Oława LGD Wyprosili dziennikarza
- Nie chcemy, aby prasa brała udział w zebraniu - oświadczył nam 12 września prezes stowarzyszenie LGD Tomasz Kołodziej przed rozpoczęciem walnego zgromadzenia członków. Dodał, że taka jest decyzja większości członków zarządu, czyli jego i Zbigniewa Dziumakowskiego. Innego zdania był tylko Marek Starczewski, ale jeden głos to za mało: - Uważam, że spotkanie powinno być jawne, bo chodzi tu o publiczne sprawy i pieniądze, ale... zostałem przegłosowany. Stowarzyszenie nie powinno mieć nic do ukrycia, nawet jeżeli omawiane sprawy są trudne. Utajnianie spotkania może sugerować, że chcemy coś zataić. A ja niczego nie chcę ukrywać. Zgodnie ze statutem stowarzyszenia, w walnym zebraniu mogą brać udział jego członkowie oraz goście zaproszeni przez zarząd albo radę. Nie ma przepisu, który zabrania osobom niezaproszonym uczestniczyć w zebraniu, ale nie ma też takiego, który im na to pozwala. Wszystko więc zależało od dobrej woli większości członków zarządu. Tej jednak zabrakło, choć Tomasz Kołodziej zawsze powtarza, że jest osobą transparentną.
Wychodząc z sali, usłyszałam, że po prostu chcą się pokłócić bez świadków.
Minister zdecyduje o zerwaniu umowy
O problemach stowarzyszenia pisaliśmy w artykule "LGD nie do sprawdzenia" (15 nr "GP-WO"). Największym są zobowiązania finansowe. Zdaniem Tomasza Kołodzieja, aby LGD mogła funkcjonować, trzeba było zaciągać kredyty, które później miały być wyrównywane z pieniędzy przekazywanych przez Urząd Marszałkowski. Te przychodziły jednak z dużym opóźnieniem. LGD otrzymywała też mniejsze kwoty niż się spodziewano, bo wnioski zawierały błędy, przez co były gorzej oceniane. Taka jest opinia Urzędu Marszałkowskiego. Odmienne zdanie w tej sprawie ma Tomasz Kołodziej. Twierdzi, że mogli się ubiegać o swoje i walczyć o wyższe kwoty, ale "brali, co dawał Urząd Marszałkowski, i jest jak jest".
Ostatecznie doszło do tego, że składki członków stowarzyszenia - w tym trzech samorządów, które co roku wpłacają łącznie około 80 tys. zł - idą głównie na spłatę kredytów, zaciągniętych głównie na funkcjonowanie i utrzymanie biura. Członkowie LGD mówią, że zobowiązania stowarzyszenia to około 200 tys. zł. To jednak nie wszystko. W wakacje biuro LGD było nieczynne, bo skończyły się pieniądze na jego utrzymywanie. Kołodziej twierdzi, że wolał je zamknąć niż zaciągać kolejny kredyt. Na zamknięcie biura nie pozwala jednak umowa, zawarta między LGD a Urzędem Marszałkowskim, który teraz zastanawia się nad jej zerwaniem. Jeżeli do tego dojdzie, stowarzyszenie będzie musiało oddać około pół miliona złotych. To jednak nieoficjalna informacja. Oficjalnie Paweł Czyszczoń, dyrektor Wydziału Obszarów Wiejskich w Urzędzie Marszałkowskim, mówi: - Skierowaliśmy pismo do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, w sprawie Stowarzyszenia Lokalna Grupa Działania Starorzecze Odry, z prośbą o zajęcie stanowiska.
Nie wstrzymano procedury rozpatrzenia wniosków, złożonych w ramach "Małych Projektów i Mikroprzedsiębiorstw". Wciąż jest więc szansa na to, że mieszkańcy naszego regionu, którzy złożyli wnioski i czekają na dofinansowanie, otrzymają pieniądze. To jednak będzie zależało od ministerstwa, które ma się wypowiedzieć także w tej sprawie.
Komisja rewizyjna uciekła z LGD
Pracę prezesa i zarządu miało ocenić w czerwcu walne zebranie członków, ale się nie odbyło. Po zmianach terminu ostatecznie rozpoczęło się 12 września. Po trzech godzinach dyskusji zarządzono przerwę do 18 września. Powód? Brak komisji rewizyjnej. Prezes przedstawił członkom poprawione sprawozdanie finansowe, która powinno zaopiniować komisja rewizyjna. Takiej opinii jednak nie ma, bo - jak nam powiedział Tomasz Kołodziej - wszyscy członkowie komisji rewizyjnej... wystąpili ze stowarzyszenia. Trzeba więc powołać nową komisję rewizyjną. Wybory mają się odbyć 18 września. Wtedy też członkowie będą głosować nad odwołaniem zarządu. Wniosek w tej sprawie złożyli przedstawiciele Urzędu Miasta i Gminy Jelcz-Laskowice, a pozostali go przyjęli.
Dlaczego chcą odwołać cały zarząd? - Nie cały, głosowanie będzie dotyczyło poszczególnych członków - wyjaśnia Marek Starczewski, wiceprezes stowarzyszenia, który stracił zaufanie do Kołodzieja i nie wierzy w jego dobre intencje, bo - jak twierdzi - zbyt wiele razy był oszukiwany. Chociaż jest członkiem zarządu, nie ma sobie nic do zarzucenia w sprawie kłopotów LGD: - Nie podpisywałem żadnych dokumentów i nie miałem do nich dostępu, choć wiele razy o to zabiegałem i próbowałem wgłębić się w temat. Jedyne, co było można, to wcześniej się za to zabrać. Teraz nie wiem, czy nie jest za późno, jak to się ułoży i kto pokryje powstałe długi.
Co zrobią z Kołodziejem?
Tomasz Kołodziej zapewnia, że jeżeli członkowie pozwolą mu zostać na stanowisku prezesa, to "wszystko wyciągnie na prostą": - Z każdych długów można wyjść.
Na pytanie, skąd się wzięły zobowiązania, odpowiada, że zawsze były, bo stowarzyszenie najpierw wydaje, a później otrzymuje. Poza tym, obecne zadłużenie bankowe nie jest największym, jakie miała LGD. Jego zdaniem na spłacenie obecnych należności wystarczą składki członkowskie. Jeżeli samorządy dotrzymają słowa i zgodnie z umową będą je wpłacać do 2015 roku, dług zostanie spłacony. Prezes zapomniał jednak, że nie takie jest przeznaczenie składek.
Jaka decyzję podejmą samorządy oraz pozostali członkowie stowarzyszenia? Odwołają wszystkich członków zarządu, czy tylko prezesa? A może takie rozwiązanie nie będzie konieczne, bo Kołodziej wcześniej zrezygnuje z funkcji, czego nie wyklucza.
Sprawa rozstrzygnie się w dniu wydania tego numeru naszej gazety. Jedno jest pewne - zaufanie do prezesa już stracił zarząd Starostwa Powiatowego. W pierwszym dniu walnego zgromadzenia starosta Zdzisław Brezdeń poinformował, że wycofują Kołodziejowi rekomendację do reprezentowania starostwa w LGD. W ten sposób Kołodziej przestał być członkiem stowarzyszenia, ale nadal jest jego prezesem.
Skąd taka decyzja zarządu powiatu? Starosta nie chce mówić o szczegółach. Przyznaje natomiast, że wraz z przedstawicielami innych samorządów, należącymi do LGD spotkał się z dyrektorem Wydziału Obszarów Wiejskich Urzędu Marszałkowskiego. Po co? - Proszę poczekać z pytaniami do zakończenia walnego zgromadzenia.
Wioletta Kamińska
Kołodziej zrezygnował
Oto jak uzasadnił swoją decyzję, którą zamierza odczytać na rozpoczęcie drugiego dnia walnego zgromadzenia członków:
- Mając na względzie dobro naszego Stowarzyszenia, w działaniu którego brałem udział od jego założenia w 2008 roku, uznałem, że najlepszym rozwiązaniem dla naszej organizacji jest rezygnacja ze stanowiska prezesa zarządu. Zawsze byłem przedstawicielem wszystkich Państwa. Sytuacja, w której padł wniosek o zmianę porządku obrad i dodanie punktu "odwołanie członków zarządu stowarzyszenia", zgłoszony przez wiceburmistrza Jelcza-Laskowic, powoduje, że utraciłem zaufanie jednego z ważnych członków. Nie chcę, aby ktokolwiek mógł powiedzieć, że chcę toczyć spór z burmistrzem Kazimierzem Putyrą.
Jak mówiłem na walnym zebraniu członków,12 września, Stowarzyszenie ma swoje kłopoty, za które odpowiadam wspólnie z zarządem. Byłem gotowy wyprowadzić Stowarzyszenie z tych kłopotów. Z każdych problemów można wyjść. Miałem gotowy plan naprawy sytuacji, którego wdrożenie jest realne. Brak zaufania ze strony burmistrza Jelcza-Laskowic powoduje jednak, że wdrożenie jakiegokolwiek planu nie daje gwarancji sukcesu.
Z tego powodu uważam, że najlepiej sytuację stowarzyszenia naprawi nowo wybrany zarząd, w którym nie zasiądą politycy (osoby pełniące funkcje z wyboru i pobierające za to środki finansowe). Sytuacja, w której na forum stowarzyszenia prowadzi się działalność polityczną, nie jest dobrą i jak widać sprawia Stowarzyszeniu kłopoty. Z tych powodów uznaję, że podjęta przeze mnie decyzja jest słuszna i w pełni uzasadniona.
Komentarz do tej sytuacji:
Wioletta Kamińska
Napisz komentarz
Komentarze