- Jest gorzej niż było wcześniej - komentuje mecenas. - Sprawy spadają z wokandy, państwo płaci za powtórne wysyłanie zawiadomień, wszystko się opóźnia, ludzie czekają na sprawiedliwość dłużej niż kiedyś.
I podaje przykład firmy, która dwa tygodnie czekała na ważny wyrok (biuro tej firmy było otwarte codziennie), a pismo z wyrokiem wróciło do sądu z adnotacją, że... przesyłkę awizowano, tylko nikt nie odebrał.
- Problemy z doręczaniem to nie jest tylko kłopot firmy InPost, z Pocztą Polską też były problemy - przekonuje prezes oławskiego sądu Sławomir Pałka, w czym wyczuwam nutkę urzędowego optymizmu. Owszem, prezes zauważa, że teraz sprawy trochę częściej spadają z wokandy, że w tym zakresie wszystko nie działa najlepiej. Inny sędzia dodaje: - Dajmy InPostowi się wykazać. Jednak monopol poczty też nie był idealnym rozwiązaniem. Na jakieś podsumowanie przyjdzie czas, może po roku działalności, teraz jeszcze za wcześnie. Wszyscy się uczymy nowej sytuacji. Ta nowa sytuacja to fakt, że od nowego roku firma InPost wygrała przetarg i przejęła od Poczty Polskiej obowiązek obsługiwania polskich sądów. Jak było na początku, wiadomo, media huczały. A jak jest po pół roku?
Wyrok Sądu Rejonowego w Oławie wysłano 21 maja do pana Grzegorza z Oławy. Pismo wyjechało do Brzegu, gdzie jest sortownia firmy InPost. Do 6 czerwca, czyli przez 12 dni roboczych, wyrok nie dotarł do adresata. - A to dla mnie konkretne pieniądze - denerwuje się oławianin. - Pozwany już odebrał wyrok 27 maja, a ja jeszcze nie, bo nie mam jak. Tymczasem od dnia odebrania pisma biegnie czas na uprawomocnienie się wyroku. Dopiero po tym czasie mógłbym się starać o swoje pieniądze, bo sprawę w sądzie wygrałem.
Rzecz idzie o tysiąc złotych należnego panu Grzegorzowi wynagrodzenia, ale teraz to już nie tylko chodzi o pieniądze, ale i o zasady. Dlaczego firma wygrywa przetarg na obsługę sądów, a teraz przez jej opóźnienia oławianin ma cokolwiek stracić?
Pan Grzegorz postanowił dowiedzieć się u źródła, co z jego pismem. Od tzw. pracownika operacyjnego z Brzegu dowiedział się, że owszem, przesyłka do niego jest, ale... dostarczą ją, gdy zatrudnią pracownika. - Kierownik powiedział mi, że brakuje ludzi, a sam nie będzie przecież woził - mówi oławianin i podaje numer, pod który dzwonił. Zadzwoniłem i dowiedziałem, się, że nie mają sygnałów, aby w obsłudze oławskiego banku coś źle działało: - Nie ma wielu skarg, nie ma problemu.
Pan Grzegorz spróbował osobiście odebrać wyrok w swojej sprawie. Ponieważ jednak pismo leżało sobie w brzeskiej sortowni (tak wskazywał system komputerowy firmy InPost), sprawa wydawała się beznadziejna. Pod Grzegorz podejrzewał nawet, że pismo wkrótce wróci do sądu z adnotacją, że awizowano, czy że nie zastano adresata. Prezes oławskiego sądu tłumaczy, że w takiej sytuacji można odebrać pismo osobiście w sekretariacie, nie czekając na tzw. zwrotkę. Sprawa nie jest jednak taka prosta, bo nie można dopuścić, aby adresat urzędowego pisma otrzymał dwa dokumenty w tej samej sprawie, na dodatek z różnymi datami, bo przecież właśnie od daty zależy np. termin uprawomocnienia się wyroku. Ostatecznie pismo z wyrokiem dotarła do oławianina 9 czerwca. List z Oławy do Oławy, via Brzeg, szedł zatem 15 roboczych dni. Nieźle, jak na XXI wiek.
Oj, firma InPost nie ma ostatnio dobrych dni. Prokuratura właśnie bada sprawę zniknięcia ok.30 tysięcy przesyłek, jakie w marcu i kwietniu trafiły właśnie do brzeskiego oddziału tej firmy. Do adresatów już nie trafiły. Odnaleziono je w... Świdnicy. Przesyłki z Brzegu zostały ukradzione, InPost sprawę zgłosił na policję. Prokuratura informuje, że mężczyzna, który na terenie Świdnicy prowadził punkt ajencyjny InPostu, zostanie przesłuchany i prawdopodobnie usłyszy zarzuty.
Tego typu sprawy można mnożyć. Zapewne w każdym sądzie można wskazać, że system nie zadziałał tak, jak powinien. Kiedyś nie było dobrze, ale i teraz wciąż nie jest lepiej. Najlepiej sprawdza się stara, tradycyjna metoda, która zresztą nadal funkcjonuje w Oławie. Korespondencję między sądem a prokuraturą i niektórymi instytucjami wciąż przenoszą osobiście urzędnicy.
Bo tak, choć na piechotę, wciąż bywa szybciej.
Jerzy Kamiński
Reklama
Miało być lepiej, a wyszło...
- Skandal - tak jednym słowem określa współpracę firmy InPost z sądami pewien mecenas. Spotykam go przed rozprawą, która zresztą się nie odbywa, bo wezwanych nie zawiadomiono prawidłowo. A dokładniej - tego nawet nie wiadomo, bo sąd tzw. zwrotki nie otrzymał
- 20.06.2014 07:03 (aktualizacja 27.09.2023 16:02)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze