Wysadzenie jelczańskiego wieżowca potraktowano jako sensację, Niszczenie tego gmachu całkiem inaczej przeżywali liczni mieszkańcy szeroko pojętej ziemi oławskiej i dalszej okolicy, włącznie z Wrocławiem. Jako smutne pożegnanie.
To był swoisty pogrzeb symbolu fabryki, przez którą przewinęło się łącznie kilkadziesiąt tysięcy pracowników. Uczyli się zawodu, wielu kończyło przyzakładowe szkoły, potem studia, głównie politechniczne. Trafiali do Jelcza młodzi z całej Polski, osiedlali się, zakładali rodziny. Również dzięki nim i dla nich oraz dla tubylców powstało miasto Jelcz-Laskowice, a Oława trzykrotnie urosła.
Na egzekucję patrzyli z łezką w oku niektórzy dawni jelczanie, bez względu na to, co i jak tu przeżywali przez lata. Nie mogli pogodzić się z tym, że władze miasta i gminy nie dogadały się z powiatem i syndykiem, żeby wykorzystać ten budynek na swoją centralną siedzibę. Różne strony podchodziły do tej sprawy jak przysłowiowy pies do jeża. Syndyk upadłej fabryki załatwił najprościej. Sprzedał wieżowiec wraz z wielkim placem "za grosze". Tyle otrzyma nowy właściciel za metale i odpady z gruzowiska. Zatem plac będzie miał całkiem za darmo i na nim może zarobić. Czy władze gminy nie stać było na taką transakcję? To pytanie retorycznie, a odpowiedź nie przynosi chwały.
Jelczańskie wydarzenie z początków drugiej połowy października kojarzy się trochę z tym, co będziemy przeżywali w pierwszych dniach listopada, na wszystkich cmentarzach w naszym powiecie. Smutek, zaduma. Odwiedzimy świątecznie tych, którzy wyprzedzili nas w drodze do wieczności. Od połowy miesiąca nasilało się porządkowanie mogił. W dniu Wszystkich Świętych chyba nie będzie zapomnianych grobów. Oby się nie sprawdziły przepowiednie pogodowych wróżbitów, którym wychodziło zimno z deszczem i nawet ze śniegiem. Bez względu na to, życie naszych miast i wiosek będzie pogodnie tętniło tam, gdzie odbywają się w ciągu roku najsmutniejsze uroczystości. Zapalimy lampki wśród pięknych kwiatów. Zmówimy zdrowaśki. Będzie czas na rozpamiętywanie tego, co było, minęło i nigdy nie wróci. Polećmy również myślą tam, gdzie śpią snem wiecznym nasi przodkowie. Dla większości to dalekie Kresy, może inne strony świata. Nie zabraknie spotkań po latach. Nie z wszystkimi się spotkamy na naszych cmentarnych alejkach, jak bywało w poprzednich latach. Znowu przybyło mogił. Takie jest życie. Pozostały wspomnienia...
Edward Bykowski [email protected]
Reklama
Wspomnienia, wspomnienia...
- 31.10.2012 16:30 (aktualizacja 15.08.2023 12:23)
Miał 33 lata. Skończył żywot 18 października. Głośno było o tym w całej Polsce. Pokazywano wielokrotnie we wszystkich stacjach telewizyjnych, mówiono w radiu, pisano w gazetach.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze