Oława. To nieludzkie!
Przytłaczającą niespodziankę zostawiono 15 lipca, około godziny 10.00. Lekarz weterynarii Wiesława Adamska była pewna, że we wiadrze znajdują się zwierzęce zwłoki. - Przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie pakuje w ten sposób żywego zwierzęcia - pomyślała.
No właśnie. Przy zdrowych zmysłach może nie... Człowiek, który zostawił pakunek, na pewno nie ma szacunku dla zwierząt. Gdyby nie szybka reakcja Wiesławy, w środku byłyby już tylko zwłoki: - W gabinecie wyciągnęłam pakunek z wiadra. "Worek" łapał rozpaczliwie powietrze. Kiedy zaczęłam rozwiązywać solidnie zaciśnięte supły, miauknął cichutko i żałośnie. Po rozsupłaniu węzła gordyjskiego ostrożnie zajrzałam na dno, a tam... nie, nie zwierzę... Kolejne dwa worki. Większy na mniejszym. Również szczelnie związane i pozawijane. Rozwiązałam je trzęsącymi się rękoma.
W środku były pięciotygodniowe maleństwo i około dwuletnia ciężarna kotka. Raczej nie są ze sobą spokrewnione. Kotka burczała na małego i uderzyła go. Zwierzęta były przerażone, zapchlone i głodne.
Ta kilkutygodniowa kotka już ma nowy dom. Po wyjęciu z worka, z trudem łapała powietrze...
To nie pierwszy raz, gdy ktoś zostawia takie pakunki na ulicy 1 Maja. W październiku ubiegłego roku w podobny sposób podrzucono trzy malutkie koty. Wtedy były włożone do koszyka, a to wszystko zawiązane w worku. Dwa kocięta znalazły dom, a jednego przygarnęła Wiesława. Nazwała go "Żużel", był trochę dziki. Na początku drapał i atakował, ale po czasie stał się serdecznym kumplem lekarki. Miesiąc po tym w poczekalni "Czeneki" pojawiło się kolejnych pięć kociąt, również w workach. - Podejrzewamy, że za te wszystkie sytuacje odpowiada ta sama osoba - mówi Beata Kos, lekarz weterynarii. - Ostatnio podrzucona kotka jest prawdopodobnie matką "Żużla".
- Identycznie wygląda, tak samo się porusza, identycznie mówi, bo każdy kot ma swój język - dodaje Wiesława.
Kotki, podrzucone w lipcu, odrobaczono i odpchlono. Maleństwo już znalazło nowy dom. Zabrała je klientka "Czeneki", która bardzo się wzruszyła tą historią. - Obie płakałyśmy, gdy opowiadałam, co się stało - mówi Wiesława.
Dorosła kotka przeszła zabieg sterylizacji. Czeka na człowieka, który ją pokocha i zapewni godne warunki. Czarnula jest spokojna i bardzo przyjazna, wciąż podchodzi do lekarki i tuli do niej główkę. Widać, że ktoś jednak trochę o nią dbał, bo miała nawet przycięte pazurki. Prawdopodobnie, gdy się okazało, że jest w ciąży, właściciel włożył ją do worka, mocno zawiązał i pozbył kłopotu.
Lekarki z "Czeneki" zgodnie twierdzą, że ludzie wciąż nie mają świadomości, jak ważna jest sterylizacja kotów. Zdarza się, że żyjące dziko, na działkach, są trute. Ci, którzy nie chcą, by się rozmnażały, po prostu je zabijają. - Współpracujemy z fundacją "Kocie życie" i sterylizujemy bezdomne i działkowe koty - tłumaczy Beata Kos. - Wystarczy złapać, przynieść takie zwierzę i zapłacić symboliczne 20 złotych. A jeżeli ktoś nie ma pieniędzy, zrozumiemy.
W tych trzech workach, mocno zawiązanych, ktoś zostawił koty pod lecznicą weterynaryjną
Co ma zrobić właściciel, który nie poddał kotki zabiegowi, urodziły się małe, a on nie chce ich zostawić lub nie ma warunków? - Najlepiej pozwolić, aby matka je trochę odchowała, a później dać ogłoszenia w lecznicach, sklepach zoologicznych i w gazecie - mówi Kos. - To wszystko jest bezpłatne.
Wiesława i Beata przekonywały się wielokrotnie, jak okrutni potrafią być ludzie. Opowiadają historię o tym, jak ktoś porzucił w polu pięciotygodniowe szczeniaki, o psie przywiązanym do drzewa, topionych w Oławce kotach i pit bullu, którego właściciel już nie chciał, po prostu porzucił psa. Nie potrafią zrozumieć, jak można w taki sposób potraktować żywą istotę. Kochają zwierzęta całym sercem, ale nie da się przyjmować wszystkich do lecznicy. Często przychodzą do nich dzieci, które znajdują gdzieś porzuconego czworonoga i proszą o pomoc. - Nie możemy zrobić okienka, w którym zostawiałoby się takiego niechcianego psa lub kota - mówi Beata. - Tu w lecznicy nie ma na to miejsca, a na co dzień trafiają do nas zwierzęta z różnymi chorobami. Bakterie łatwo się przenoszą. Jeżeli ktoś znajdzie porzucone zwierzę, odsyłamy go do schroniska.
Człowiek, który w połowie lipca podrzucił koty, prawdopodobnie chciał je utopić w pobliskiej rzece. Inaczej nie starałby się o to, aby worki były tak mocno zawiązane. Być może w ostatniej chwili zrezygnował ze swojego planu i zostawił zwierzęta pod drzwiami lecznicy. Jak było naprawdę - wie tylko on. Lekarki z "Czeneki" wierzą, że po przeczytaniu tego artykułu, osoby, które są zdolne do tak okrutnego traktowania żywych istot, zastanowią się nad sobą. Wystarczy, żeby właściciel porzuconych kotów wyobraził sobie, jak to jest być zamkniętym w worku bez powietrza.
Przygarnij kotkę!
Beata Kos i Wiesława Adamska (z prawej) z przychodni weterynaryjnej "Czeneka" uratowały tę kotkę w ostatniej chwili. Teraz zwierzę czeka na nowy dom i kochającego właściciela
Dwuletnia, bardzo przyjacielska kotka, czeka na nowy dom i właściciela. Jest odpchlona, odrobaczona i wysterylizowana. Cudem uszła z życiem. Za odrobinę miłości, odpłaci się podwójnie. Chcesz się nią zaopiekować - dzwoń: 71-313-54-04, 880-242-409 lub 602-180-163
Agnieszka Herba
Napisz komentarz
Komentarze