Oława Sesja RP
- Zabieram głos w imieniu grupy wyborców, którzy pytają mnie o charakter instalacji na ulicy 3 Maja i jej okazjonalność - mówiła radna Grażyna Nosek-Baran (PO) na sesji Rady Powiatu, 28 listopada. - Jak długo będzie ona trwała? Ta instalacja to szantaż emocjonalno-moralny! Radna zwróciła także uwagę na lokalizację muru, mówiąc, że są ludzie, którzy wiedzą, gdzie jest - zgodne z historią - miejsce dla fragmentu muru.
Inicjator przedsięwzięcia, etatowy członek Zarządu Powiatu Tomasz Kołodziej, odpowiadał, że wie, gdzie przebiegało ogrodzenie, za którym była "okupacyjna armia radziecka". Instalacja ma pokazać te czasy oraz polską drogę do wolności - walkę z faszyzmem i komunizmem: - Nie jest okazjonalna i będzie stała, aż władze powiatu nie zadecydują inaczej. Od 1920 roku komunizm próbował zawładnąć Polską. Udało się w 1945, a 20 lat temu wyszły z Oławy radzieckie wojska. Uważam, że w Oławie można to pokazać w aspekcie lokalnym.
Grażyna Nosek-Baran nie zgodziła się z tym "wywodem", nazywając go "manipulacją historyczną". Mówiła, że pyta w imieniu mieszkańców, którym się to nie podoba. Rozumie wizję Kołodzieja, ale są tacy, którzy się z tym nie zgadzają. Należy się liczyć z opinią mieszkańców miasta, którzy się z nim utożsamiają: - Nie chciałabym zobaczyć na Ukrainie instalacji "Bij Polaka!" - przekonywała radna. - To pogląd wielu mieszkańców Oławy.
Tomasz Kołodziej twierdził, że to nie wizja, ale prawda historyczna. Jego zdaniem utożsamianie Rosjan z bolszewikami jest bardzo krzywdzące: - Są pomniki, pokazujące zbrodnie nazistowskie i nie widzę, żeby Niemcy protestowali!
Taka argumentacja nie przekonała Krystyny Cecko (BBS). Radziła Kołodziejowi, aby przeczytał ze zrozumieniem i głęboko przeanalizował opublikowany w "GP-WO" list nauczyciela religii Tomasza Wilgosza (nr 47, z 22 listopada) oraz zastanowił się, czy napis "Bij bolszewika" pod szkołą jest adekwatny do tego, czego uczy się młodzież. Jej zdaniem na wątpliwości i pytania radnych powinien reagować starosta Zdzisław Brezdeń, który jest odpowiedzialny za to, co się stało.
Zdaniem starosty, pewne prawdy historyczne muszą być przedstawione w sposób jasny i prosty. Uważa, że wokół instalacji tworzy się "dziwna atmosfera": - Jednym się podoba, innym nie. IPN pozytywnie odniósł się do napisu na tablicy, nie można pewnych rzeczy zamiatać pod dywan!
W dyskusji padło wiele argumentów o charakterze historycznym - że zwycięstwo nad bolszewikami z 1920 roku powstrzymało rozwój komunizmu, że powinniśmy być z tego dumni, że bolszewicy już nie istnieją, a słowo "bicie" też jest elementem historycznym - pojawia się w hymnie narodowym i na plakatach. - Nie powinniśmy się bać plakatów i symboli - przekonywał Przemysław Pawłowicz (PO).
Radny zaproponował zorganizowanie debaty na temat tablicy. Kołodziej przekonywał, że są mieszkańcy, którzy wyrażają pozytywne opinie na ten temat i nic nie stoi na przeszkodzie, aby inne grupy stawiały w mieście inne tablice. Plakat, nawiązujący do wojny polsko-bolszewickiej, wybrali młodzi ludzie, a instalacja w pełni oddaje treść stosunków polsko-radzieckich. Krystyna Cecko ubolewała nad tą dowolnością. Jej zdaniem, plakat i napis są agresywne i nie wyglądają właściwie w sąsiedztwie szkoły.
Pojawiły się także wątpliwości formalne. Przedstawiły je radne BBS - Krystyna Cecko i Ewa Szczepanik: - Czy to, co stoi na 3 Maja, to pomnik, czy chwilowa dekoracja? Jeżeli pomnik, to Rada Powiatu nie wyrażała swojego zdania, a jeżeli element do inscenizacji, która odbyła się 11 listopada, to powinien zniknąć. Krystyna Cecko pytała, czy napis "Bij bolszewika" tam zostanie?
- Słyszymy, że IPN zatwierdził napis, ale chyba nie zatwierdził lokalizacji graffiti - mówiła Ewa Szczepanik. - Ten obiekt (nie pomnik, bo nie było procedury) jest umieszczony w pasie drogowym, a to regulują odpowiednie przepisy.
Sprawy nie rozstrzygnięto, każdy pozostał przy swoim zdaniu. Pojawiły się jednak zarzuty, że Zarząd Powiatu konsultował z radnymi jedynie treść napisu na tablicy, a nie całość instalacji, bo działano w pośpiechu. Krystyna Cecko twierdziła, że radni otrzymali od starosty "dyrektywę", aby ten temat rozpatrywać na posiedzeniu bez udziału mediów.
Monika Gałuszka-Sucharska
Napisz komentarz
Komentarze