiedział: - Te wartości są ponadczasowe i nie mogą być ignorowane. Tymczasem skala planowanej inwestycji budzi przerażenie mieszkańców, którzy martwią się o zdrowie, bezpieczeństwo swoich rodzin i przyszłość regionu. Głównym skarbem naturalnym naszej gminy są zasoby wysokiej jakości wody pitnej. Już teraz pojawiają się problemy z dostępem do wody na obrzeżach gminy Jelcz-Laskowice. Przykładem jest sąsiednia gmina Czernica, która boryka się z trudnościami w dostarczaniu wody do gospodarstw domowych. Nasza spółka ZGK odmówiła zaopatrzenia jej mieszkańców, ponieważ musimy dbać o własne zasoby. Pytanie brzmi: czy chronimy je w odpowiedni sposób? Właśnie w rejonie Piekar, Chwałowic i Kopaliny znajdują się najbogatsze złoża wody. To dokładnie ten sam obszar, na którym planowana jest budowa ogromnej elektrowni fotowoltaicznej. Jeśli warszawska firma uzyska stosowne pozwolenia, tereny te zostaną przekształcone pod działalność przemysłową, co może otworzyć furtkę do dalszych inwestycji tego typu. Taka sytuacja niesie ogromne zagrożenie dla naszych zasobów wodnych. Warto zwrócić uwagę, że ustawodawca nie przewidział żadnych szczegółowych regulacji dotyczących budowy farm fotowoltaicznych. Decyzje w tej sprawie pozostawiono gminom, które muszą analizować każdą inwestycję indywidualnie w ramach postępowań administracyjnych. Przypomnę, że nasza gmina w przeszłości podejmowała działania mające na celu ochronę swojego terenu. W lipcu ubiegłego roku przyjęliśmy uchwałę o przystąpieniu do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego (MPZP) Miłocice Małe Zachód, zwracając uwagę, że rozwiązania urbanistyczne, muszą uwzględniać aspekty ekologiczne, estetyczne i zdrowotne. Zabezpieczyliśmy w ten sposób niewielki fragment gminy, tymczasem teraz stoimy przed o wiele większym wyzwaniem. Musimy dostrzeć ogromne zagrożenia, jakie niesie ze sobą ta inwestycja. Jednym z największych ryzyk jest zagrożenie pożarowe. Panele fotowoltaiczne zawierają tablicę Mendelejewa, a nasze zasoby wodne znajdują się na głębokości około 20 metrów pod ziemią. Studnie sięgają zaledwie 30 metrów – to bardzo niewielka warstwa ochronna. Co więcej, choć ustawodawca umożliwił samorządom wprowadzanie stref ochrony pośredniej lub bezpośredniej dla ujęć wody, to proces ten jest niezwykle skomplikowany. Dlatego w tej sprawie kluczowe jest stanowisko burmistrza. Chciałbym podziękować panu wiceburmistrzowi Michałowi Wolskiemu, który podczas spotkania w Piekarach poinformował, że burmistrz skierował wniosek o opinię do jednostek pomocniczych gminy, czyli sołectw. To oznacza, że chce oprzeć swoją decyzję na głosie mieszkańców. To wzorcowy przykład współpracy samorządu z lokalną społecznością w trudnych sprawach. Rada sołecka Piekar złożyła wniosek o podjęcie działań zmierzających do przystąpienia do opracowania MPZP dla wskazanych terenów. Wniosek ten powinien rozpatrzony na lutowej sesji rady gminy. Tylko w ten sposób możemy skutecznie zabezpieczyć nasze zasoby wodne i przyszłość gminy przed niekontrolowanym rozwojem przemysłu.
"Istnieją zagrożenia, których skutków nie znamy"
Możliwość zabrania głosu podczas sesji RM otrzymał także Renard Zarzycki, mieszkaniec Kopaliny: - 14 stycznia w Chwałowicach odbyło się spotkanie z przedstawicielami firmy, przygotowującej budowę farmy fotowoltaicznej na terenie pomiędzy Chwałowicami, Piekarami i Kopaliną. Plan zakłada instalację ponad 300 tysięcy paneli fotowoltaicznych. Podczas spotkania pracownicy firmy stwierdzili, że obszar inwestycji może zostać nieznacznie zmniejszony i odsunięty od zabudowań, ale jedynie o 10-20%. Z ich słów wynikało, że dalsza redukcja powierzchni sprawiłaby, iż projekt stałby się nieopłacalny. To oznacza, że już teraz inwestycja balansuje na granicy opłacalności. Po spotkaniu skontaktowałem się ze znajomym, który od kilkunastu lat zajmuje się sprzedażą energii dużym zakładom przemysłowym i kupuje prąd od właścicieli farm fotowoltaicznych. Zna realia ekonomiczne tego typu inwestycji. Gdy opowiedziałem mu o planach budowy farmy w naszej gminie, od razu stwierdził, że obecnie takie przedsięwzięcie jest mało opłacalne i prawdopodobnie nie dojdzie do skutku – chyba że inwestor otrzyma wysokie dotacje z Unii Europejskiej. Dodatkowo, kiedy wspomniałem, że linia wysokiego napięcia ma zostać poprowadzona pod ziemią na odcinku blisko 20 kilometrów do Siechnic, mój rozmówca potwierdził, że nawet przy wsparciu unijnym projekt jest na granicy rentowności. To budzi poważne obawy: co się stanie, jeśli budowa ruszy, a w trakcie realizacji zmienią się warunki rynkowe lub polityka unijna i farmy przestaną być dotowane Obawiam się, że wtedy inwestycja może zostać porzucona. Scenariusz byłby więc prosty: prace ruszają, w ziemię wbija się setki tysięcy stalowych profili, montowane są panele, a nagle finansowanie zostaje wstrzymane. Inwestor, aby uniknąć kosztów, może przenieść własność na tzw. "spółkę krzak" o minimalnym kapitale, która ogłasza upadłość. Wówczas kto przejmie ten teren? Syndyk? Właściciel gruntu? Kto poniesie koszty usunięcia rozkopanego placu budowy? Może się okazać, że nikt i przez lata będziemy mieli w gminie gigantyczne złomowisko. Jest też inny problem – wpływ farmy na lokalny mikroklimat. Latem panele nagrzewają się do ponad 50°C. Jak wpłynie to na temperaturę w gminie? Czy w upalne dni w Jelczu-Laskowicach zamiast 35°C będziemy mieć 40°C albo więcej? Brak jest badań na ten temat, ale pewne jest, że pobliskie lasy ulegną nagrzaniu, co może prowadzić do migracji zwierząt i stopniowego usychania drzew. Dodatkowo istnieją zagrożenia, których skutków nie znamy. Jednym z nich jest pole elektromagnetyczne generowane przez panele. Jeśli jeden panel wytwarza pole porównywalne ze smartfonem, to co się stanie, gdy na jednym obszarze znajdzie się ich 300 tysięcy? Musimy też pamiętać, że jeśli zgodzimy się na budowę tej farmy, otwieramy drogę do kolejnych podobnych inwestycji wokół Jelcza-Laskowic. Co jeśli wkrótce pojawi się nowy projekt – po drugiej stronie drogi, w rejonie Piekar, Nowego Dworu czy Jelcza? Czy naprawdę chcemy, by nasza gmina została otoczona farmami fotowoltaicznymi zamiast lasów? Czy dla tak wielkiego ryzyka warto poświęcić lokalne środowisko i zdrowie mieszkańców? Tym bardziej że zyski dla gminy są minimalne – szacuje się, że wpływy do budżetu wzrosną jedynie o ok. 2%. Zdaniem mieszkańców to zbyt mała korzyść w porównaniu do ogromnych zagrożeń. W imieniu społeczności apeluję do władz gminy o zablokowanie tej inwestycji i zapisanie w Planie Ogólnym zakazu budowy dużych farm fotowoltaicznych na terenach rolniczych.
Burmistrz czeka na raport środowiskowy
Do sprawy odniósł się także burmistrz Piotr Stajszczyk, zapowiadając że przed podjęciem decyzji zostaną przeprowadzone szerokie konsultacje społeczne: - Jeśli chodzi o farmy fotowoltaiczne, to do gminy wpływa wiele wniosków o ich budowę – choć w większości przypadków dotyczą one mniejszych instalacji. Temat ten jest obecny od lat, a nasza decyzja na początku tej kadencji była jasna: wszystkie takie inwestycje muszą być poparte nie tylko decyzją środowiskową, którą wydaje burmistrz, ale również szczegółowym raportem środowiskowym. Raport ten to obszerny dokument, który uwzględnia uwarunkowania przyrodnicze, wpływ na zwierzęta, grunty rolne oraz potencjalne oddziaływanie na pogodę. Obecnie jest on przygotowywany, a po jego ukończeniu zostanie on poddany konsultacjom społecznym. Nie chcemy podejmować decyzji w oderwaniu od opinii mieszkańców. Odnosząc się do kwestii badań naukowych – będę mógł powiedzieć więcej, gdy otrzymam konkretne dokumenty. To, że coś może oddziaływać na środowisko, jest na razie jedynie subiektywną oceną. Dopiero raport środowiskowy pokaże rzeczywisty wpływ inwestycji oraz ewentualne problemy z nią związane. Nie jestem przeciwnikiem farm fotowoltaicznych na terenie gminy, ponieważ zdajemy sobie sprawę, jak bardzo tradycyjne paliwa kopalne szkodzą atmosferze. Jednak tego typu inwestycje muszą być zarówno akceptowalne społecznie, jak i zgodne z ustaleniami naukowymi. Byłbym jednak daleki od twierdzenia, że jeśli jakiś teren zostanie przeznaczony pod działalność przemysłową, to automatycznie będzie można tam realizować dowolne inwestycje. Nawet jeśli w przyszłości powstaną farmy fotowoltaiczne, nie oznacza to, że te same grunty będą mogły być wykorzystane pod inne zakłady przemysłowe. Czekamy na raport środowiskowy i kolejne konsultacje. Zgodnie z obowiązującym prawem będziemy dyskutować nad sprawą i podejmiemy decyzję w oparciu o dostępne analizy. Od samego początku podchodzimy do tego tematu z dużą ostrożnością – w trudnych kwestiach, nawet jeśli obawy wynikają z niepełnej wiedzy, wymagamy rzetelnych raportów środowiskowych.
Radny Krzysztof Woźniak prosił o bardziej konkretne stanowisko burmistrza, a najlepiej obietnicę, że jeśli mieszkańcy zgodnie powiedzą "NIE", to burmistrz zrobi to samo.
- Myślałem, że pan Zarzycki odniesie się też do wizji lokalnej na dużej farmie fotowoltaicznej w Polsce, gdzie mieszkańcy jasno przyznali, że popełnili duży błąd, zgadzając się na taką inwestycję - stwierdził Woźniak. - Jeśli chodzi o temperaturę generowaną przez panele słoneczne w czasie upałów, pan Michał Wolski zwrócił uwagę, że ich powierzchnia może nagrzewać się nawet do 65 stopni Celsjusza, co wpływa na otaczające powietrze. Mieszkańcy są bardzo zdeterminowani, by zatrzymać tę inwestycję – padła nawet propozycja inicjatywy uchwałodawczej w tej sprawie. Jako rada sołecka Piekar podjęliśmy już decyzję. Jeśli trzy pozostałe sołectwa w najbliższych dniach również uznają, że nie widzą możliwości realizacji tej inwestycji, czy burmistrz przychyli się do wniosku i podejmie działania zmierzające do uchwalenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla tych terenów? Chcemy w ten sposób zablokować jakąkolwiek działalność przemysłową w tej okolicy i zapewnić mieszkańcom bezpieczeństwo. Jestem strażakiem, a jak wiadomo, strażacy nie żyją długo. Proszę zobaczyć, jaka jest średnia długość życia strażaków z jednostek bojowych. Mam tego świadomość, jestem realistą. Ale chciałbym, aby moje dzieci i wnuki mogły rozwijać się i żyć bezpiecznie w tej gminie. To jest nasze miejsce na ziemi i wara pseudo-przedsiębiorcom, którzy niby chcą nam pomóc, a mogą je skazić na dziesiątki lat! Nie zgadzamy się na to!
Dyskusję zakończył Piotr Stajszczyk, mówiąc, że docenia pracę strażaków i życzy radnemu długiego, pięknego życia. Wracając do sedna podkreślił, że jednym z elementów raportu środowiskowego będą opinie ludzi, które jako burmistrz weźmie pod uwagę.
Napisz komentarz
Komentarze