Jelcz-Laskowice Ku przestrodze
Mężczyzna znał język migowy i wzbudził ich zaufanie. Obiecał pomoc - załatwienie pracy we Włoszech w zamian za wzięcie kredytu, który on miał spłacać. Oni uwierzyli... - Byli w trudnej sytuacji finansowej i praca za granicą była szansą na poprawę - tłumaczy Bożena, znajoma głuchoniemych. - Ten człowiek mówił, że nie dostanie kredytu, bo nie ma niezbędnych dokumentów. Poprosił, żeby podpisali papiery, a on się odwdzięczy i wszystko spłaci. Do banku poszedł z Ryszardem, mężem Małgorzaty. Kobieta udzielająca pożyczki, w ogóle się nie interesowała tym, że nie ma tłumacza przysięgłego. Moim zdaniem ten kredyty w ogóle nie powinien być przyznany. Naciągacz używał języka migowego, ale tak naprawdę nie wiadomo, co tłumaczył Ryszardowi, który podpisywał umowę z bankiem. Prawdopodobnie ten myślał, że jest tylko żyrantem. Nie wiedział, co podpisuje, bo jest głuchoniemy i nie zna znaczenia wszystkich słów. Nie wiedział, co jest tam napisane.
Oszust wziął podpisane przez Ryszarda papiery, gotówkę i zadowolony zniknął. Małżeństwo głuchoniemych zostało na lodzie. Nie było pracy za granicą, za to ogromne kłopoty. Okazało się, że Janusz nie spłaca kredytu... - Komornik siadł na pensję pana Ryszarda i ten wtedy zrozumiał, że został oszukany - dodaje Bożena. - Kiedy myśleli, że sprawa jest zakończona , okazało się, że bank sprzedał dług kolejnej firmie. Włos mi się zjeżył, gdy zobaczyłam, jakie są odsetki. To błędne koło, bo cały czas dług rośnie. Oni spłacają już odsetki od odsetek.
W 2008 roku Prokuratura Rejonowa w Oławie wszczęła śledztwo, w sprawie o wyłudzenie kredytu. Postępowanie umorzono. Ryszard przyznał się, że wziął kredyt, ale nie miał świadomości, że to co robi jest karalne. W uzasadnieniu prokurator napisał: "Brak jest dostatecznych dowodów na to, iż swoim zachowaniem wyczerpał znamiona czynu z art. 286§ 1 kk czy też 297 § 1 kk. Dla bytu tych przestępstw konieczny jest bowiem zamiar bezpośredni, który powinien obejmować zarówno cel działania sprawcy, jak i sam sposób działania, zmierzającego do bezpośredniego celu. Natomiast Ryszard, jako osoba głuchoniema, będąc niezdolnym do należytego pojmowania przedsiębranego działania, został wykorzystany przez Janusza K. do wyłudzenia kredytu. Nie zdawał on sobie bowiem sprawy, jaką czynność prawną zawiera i jakie skutki prawne i ekonomiczne wynikają z tej czynności."
Odrębne postępowanie wszczęto wobec Janusza K. podejrzanego o wyłudzenie kredytu.
Problemy Ryszarda i jego żony trwają już kilka lat. Sprawa trafiła do sądu, gdy bank sprzedał wierzytelność innej firmie. Bożena, która wspiera głuchoniemych, zrobiła już wiele. Powiadomiła Stowarzyszenie "Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej" z Wrocławia, które pomaga osobom w trudnej sytuacji życiowej.
Piotr Bronowicki (KSS) przeanalizował sprawę i nie odmówił wsparcia. - 7 czerwca 2013, zatem 6 lat po zawartej umowie bank sprzedał wierzytelność - mówi. - Określono ją na 10 088,59 zł, przy czym struktura zadłużenia przedstawiała się następująco: kapitał 3 277,99 zł. Odsetki umowne 808,90 zł. Odsetki karne 6 001,70 zł .Transakcja obejmuje odsetki naliczane od kwoty 3 277,99 zł do dnia spłaty wg czterokrotności obowiązującej stopy lombardowej, tj. 17% p.a. W sierpniu 2013 roku firma uzyskała nakaz zapłaty w słynnym sądzie elektronicznym w Lublinie, jednak wskutek sprzeciwu sprawa przeszła do Sądu Rejonowego w Oławie.
Pierwsza rozprawa odbyła się w kwietniu 2014, ale pan Ryszard nic nie rozumiał... Nie było tłumacza. Na drugiej rozprawie był tłumacz języka migowego, ale nie tego migowego. - Okazuje się, że są dwa języki migowe: pierwszym stosowanym w Polsce jest Polski Język Migowy (PJM), którym posługuje się pan Ryszard, drugim jest Systemowy Język Migowy (SJM), którego pan Ryszard nie rozumie, ze względu na składnię gramatyczną - wyjaśnia Piotr Bronowicki.
Członkowie Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej pojawili się w sądzie w grudniu. Pomogli małżeństwu z Jelcza-Laskowic, w złożeniu wniosku o odroczenie rozprawy do czasu przyznania obrońcy z urzędu. Swój cel osiągnęli. - Będziemy się starać, aby umowa z bankiem została unieważniona - mówili po opuszczeniu sali sądowej. - Uważamy, że nigdy nie powinna być zawarta, gdyż w banku nie było tłumacza przysięgłego. Chcemy też wytoczyć powództwo cywilne albo karne człowiekowi, który naciągnął małżeństwo głuchoniemych. Będziemy też chcieli dołączyć wniosek o naprawienie przez niego szkody.
Bożena, która wspiera głuchoniemych mieszkańców Jelcza-Laskowic, wie, że Janusz namówił do wzięcia kredytu kilka innych osób. Wszystkie głuchonieme. Jedna z poszkodowanych musiała spłacić 70 tysięcy złotych. - Ten człowiek dorobił się na ludzkiej krzywdzie - mówi. - Podobno ma kilka drogich aut i wybudował dom. Mieszka we Wrocławiu i śmieje się ludziom w twarz. Poszkodowani, nie mogąc się z nim skontaktować, zaczęli nachodzić jego matkę. Opowiedzieli, co się stało. Kobieta chciała zapobiec kolejnym oszustwom syna i porozklejała plakaty z ostrzeżeniem, aby nie ufać Januszowi i nie brać dla niego kredytów...
Jak się zakończy ta sprawa? Poinformujemy o tym.
(AH)
Reklama
Czemuś biedny? Boś... głuchy!
- Jeśli dostałam 8000 złotych pożyczki, spłaciłam prawie 11 000, to dlaczego jestem dalej dłużna ponad 12 000? Czy to się nigdy nie skończy? - pyta ze łzami Małgorzata. Ten koszmar rozpoczął się w roku 2007, kiedy małżeństwo głuchoniemych spotkało na oławskim targu Janusza, który namówił ich na kredyt
- 23.03.2015 10:54 (aktualizacja 27.09.2023 15:51)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze