Oława
Przekonuje, że natychmiast potrzebuje pieniędzy. Ma raka i tylko kosztowna operacja może uratować mu życie. Jeden z mieszkańców usłyszał w słuchawce głos łudząco podobny do głosu syna, który przebywa za granicą. - Na początku był bardzo zdziwony - mówi Alicja Jędo z KPP w Oławie. - Syn nie miał wcześniej kłopotów ze zdrowiem, a ojciec całkiem niedawno z nim rozmawiał. Powiedział oszustowi, że nie ma pieniędzy. Nie dał się nabrać. Oszust podczas rozmowy był bardzo zdenerwowany. Mieszkańca zdziwiło również to, że kontaktuje się przez telefon stacjonarny, natomiast jego syn zawsze dzwoni na komórkę.
Czy udało się kogoś oszukać? Jeszcze nie wiadomo. Do tej pory dzwoniły na policję tylko te osoby, które zachowały czujność i nie dały się nabrać.
Kilka miesięcy temu pisaliśmy o mężczyźnie, który podawał się za siostrzeńca. Łamiącym głosem mówił, że jest w sytuacji bez wyjścia. Ma raka i tylko finansowa pomoc może go uratować. Chciał siedmiu tysięcy złotych. Niestety, wtedy udało się osiągnąć cel. Kobieta, do której zadzwonił tłumaczyła, że nie ma takiej gotówki w domu, ale on naciskał. Twierdził, że to nie problem, bo przecież może pójść do banku. Żeby wszystko odbyło się jak najszybciej, zamówił nawet taksówkę pod dom poszkodowanej. Kobieta pojechała do banku i przelała ponad sześć tysięcy złotych na wskazane konto. Dopiero później zadzwoniła do prawdziwego siostrzeńca. Chciała zapytać, czy pieniądze dotarły. Mężczyzna był zdziwiony. Powiedział, że czuje się dobrze, nic mu nie jest i nie prosił o żadną pomoc...
Aktualizacja
17 grudnia oszust wymyślił inną metodę na zdobycie gotówki. Podawał się za sąsiada. Do jednego z mieszkań zapukał około 30-letni mężczyzna. Powiedział, że na dachu auta zostawił portfel. Pytał starszych ludzi, czy przypadkiem nie znaleźli zguby. Wszedł do mieszkania, opowiadał o problemie. Poprosił o herbatę. Gościnna kobieta spełniła prośbę. Skorzystał też z telefonu, a później chciał rozmienić pieniądze. W taki sposób dowiedział się, gdzie jest saszetka z gotówką. Kiedy nadarzyła się okazja - ukradł. W środku było 1500 złotych. Starsze małżeństwo nie kojarzyło tego człowieka, mimo że podawał się za sąsiada. Ale oszust podał adres mieszkania, które często jest wynajmowane, dlatego uwierzyli.
Policja ostrzega, że przed świętami oszuści zbierają największe łupy. Uważajcie!
(AH)
Napisz komentarz
Komentarze