Cóż, rządził samorządem przez 12 lat, ma prawo pochwalić się bezsprzecznymi osiągnięciami. Na jedenastej stronie przekonałem się jednak, że to nie osiągnięcia samorządu w ogóle, nawet nie samorządu w szczególe, tylko raczej sukces BBS. Czytam o wynikach wyborów w 2010: - Taki wynik wyborów można odebrać wyłącznie jako wyraz zaufania do działań Stowarzyszenia, wbrew oczekiwaniom lokalnych malkontentów.
Ci „wszyscy malkontenci”, ponownie, choć tym razem słownie, pojawili się na konwencji BBS, oczywiście krytycznie.
Jeszcze 8 lat temu, w podobnej broszurze, dziękowano mieszkańcom za współpracę - za aktywny udział w spotkaniach i konsultacjach:
- Państwa opinie i uwagi, nierzadko krytyczne, były pomocne przy podejmowaniu ważnych dla miasta i mieszkańców decyzji.
Jeszcze dawniej, bo w 1998 roku, w raporcie podsumowującym II kadencję samorządu (nie chcę przez to powiedzieć, że Wiązowski był lepszym burmistrzem, bo nie był) pojawiły się nawet słowa „idea samorządności jest słuszna” czy „wspólnota gminna”, a generalnie dominował przekaz „Rada podjęła, Rada uchwaliła, delegacja Rady”. Teraz jakby tego uniesienia się ponad doraźne wyborcze korzyści zabrakło. A przecież nawet w tej samej tegorocznej broszurce można wyczytać, że BBS tworzył programy i koalicje z SLD, z PO, a nawet z PiS.
Wiadomo, że idee powstają także z krytyki i dyskusji podczas obrad komisji, nawet z błędów, że ostateczne decyzje podejmuje (i odpowiada za nie) cała Rada Miejska, że samorządność opiera się na wspólnocie, dzięki której jest silna. To właśnie dlatego chwalimy się często na wschodzie i zachodzie, że reforma samorządowa jest tym, co nam się chyba najbardziej udało podczas transformacji ustrojowej. Dlatego apeluję do wszystkich samorządowców, aby dla chwilowych sukcesów w kampanii nie rezygnowali z tego, co dla samorządności najważniejsze. Z prób jednoczenia mieszkańców, tworzenia lokalnej wspólnoty, a nie dzielenia, czy nawet oddzielania. Choćby tylko malkontentów.
Jest parę niepisanych zasad kampanii wyborczej. Jedna to taka, że wszyscy biją w najmocniejszych, czego doświadczają najczęściej kandydaci ugrupowań dotychczas rządzących. Jest jednak i zasada, że od większego wymaga się więcej.
Jerzy Kamiński
jkaminski@gazeta.olawa.pl
Napisz komentarz
Komentarze