Oława Jest im ciężko
Ekspertyza była gotowa już w połowie stycznia. Specjaliści orzekli, że największe uszkodzenia są w obrębie drugiego, trzeciego i czwartego piętra, ale wszystko nadaje się do odbudowy. Zarząd Spółdzielni Mieszkaniowej „Odra” przekazał ekspertyzę do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego, tam zapadła decyzja, że można zacząć prace budowlane. Jednak żeby ruszyć, niezbędny jest projekt wykonawczy. - To zajęło trochę więcej czasu - mówi Lucjan Mróz, zastępca prezesa „Odry”, ds. technicznych. - Wchodziliśmy do każdego lokalu i szczegółowo opisywaliśmy, co jest uszkodzone i co kwalifikuje się do wymiany. Tydzień nam przepadł, ponieważ projektant się rozchorował. Projekt jest już gotowy. W przyszłym tygodniu, w konkursie ofert, wyłonimy wykonawcę, z którym podpiszemy umowę na remont.
Kiedy remont?
Poszkodowani w wybuchu przebywają od kilku miesięcy w wynajmowanych lokalach. Płacą tyle, ile wynosił czynsz na Chrobrego. Różnicę pokrywa spółdzielnia. Ile jeszcze będą żyć w obcych ścianach? Na pewno do końca maja. Tyle czasu dał na naprawę inspektor nadzoru budowlanego. Jednak wcale nie jest powiedziane, że w tym terminie uda się usunąć wszystkie uszkodzenia. - Nie jesteśmy w stanie dokładnie określić, kiedy zakończy się remont - wyjaśnia Mróz.
- Chcemy to jak najszybciej zrobić, zależy nam na czasie, ale też na jakości. Wolę poświecić miesiąc czy dwa dłużej, ale żeby ludzie byli zadowoleni. Oczywiście, w umowie z wykonawcą podamy datę, jednak po zdjęciu ocieplenia i w trakcie prac mogą się pojawić nieprzewidziane czynniki. Wtedy wystąpimy do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego o przedłużenie terminu.
Mieszkania, które mają największe uszkodzenia, będą doprowadzone do stanu deweloperskiego, czyli bez ostatecznego wykończenia, chodzi m.in. o malowanie. To trzeba zrobić samemu. Władze spółdzielni mają na uwadze, że lokatorzy będą potrzebowali czasu na takie prace, dlatego od razu nie rozwiążą umów z właścicielami, którzy wynajmują mieszkania poszkodowanym. Dodatkowo dostaną miesiąc, aby się przeprowadzić i wykończyć lokale, wedle uznania.
11 marca po raz kolejny pojawił się na Chrobrego likwidator szkód. To była okazja dla niektórych lokatorów, aby wejść do mieszkań i zabrać potrzebne rzeczy.
Mieszkanka drugiego piętra ma wyrwane wszystkie drzwi, a odłamki poraniły jej twarz. - Byłam cała sina - mówi Stanisława. - Bardzo ucierpiałam. Długo się leczyłam. Dzisiaj tu wróciłam, żeby wziąć ogórki z piwnicy i kilka drobnych rzeczy.
Stanisława zaprosiła nas do mieszkania, żeby pokazać szkody. Pozwoliła zrobić zdjęcia. Jednak nie weszliśmy do środka, ponieważ pracownik spółdzielni ma zakaz wpuszczania obcych do klatki schodowej. Zadzwoniliśmy więc do biura spółdzielni. - To ze względów bezpieczeństwa - usłyszeliśmy. - Mieszkańcy wchodzą tam tylko na chwilę i tylko w towarzystwie naszego pracownika. Nikt więcej tam nie wejdzie.
Pieniądze trzeba szanować
Kobieta, która po wybuchu wynajęła mieszkanie w sąsiedniej klatce, jest zbulwersowana całą sytuacją. Za skandaliczne uważa to, że wszystkie formalności trwają tyle czasu. - Władze spółdzielni rozmawiają z nami, ale nikt nie podaje konkretów - mówi. - Raz brakuje podpisów, później czekają na projekt. A my widzimy, że budynek wygląda tak samo, jak w dniu wybuchu...
Lokatorka pechowej klatki pytała, czy ocieplenie zewnętrznych ścian będzie ściągane w całości. Uzyskała informację, że tylko punktowo, w miejscu największych uszkodzeń. Upiera się, że powinno być zdjęte również na parterze. - To był ogromny wybuch, przecież widać pęknięcia na ścianach nawet kilka klatek dalej - mówi. - Skąd pewność, że na samym dole wszystko jest stabilne? Pan Mróz powiedział, że mogą ściągnąć całość ocieplenia, ale jak za to zapłacę. To skandal!
Lucjan Mróz podkreśla, że spółdzielnia nie może działać irracjonalnie, a pieniądze trzeba szanować. Miejsca, w których będzie ściągane ocieplenie, są zaznaczone w projekcie wykonawczym. Nie można więc działać bezmyślne. - Ktoś się pod tym podpisał i bierze pełną odpowiedzialność - tłumaczy.
- Wykonawca projektu zastrzega, że będzie kontrolował sytuację i jeśli zajdzie potrzeba, zdejmie ocieplenie również na samym dole. Wszystko okaże się w trakcie prac remontowych. Jeżeli będzie więcej pęknięć, nikt tego nie zostawi.
Kobieta domagała się również udostępnienia kserokopii ekspertyzy budynku. Każdy zainteresowany lokator ma wgląd do tego dokumentu. Nie można jednak dostać egzemplarza na własność. - Chciałam to na spokojnie przeczytać i może z kimś skonsultować - mówi. - Ale odmówiono mi wydania kserokopii. Usłyszałam, że mogę działać na szkodę spółdzielni.
Statut spółdzielni wyraźnie określa, które dokumenty można udostępnić. Nie ma wśród nich tych technicznych. - Obowiązują prawa autorskie - wyjaśnia wiceprezes Mróz. - Tam są dane osobowe, uprawnienia, ksero dowodów osobistych. Jaki jest cel wynoszenia takich dokumentów? Czy ta pani chce podważyć opinie wykwalifikowanych specjalistów? Tłumaczyłem jej, że mogę przyjść do spółdzielni nawet o godzinie 19.00 i pokazać ekspertyzę, ale nie zezwolę na kopiowanie i wyniesienie.
To uszkodzenia w mieszkaniu Badury
Jak duża była siła wybuchu, przekonali się również mieszkańcy z pobliskiej klatki. W niektórych lokalach przy Chrobrego 34 są znaczne pęknięcia wokół ram okiennych. W takiej sytuacji jest Stanisław Badura z pierwszego piętra. Likwidator szkód ocenił, że plastikowe okna nadają się do wymiany, a pęknięcia na ścianach trzeba naprawić. Sprawę zgłoszono ubezpieczycielowi. Stanisław zdziwił się, kiedy dostał pismo z informacją, że odszkodowania nie będzie. - Po rozpatrzeniu przedmiotowej szkody (stłuczenie szyb), nie znajdujemy podstaw do wypłaty odszkodowania, ponieważ posiadane ubezpieczenie jest w wariancie I, który nie obejmuje zakresem szyb. Również nie możemy wypłacić odszkodowania za uszkodzony balkon, ponieważ stanowi on zewnętrzną część elewacji budynku i nie jest elementem lokalu mieszkalnego - czytamy w odpowiedzi.
Stanisław twierdzi, że zaszło nieporozumienie. Po pierwsze, w jego mieszkaniu wcale nie było stłuczonych szyb, po drugie - spękania ścian są również w środku, a nie tylko na zewnątrz. - Jak mocniej wieje, to firanki latają i jest naprawdę zimno - mówi.
- W takich warunkach kaloryfery grzeją dwa razy mocniej. Kto za to zapłaci? Już dwa razy odwoływałem się od tej decyzji. Mieszkańcy z mojej klatki, mający takie same uszkodzenia, dostali pieniądze. Ja nie!
- Ta firma chyba płaci na chybił trafił - dodaje żona. - Dzwoniliśmy tam kilka razy, zgłaszaliśmy to również likwidatorowi szkód. Obiecywano nam, że sprawa zostanie załatwiona, bo najprawdopodobniej zaszła pomyłka. Jednak w dalszym ciągu nic się nie zmienia. Nie domagalibyśmy się tych pieniędzy, gdyby sąsiedzi w podobnej sytuacji też ich nie dostali... Coś tu się nie zgadza.
Dodzwoniliśmy się do Centrum Likwidacji Szkód Majątkowych w Katowicach. Poinformowano nas, kto zajmuje się sprawą z Oławy i szczegółowo zna opisywaną przez nas sytuację. Podano również bezpośredni numer na biurko tej osoby. We wtorek kilkakrotnie próbowaliśmy skontaktować się z nią, jednak nikt nie odebrał telefonu. Udało się dzień później, tuż przed wysłaniem gazety do druku. Słysząc w jakiej sprawie dzwonimy, powiedziała:
- Nie będę z panią rozmawiać!
Rozłączyła się. Jednak nasza interwencja błyskawicznie przyniosła efekt. Po pół godzinie odebraliśmy telefon od Stanisława Badury. - Przed momentem zadzwonili do nas z firmy ubezpieczeniowej - mówi. - Przepraszali, że zaszło nieporozumienie. Prosili o podanie numeru konta bankowego. Pieniądze mają być dzisiaj wysłane. Dziękuję za waszą interwencję, nas odsyłali kilka razy z kwitkiem...
Bez celu
Lokatorzy domagają się spotkania z władzami spółdzielni, w obecności dziennikarzy z telewizji i prasy. Prawdopodobnie nic z tego nie wyjdzie, ponieważ jedna ze stron nie będzie w nim uczestniczyć. - Nie widzimy celu w organizowaniu takiej debaty - mówi Lucjan Mróz. - Wszyscy lokatorzy są na bieżąco informowani o działaniach, związanych z budynkiem. W ciągu kilku najbliższych dni nic nowego się nie wydarzy. Jeśli tylko zawrzemy umowę z wykonawcą prac remontowych, natychmiast o tym powiadomimy. Każda rodzina ma indywidualny problem i ciężko będzie dyskutować w grupie. Nikomu nie odmawiamy rozmowy, dla każdego z poszkodowanych mamy czas i nikogo nie wyprosiliśmy ze spółdzielni. Takie spotkanie z grupą niczego nie zmieni. To nie ma sensu...
Jeszcze nie wiadomo, jakie będą koszty remontu zniszczonej części budynku. Większość pokryje ubezpieczyciel. Jeżeli będzie taka potrzeba, resztę dopłaci spółdzielnia. Śledztwo w sprawie tragicznych wydarzeń z 22 grudnia wciąż trwa.
Tekst i fot.: Agnieszka Herba
[email protected]
Napisz komentarz
Komentarze