Właśnie w takim dniu jechała późnym rankiem do Wrocławia oławianka, autobusem prywatnej linii. Wedle niej, kierowca prowadził od Marcinkowic nie tylko samochód, lecz także telefoniczną rozmowę. To była wyraźnie przyjacielska pogawędka, pełna uśmiechów, pytań i odpowiedzi. Ta coraz dłuższa rozmowa zaniepokoiła dwie najbliżej siedzące osoby, bo padał niewielki śnieg. Stwierdziły zgodnie, że w czasie jazdy rozmowa kierowcy przez telefon jest zabroniona. Nawet prowadzącemu samochód osobowy, a co dopiero autobus. Telefonujący podobno uśmiechnął się życzliwie, pokiwał głową i gadał dalej. Wtedy zaprotestowała wspomniana pasażerka. Tym razem, oprócz uśmiechu, otrzymała wyjaśnienie: - Bo wie pani, ja lubię sobie porozmawiać przez telefon. I pan szofer spełniał swoje zamiłowanie aż do Wrocławia, triumfalnie dojeżdżając do celu. Całkiem szczęśliwie, choć było ślisko.
Zbulwersowana postawą kierowcy, trafiła z tą wieścią do redakcji, prosząc o poruszenie tego tematu. Bo to nie tylko w zimie, ale nawet latem, przy pięknej pogodzie, do nieszczęście nie trzeba wiele. Wystarczy moment. A przymykanie oczu przez pasażerów jest wyrażaniem zgody na ewentualną tragedię. Tak samo, jak bimbanie przez kierowcę z zakazu rozmawiania przez telefon. Taki napis wisi zwykle w autobusach, nad przednią szybą. Dla takich speców kierownicy ten napis jest martwy, a przez to mogą niechcący uśmiercić pasażerów, którzy rzadko reagują na niewłaściwe postępowanie siedzącego za kółkiem.
Przyjmijmy, że to był odosobniony przypadek, bo rzadko się zdarzają tacy rozmowni fachowcy w oławskich autobusach. Jednak nie brakuje takich, którzy traktują pasażerów jak natrętów i zło konieczne. To jednak całkiem inna sprawa i nie grozi wypadkiem. Dziś życzliwość idzie w kąt, zastępuje ją ponuractwo. A przymykanie oczu stało się chlebem powszednim w codziennym życiu. Dla świętego spokoju nie ryzykujemy zwracania uwagi na zło, nawet bardzo dokuczliwe. A zło rodzi zło...
Edward Bykowski
Reklama
Mizernie spełniły się u nas prognozy pogody na trzecią dekadę stycznia. Wprawdzie było trochę mrozu, nawet ponad dziesięć stopni, ale śniegu jak na lekarstwo. Może przyjdzie w lutym, na szkolne ferie? Jednak kierowcy musieli zachowywać wzmożoną ostrożność, bo tu i ówdzie czyhały śliskie niespodzianki. Nie wszyscy zachowywali
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze