Ten ciekawy tekst opublikowaliśmy na początku lutego. Ponadto trafił na Węgry w wersji angielskiej, przesłany przez autora do tamtejszego pasjonata historii. Tam stał się sensacją.
Wreszcie znalazł się ślad po 22-letnim lotniku, który zginął w katastrofie pod Sobociskiem, w październiku 1944. Dotąd nie było wiadomo, gdzie pochowano Frigyesa Baraka. Oławianin żmudnie szperał przez lata, w różnych archiwach, polskich i zagranicznych. Wreszcie wyszperał! Okazało się, że młody Węgier spoczął na oławskim cmentarzu, przy obecnej ulicy Kilińskiego.
Ulica jest, ale cmentarza nie ma. Po haniebnej decyzji władz miejskich, 40 lat temu, stał się częścią miejskiego parku. Jeszcze niedawno był metalowy fragment cmentarnej bramy, wrośnięty w drzewo, ale widocznie przydał się komuś, jako złom. Pewnie na piwo...
Tak więc niewiele mówi, że Baraka pochowano w wojskowej kwaterze nr 11, na cmentarzu prawie wiek wcześniej zamkniętym. Ponieważ szpital był po sąsiedzku i z tej samej strony (to obecnie ostatni budynek mieszkalny na Kilińskiego), więc tam trafił węgierski pilot i znalazł swoje ostatnie miejsce na ziemi. Gdzie ono jest? Istnieje cień szansy, żeby je ustalić, choćby w przybliżeniu. Podobno są takie zamiary, że rodzina ma przyjechać z Węgier do Oławy i złożyć kwiaty w stosownym miejscu.
Trwa ustalanie lokalizacji tej kwatery wojskowej, szukanie w starych archiwach. Czy można coś więcej i bliżej? Tu prośba do mieszkańców Oławy. Przejrzyjmy swoje zbiory fotografii, rodzinne albumy. Wprawdzie tuż po wojnie mało kto miał aparat fotograficzny, a film 6x9 to był rarytas, ale ktoś kiedyś mógł pstryknąć, nawet przypadkowo. To były wyraźnie świeże groby na nieczynnym cmentarzu. A może komuś utkwiły w pamięci te szczegóły, gdy w młodzieńczych latach hasał nad Oławką i po sąsiednich cmentarnych alejkach?
Spróbujmy pomóc "bratankom" i poszukiwaczom śladów z dawnych lat. Każdy ślad jest cenny. Czekamy!
Edward Bykowski [email protected]
Reklama
Magyar Kiraly Honved Legiero - to był tytuł publikacji, którą opracował dla naszej gazety Przemysław Pawłowicz. W swojej pasji poszukiwania śladów II wojny światowej zajął się tym razem węgierskim lotnikami, którzy we wrześniu 1944 trafili na niemieckie szkolenie do Marcinkowic
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze