Agresywni pseudokibice
Przerażeni pacjenci zaczęli uciekać. Podobno mężczyznom nie spodobało się to, że musieli długo czekać w kolejce. Domagali się natychmiastowej pomocy lekarza. Byli nietrzeźwi. Jeden miał uszkodzoną rękę. Krzyczeli i czepiali się każdego, kto stanął im na drodze. Wezwano policję. Najpierw przyjechał jeden radiowóz. Po pewnym czasie dwa kolejne. Policjanci rozmawiali z furiatami, ale to nie przynosiło efektów. Wiedzieli z kim mają do czynienia, bo podejrzani mieli już wcześniej konflikt z prawem. Według świadków zabrakło jednak stanowczej reakcji mundurowych. Po dłuższej chwili zatrzymano 25- i 26-latka. Trzeci mężczyzna zdążył uciec z miejsca zdarzenia. Funkcjonariusze zatrzymali go następnego dnia.
Dlaczego policjanci nie próbowali wcześniej obezwładnić napastników? - Otrzymaliśmy zgłoszenie od personelu medycznego, od razu wysłaliśmy na miejsce patrol - tłumaczy Alicja Jędo z KPP w Oławie. - W gabinecie SOR znajdował się meżczyzna z rozciętą ręką. Zachowywał się niewłaściwie, stwarzał zagrożenie, krzyczał i szarpał się. Policjanci asystowali przy zabiegu, inni funkcjonariusze przeprowadzali czynności przed gabinetem, bo tam też trwała szarpanina z personelem. Sytuacja była bardzo dynamiczna. Policjanci próbowali ustalić, co się stało. Nagle dwóch mężczyzn wtargnęło do gabinetu Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. W tym czasie jeden wyszedł ze szpitala i zniszczył auto. Policjanci po tym zatrzymali dwóch podejrzanych. Trzeci, korzystając z zamieszania zdążył zniknąć. Od zgłoszenia, łącznie z osadzeniem podejrzanych interwencja trwała ponad dwie godziny.
Pojawiły się wątpliwości, czy policjanci zrobili wszystko tak, jak powinni. Jędo tłumaczy, że obecnie wyjaśniane są wszelkie okoliczności tego zdarzenia, również zachowanie policjantów. Dodaje, że funkcjonariusze najpierw ocenili sytuację i podejmowali czynności stosownie do okoliczności.
Andrzej Dronsejko, dyrektor oławskiego szpitala mówi, że na agresję tych mężczyzn było narażonych co najmniej sześć osób. Te pracujące na SOR i w części szpitala, gdzie mieści się nocna i świąteczna pomoc medyczna. Dodatkowo lekarze z oddziału chirurgii, którzy też pomagali w opatrywaniu rannego: - Pracownicy przekazali mi, że sytuacja była bardzo trudna do opanowania, ale wreszcie udało się zatrzymać awanturujących się. Nie mam informacji od personelu na temat złych działań policji.
Mimo, że podejrzani rozpętali w szpitalu piekło, nie uszkodzili żadnego wartościowego sprzętu medycznego.
Na policję zgłosiło się kilka osób, które zostały poszkodowane. - Postępowanie prowadzimy w kierunku znieważenia personelu szpitala, naruszenia nietykalności cielesnej, gróźb karalnych a także zniszczenia mienia - mówi Alicja Jędo.
Do zdarzenia doszło 7 października po godzinie 20.00.
9 października po godzinie 13.00 podejrzanych doprowadzono na przesłuchanie do prokuratury:
(AH)
Napisz komentarz
Komentarze