OŁAWA Jest problem
- Obserwujemy diametralny wzrost kradzieży w sklepach wielkopowierzchniowych - mówił niedawno na sesji oławskiej Rady Miejskiej Jacek Gałuszka, były szef Komendy Powiatowej Policji w Oławie. - Przyjmujemy kilkanaście zgłoszeń dziennie. Kradnie nie tylko "patologia", ale też wiele osób starszych. Wynoszą chleb, ser, mleko. To wynik wyraźnego ubożenia społeczeństwa. Są też stali "miłośnicy" cudzego alkoholu, perfum i droższych rzeczy.
Problem niewątpliwie istnieje i dotyczy nie tylko ubogich. Byłem w kilku oławskich supermarketach. Zazwyczaj słyszałem: - Nie chcemy rozgłosu, więc nie będziemy udzielać informacji. Udało mi się jednak porozmawiać z funkcjonariuszką ochrony w jednym ze sklepów. Okazuje się, że problem jest bardzo poważny.
Czekamy na złodzieja
Dzień jak co dzień. Ania (prosiła, by nie ujawniać jej nazwiska) przychodzi do pracy. Spotkanie pierwszego złodzieja to tylko kwestia czasu. Czasami jest to nastolatek, innym razem emeryt. - Wszyscy kradną, młodzi, starzy - nie ma konkretnego podziału na wiek - mówi Ania. - To rośnie jak grzyby po deszczu. Kradzieże są notoryczne, zwłaszcza przed świętami. To taki okres, w którym często działają grupy przestępcze z różnych miast - ostatnio np. z Będzina i Dąbrowy Górniczej. U siebie mają już "pozamiatane", więc próbują kradzieży gdzieś indziej, także w Oławie.
Od bułki, po whisky
Co kradną? Młodsi ludzie wynoszą głównie alkohol, a starsi jedzenie i produkty potrzebne do codziennego funkcjonowania. - Kradną różne rzeczy - młodzież zwykle sięga po alkohol, słodycze, czasami perfumy - zdradza Ania. - Inaczej jest wśród starszych. Ci zwykle wyglądają na bardzo ubogich. Ale wynoszą nie tylko żywność. Często sięgają po butelkę wódki, czy whisky, a przyłapani na gorącym uczynku tłumaczą, że kradną, bo nie mają za co żyć.
Zdarzają się również przypadki bardzo ciężkie do wykrycia. Nie brakuje osób, które chętnie podjadają w sklepie lub oszukują przy ważeniu towarów. - Ludzie lubią sobie podjadać - opowiada funkcjonariuszka ochrony. - Problem w tym, że potem za to nie płacą. Często rodzice wykorzystują do tego dzieci. Dają im bułeczkę czy pączka, a potem "zapominają" przy kasie, że za dany towar trzeba zapłacić. Mija kilka lat, a takie dziecko samo przychodzi do sklepu i robi identycznie, jak wcześniej, w obecności mamy. Są też sytuacje, w których klienci ważą owoce lub warzywa, a potem dokładają trochę "darmowego" towaru do wycenionej torby. W takim wypadku, jako ochrona, niewiele możemy zrobić. To kwestia kasjerek, które powinny się zorientować, że cena nie jest adekwatna do ilości towaru.
Chciałem się zemścić
Tłumaczenia osób przyłapanych na kradzieży są różne. Najczęściej ochroniarze słyszą, że ktoś przez pomyłkę nie wyciągnął towaru z torby lub koszyka i nie wie, jak mógł zapomnieć zapłacić. W szczególnych przypadkach widać problem społeczny, który zmusza biednych ludzi do kradzieży. - Czasami widać, że ktoś kradnie, bo musi - stwierdza Ania. - Starsi tłumaczą, że wydali całą emeryturę na leki i nie mają za co kupić żywności. To jest duży problem, ale dla nas złodziej, to złodziej - do każdego przypadku wzywamy policję.
Młode matki z małymi dziećmi twierdzą, że kradną, by sprzedać wyniesiony towar i kupić swoim dzieciom jedzenie. Są także zabawne tłumaczenia, które trudno usłyszeć dwa razy w życiu.
- Ludzka wyobraźnia nie zna granic - mówi Ania. - Czasami słyszymy takie rzeczy, których nie można zapomnieć. Kiedyś pani, przyłapana na gorącym uczynku, powiedziała: - "Ja nie jestem złodziejką, towar przykleił mi się do torby". Innym razem usłyszałam: - "To nie ja! Jakiś facet za mną chodził po sklepie i nawet nie wiem, kiedy on mi tę whisky wrzucił do torebki", albo: - "Kupiłem u was śmierdzące mięso i chciałem się zemścić", czy: - "Chciałem tylko wyjść siusiu, zaraz wróciłbym zapłacić". Tego wszystkiego jest sporo, ale zazwyczaj ludzie udają mocno zdziwionych, przekonując, że wcale nie chcieli tego zrobić. Niektórzy w ogóle się nie tłumaczą, tylko uciekają. Próbujemy ich zatrzymać, dochodzi do szarpaniny, czasami pomagają nam klienci. Można dostać w twarz - takie ryzyko zawodowe.
Flaszka w spodniach
Sposoby kradzieży, podobnie jak tłumaczenia, są kwestią wyobraźni i kreatywności. Jedni wywożą produkty w wózku, drudzy w torbach, inni wkładają zwędzony towar do spodni. - Chowają w torebkach, kurtkach, spodniach, w wózkach - wszędzie - opisuje złodziejskie metody pracownica ochrony. - Wkładają butelkę wódki pod pasek od spodni i myślą, że nikt tego nie zauważy. Czasami mają przyszyty specjalny materiał, którego nie widać. Kobiety często wykładają towary na ladę, w wózku zostawiają tylko torebkę, w której są schowane skradzione rzeczy. Zapominają, że w sklepie działa monitoring.
Co dalej?
Wszyscy ujęci przez ochroniarzy trafiają w ręce policji. Karani są mandatami albo sprawa trafia do sądu. - Policję wzywamy do każdej kradzieży - podkreśla znowu Ania. - Nie obchodzi nas, czy zniknął lizak za złotówkę, czy alkohol za kilkadziesiąt złotych. Jeśli kradnie osoba, która wcześniej nie była notowana, to najczęściej sprawa kończy się mandatem. W poważniejszych przypadkach, przy notorycznej kradzieży - sprawa trafia do sądu. Bardzo często kradną te same osoby. Złapiemy, oddamy w ręce policji, a one na drugi dzień wracają i robią to samo.
Z policyjnych statystyk wynika, że w 2012 roku odnotowano w Oławie około 30 kradzieży więcej niż w 2011. Policja nie prowadzi jednak statystyki wieku osób popełniających wykroczenia, dlatego niełatwo wskazać, kto kradnie najczęściej. - Są to głównie osoby uzależnione od alkoholu, bezrobotne, co może wskazywać na ich nieporadność życiową - mówi Alicja Jędo, oficer prasowy oławskiej policji. - Kradną najczęściej alkohol w różnej postaci, artykuły spożywcze oraz inne drobiazgi przydatne do codziennego użytku. Warto zaznaczyć, że wśród popełniających wykroczenia sklepowe, wielokrotnie przewijają się te same nazwiska.
Kradzież o wartości poniżej 250 zł uznawana jest za wykroczenie. Planowane są jednak zmiany w kodeksie wykroczeń. Pułap wykroczeń ma być podniesiony do 1000 zł. Handlowcy prawdopodobnie nie będą zadowoleni z takiego rozwiązania, ponieważ liczba kradzieży, za które niewiele grozi, może przez to wzrosnąć.
Kamil Tysa
Reklama
Nie jestem złodziejką, do torby mi się przykleiło
Są nastolatkami, czasem mają 30, innym razem 60 lat. Żyją biednie lub bogato. Wchodzą do sklepu i wynoszą towary. Problem kradzieży w supermarketach narasta i dotyczy wszystkich grup wiekowych
- 09.04.2013 07:03 (aktualizacja 27.09.2023 16:27)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze