OŁAWA/KOŁOBRZEG
Szymon to prawie pięciolatek, który połowę swojego życia spędził w klinikach, na leczeniu. Od wiosny jest już w domu i wszyscy liczą, że to koniec jego szpitalnych przygód. Chłopiec szybko nadrabia to, co stracił podczas leczenia - biega, cały czas rozmawia ze wszystkimi, szaleje ze starszym bratem. Wprawdzie jeszcze co jakiś czas musi się stawiać w klinice na badania, ale jego życie wreszcie staje się piękne - właśnie spełniło się wielkie marzenie chłopca. Parę tygodni temu pisaliśmy, że Szymon marzy o wielkiej plaży. Takiej po horyzont, z czystym piaskiem, i żeby nie zabrakło rąk na wszystkie konieczne narzędzia, czyli czerwoną łopatkę, wielkie wiaderko, foremki, grabki i jeszcze parę innych rzeczy.
Z pomocą oławskich wolontariuszy fundacji "Mam marzenie", która pomaga dzieciom z chorobami zagrażającymi życiu, w ekspresowym tempie udało się wysłać Szymona pod Kołobrzeg, gdzie urzeczywistniły się wszystkie jego marzenia. Był wielki i ciepły piasek, było budowanie zamków na plaży, były kąpiele i spacery brzegiem Bałtyku. - Super! - Szymon krótko i jednoznacznie podsumowuje swój pierwszy wyjazd nad morze. Mama Agnieszka jest bardziej rozmowna i dodaje, że Szymon po prostu zaniemówił, gdy pierwszy raz w życiu zobaczył plażę. A pobiegł tam zaraz po przyjeździe, jeszcze zanim zdążyli się zakwaterować. Taki był niecierpliwy. Potem chodził nad morze codziennie, choć oczywiście nie zabrakło innych typowych nadmorskich atrakcji, jak wycieczka do portu, skakanie na trampolinie, zabawa na dmuchanych zamkach, czy obowiązkowe wieeeelkie lody.
- Przy okazji spełniło się inne marzenie syna - mówi pani Agnieszka. - Szymon zawsze chciał być ministrantem, jak jego starszy brat. U nas to było niemożliwe, bo ksiądz uważa, że jest na to za młody. Tam jednak po mszy Szymon podszedł odważnie do księdza, zagadał i... pozwolono mu służyć do mszy. Pierwszy raz w życiu. Był taki dumny i szczęśliwy. Przyz całą mszę ani drgnął, cały czas trzymał ręce złożone, jak do modlitwy. Dziękuję wszystkim, którzy pomogli w wyjeździe syna nad morze. Bez pomocy dobrych ludzie coś takiego na pewno nie byłoby możliwe.
Pomoc dobrych ludzi
Nie byłoby spełnienia marzeń pięciolatka bez pomocy dobrych ludzi. W tym przypadku była to grupka uczniów Szkoły Podstawowej w Marcinkowicach, którzy zebrali znaczną część pieniędzy na wyjazd Szymona. Z klasy III a byli to: Mateusz Jurczak, Dawid Paluszczak, Mia Ćwirko-Nasierowska, Hania Gulka i Martyna Jurkiewicz, a z klasy III b - Nikola Kowalska.
W realizacji marzenia pomógł także pan Józef z Bystrzycy. Szymon wszystkim bardzo gorąco dziękuje!
Jerzy Kamiński [email protected]
Fot.: archiwum domowe Szymona
Napisz komentarz
Komentarze