W każdym razie to nie jest normalne, a społecznie szkodliwe. Sprawa prosta jak ryczenie, a jednak wciąż to samo. Nie ma tygodnia, żeby nie było świeżych informacji o próbach wyłudzeń i oszustw, niekiedy skutecznych. Trafiają na policję, choć nie wszystkie. Czasem do redakcji, by przestrzec czytelników przed nabraniem się na pomoc dla najbliższych, sensacyjny zakup czy nęcącą propozycję. Coraz więcej i sprytniej działają cwaniacy i oszuści, którzy działają przez telefon, albo wchodzą do domów.
Służby porządkowe przestrzegają w różny sposób, żeby zachowywać ostrożność i stosować ograniczone zaufanie wobec tych, którzy podrywają serce gorącym błaganiem i kuszą do rewelacyjnego zakupu.
Apele policji w tych sprawach przekazywali niedawno pod koniec niedzielnych nabożeństw oławscy kapłani. Jednak nie ustają próby szukania naiwnych. Pewien nienaiwny oławianin przepędził gościa z jego rewelacją, a informując o tym redakcję, prosił o zwrócenie uwagi na istotny szczegół, który dość często widać w obiektach wielorodzinnych. Są tam zainstalowane domofony przy wejściu do klatek schodowych. To automatyczny dozorca. Pilnuje, żeby bez decyzji mieszkańca nie wchodził nikt obcy, niepożądany.
Niektórzy lokatorzy zostawiają drzwi otwarte - podpierają je nóżką, gdy wchodzą lub wychodzą, oddalając się na dłuższy czas. Takie postępowanie uzasadnił mieszkaniec, oburzający się na zwrócenie uwagi: - Przecież po to jest nóżka, żeby drzwi podpierać! Wtórowała mu sąsiadka: - Coś remontował w piwnicy hydraulik, to musiało być otwarte! Prawda, może być otwarte, ale tylko na krótko, gdy coś wnosimy czy wynosimy i mamy drzwi na widoku. Pozostawianie otwartych wejść do budynku, to żadna ulga dla mieszkańców. Każdy ma klucz, a w niektórych domach otwiera się drzwi na szyfr. To potrafi nawet dziecko, nauczone czterech cyferek. Bezmyślne podpieranie i odejście w siną dal, to dawanie szansy mętom. Wchodzą swobodnie i szukają naiwnych w kilkunastu mieszkaniach. Czasem również w sąsiednich klatkach, poprzez otwarte wejście do piwnicy. A potem są te meldunki, zwykle szukaj wiatru w polu.
W tej sprawie nie wystarczają apele policji, strażników, zarządców oraz przestrogi w gazecie, nawet z ambony. Fundowanie sąsiadom szans na przykre przygody, to małpia złośliwość. Wprawdzie zmyślni spryciarze potrafią znaleźć sposoby, by wejść i zanęcić, ale automatycznie zamknięte drzwi choć trochę zmniejszą meldunki o takich przypadkach. Przede wszystkim jednak nie wpuszczajmy nieznanych osób do domu ani do mieszkania.
Edward Bykowski
Reklama
Maniactwo, lekkomyślność, kłopoty z głową? Może być wszystkiego po trochę
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze