Również długoterminowe prognozy wróżą plusy w noc wigilijną i następne. Pocieszył nas jednak miejscowy amator-meteorolog, który od kilkunastu lat skrzętnie notował te temperatury na oławskiej ziemi. Wedle jego wyliczeń, ta zasada odwrotności rzadko się sprawdzała, najczęściej po wodzie była woda. Jednak ani razu tak się u nas nie zdarzyło, żeby "lodowata" Barbara miała "wodne" święta. Zobaczymy.
Zresztą to nie najważniejsze. Bez względu na pogodę, głównym plusem będzie to, jak przeżyjemy Wigilię i świąteczne dni; jak się zapiszą w rodzinnej kronice lat. Dla najmłodszych, urodzonych w tym roku, będą to pierwsze święta z prezentami pod choinką. Najstarsi powojenni mieszkańcy ziemi oławskiej zasiądą przy wigilijnym stole po raz sześćdziesiąty ósmy. Tyle lat minęło od chwili, gdy się tu znaleźli, w ogromnej większości po wypędzeniu z kresowych stron. Tyle razy przeżywali tutaj pamiątkę narodzenia Bożej Dzieciny. Różne to były wigilie, różne świętowanie. Coraz mniej jest takich, którzy pamiętają pierwsze święta w "nowym świecie". Byli wtedy nastolatkami, a dziś to dziadkowie i babcie, także pra... i nawet prapra...
Oławska pasterka w 1945 roku była niezwykła z wielu względów. Pierwsza po straszliwej wojnie, daleko od rodzinnych stron, w mieście pełnym gruzów i sowieckiego wojska. Tym żołnierzom najbardziej pachniały wysokoprocentowe napoje i kobiety, więc strach było chodzić nocą po ulicach, oświetlanych tylko przez księżyc. Polscy osiedleńcy niezbyt licznie odważyli się na wyprawę do swego kościoła. Zebrali się u stóp Matki Boskiej Pocieszenia, której obraz przyjechał z księżmi oraz mieszkańcami ziemi radziechowskiej. Znalazł swoje miejsce w byłym kościele ewangelickim. U Piotra i Pawła jeszcze funkcjonowała parafia niemiecka. Na tej polskiej pasterce "Bóg się rodził, moc truchlała". Gromko śpiewano kolędy, mieszające się z płaczem, ze łzami radości, wdzięczności i nadziei: "Podnieś rączkę, Boże dziecię...".
W parafiach wiejskich - m.in. w Bystrowicach, Minkinowie, Domajowicach (to ówczesne nazwy!), także w Laskowicach i kilku innych w oławskim powiecie - rozpoczynano Boże Narodzenie proporcjonalnie liczniej. Tam było bezpieczniej, bez ludzi w obcych mundurach. Także na świątecznych stołach była większa obfitość niż w mieście, co oczywiste ze względu na płody ziemi i gospodarstwa. W Oławie też osiedlili się rolnicy, nie tylko na Lipowej. Paru zadbało o urozmaicenie drugiego dnia świąt. Zaprzęgli konie do sań, do nich podczepiali się chętni z saneczkami. Kulig krążył po mieście i wokół ratusza. Tak bywało również w kolejnych latach.
Nasi informatorzy o pierwszej pasterce zgodnie pamiętają, że wtedy był mróz i śnieg. Dużo śniegu. To nie przeszkadzało kolędnikom. W świąteczne popołudnia i wieczory starali się nie opuścić żadnego domu, na którym wisiała biało-czerwona chorągiewka. To był znak, że tu mieszkają Polacy.
Minęło 68 lat. Trzy pokolenia. Zmienił się świat. Pozostały wspomnienia. Miłe i bolesne. Jest jednak nadzieja. Bez niej życie zamiera. Nie liczmy na aurę. Liczmy na siebie. Zadbajmy o pogodę ducha. O szczerą radość. O miłość bliźniego. Wesołych Świąt!
Edward Bykowski
Reklama
Bez względu na pogodę...
Mroźny i śnieżny czwarty dzień grudnia nie ucieszył tych, którzy marzą o bieli na święta. Wedle przysłowia te dni mają przeciwną pogodę. Jeśli Barbara po lodzie, to Boże Narodzenie po wodzie. I odwrotnie
- 23.12.2012 12:52 (aktualizacja 27.09.2023 16:34)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze