Chodzi o zatory lodowe na Odrze. Z reguły groziły powodzią. Trwała wielka batalia - nie zawsze skuteczna - o uchronienie naszego powiatu przed klęską żywiołową. Wprawdzie nawet latem zdarzały się wielkie wody, choćby w lipcu 1997, ale po zimie problemy stwarzała piętrząca się kra. Tym razem lodu nie ma i prawie nie było, nie tylko u nas, także na śląskim odcinku tej rzeki. Śnieg trochę padał, ale się topił i spływał. Stwarzał jednak szanse stosownym władzom i służbom, żeby podtrzymać brzydką tradycję lekceważenia prawnych obowiązków. Utrzymywanie zimowego porządku na oławskich chodnikach było raczej szczątkowe, ale skargi przechodniów - masowe. Czy wreszcie doczekamy się koordynowania porządkowych działań i wyciągania konsekwencji za bimbanie z przepisów? Jak na ironię przez tych, którzy je ustanowili...
Wróćmy jednak nad Odrę i do dawniejszych zim. Zwykle skuta lodem, bywała rajem dla licznych łyżwiarzy, którzy bezpiecznie śmigali po równiutkiej tafli. Szczególną atrakcję dla maluchów stanowiły rodzinne spacery po lodzie, z przeprawianiem się na drugi brzeg i z powrotem. Teraz ciarki przechodzą na samą myśl o takich lodowych atrakcjach. Mamy więc przymusowy postęp pod względem bezpieczeństwa, ale jednocześnie odwrót od łyżwiarstwa.
W Jelczu-Laskowicach pomyślano o lodowisku, więc nie tylko młodzież może sobie pohasać. Natomiast oławianie mają na miejscu tylko symboliczny kontakt z łyżwami. Siadają wygodnie przed telewizorem i oglądają popisy mistrzów. Może jednak ktoś i tu pomyśli, żeby po zakończeniu budowy "Term Jakuba" zabrać się teraz za lodowisko w stolicy powiatu?
Tymczasem mamy na temat Odry nutkę optymizmu, a nawet dwie. Pierwsza - że Oława ma swój statek, o czym niedawno informowaliśmy. To szansa na popularne rejsy wycieczkowe, w górę i w dół rzeki. Ambitny "bosman" Tomasz Strażyński zapewne stanie na głowie, żeby spopularyzować wyprawy do Brzegu czy Wrocławia, a nawet dalej. Tymczasem szuka nazwy i pewnie odbędzie się uroczysty chrzest. Popieram jego pierwszą propozycję. Oczywiście "Oława".
To na początek lokalnej floty, bo mogą być potrzebne kolejne statki.
Takie przypuszczenie wynika z drugiej nutki. Otóż prezydent Bronisław Komorowski, składając gratulacje nowo wybranemu prezydentowi Czech, wspomniał o starym projekcie budowy kanału Dunaj - Odra - Łaba. To może być również dla nas! Od Bałtyku po Morze Czarne, także z Oławy i z Ratowic, blisko Jelcza-Laskowic. Strach myśleć o tym, jakie to szanse na wielką turystykę wodną.
Zejdźmy jednak na ziemię, cieszmy się tym, co nas czeka pod koniec maja, właśnie nad Odrą. To "Piana Bosmana". Na tym dorocznym festiwalu wodniackim powetujemy sobie brak lodu w zimie. Podobno jest gwarancja, że nie przeszkodzą dziki, które dawały się we znaki w sąsiednim terenie. Podobno zniknie ta plaga, o co zadbały miejskie władze. Tym razem dużo skuteczniej niż o zimowe chodniki w Oławie. Na razie szykujmy się do Wielkanocy.
Edward Bykowski
Reklama
Marzec dopiero w połowie, ale już wiadomo, że pod pewnym względem będzie nietypowy.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze