Jelcz-Laskowice. Odkopane
Jeden z uczniów Iwony Płaczek, nauczycielki z Publicznego Gimnazjum nr 2 w Jelczu-Laskowicach i autorki książek o historii miasta, przyniósł do szkoły dziwne blaszki. Trafił na zbiór metalowych tabliczek w okolicach jelczańskiego wieżowca, gdzie prowadzono roboty ziemne. - Zebrałam pierwszą partię - było to ok. 50 tabliczek - opowiada Iwona Płaczek. - Ponieważ współpracuję z archiwum Gross-Rosen, zawieźliśmy je do Wałbrzycha, żeby je sprawdzić i opisać. Okazało się, że prawdopodobnie są to identyfikatory pracowników cywilnych, którzy nadzorowali pracę więźniów obozu "Fünfteichen" w zakładach zbrojeniowych Kruppa.
Niemiecka biurokracja
Blaszki były częściowo zniszczone i mocno zabrudzone. Uczniowie Iwony Płaczek czyścili je wykałaczkami i wacikami, mozolnie odczytywali napisy. To była nadzwyczajna lekcja historii, wspaniała przygoda, a jednocześnie mozolna praca. Uczniowie zrobili opracowania eksponatów. Z kupki nieokreślonych metalowych blaszek powstał spory, niecodzienny i oryginalny zbiór eksponatów. Wszystkie miały ten sam schemat informowania o pracownikach. Na identyfikatorach oprócz nazwisk są informacje, czy pracujący to "Häftling", czyli więzień, kiedy został zatrudniony w zakładach Kruppa, kiedy się urodził. Zawierają także informację o narodowości i stanie cywilnym, a nawet o zawodzie wyuczonym i wykonywanym. Jest też liczba mówiąca o tym, ile dzieci miał pracownik. Niektóre identyfikatory zostały wykorzystane dwa razy, o czym świadczą podwójne tłoczenia.
Ślady historii
- Gdy zaczęliśmy szukać informacji, okazało się, że nie ma takich tabliczek nigdzie poza naszym "Fünfteichen" - mówi Iwona Płaczek. - Jeżeli były przy innych zakładach zbrojeniowych, to zostały porządnie i doszczętnie zniszczone. Z naszych zbiorów część tabliczek była nadtopiona, więc prawdopodobnie niszczono je. Budynek, w którym były przechowywane, mógł zostać podpalony. Pracownicy cywilni prawdopodobnie mieli swoje domki w okolicach dzisiejszej plebanii, przy ulicy Oławskiej. Po jednej stronie był obóz Laskowice, przeniesiony w 1943 do Miłoszyc, a po drugiej - baraki, w których mieszkali pracownicy obozu, z prawem ich opuszczania w dowolnym czasie. Niewykluczone, że jest jeszcze jedno miejsce, gdzie można znaleźć takie tabliczki - to okolice Łodzi.
Ważne dla miasta
Iwona Płaczek przekazała zbiór oraz opracowania, przygotowane przez młodzież, do Instytutu Pamięci Narodowej. W zamian otrzymała listę ponad stu osób, zidentyfikowanych na podstawie tabliczek. To ważne, bo pani Iwona często jest proszona w odnajdywaniu osób, które zginęły podczas wojny, a różne tropy prowadzą rodziny w rejon Jelcza-Laskowic.
IPN podziękował historyczce za przekazanie zbiorów i obiecał, że będą one dobrze służyły ludziom, a o każdym kroku, związanym z identyfikatorami, będzie na bieżąco informowana.
Czy jest szansa, że kiedyś będą mogli je oglądać mieszkańcy gminy Jelcz-Laskowice w izbie muzealnej, planowanej przez władze lokalne? Czas pokaże!
Tekst i fot.: Monika Gałuszka-Sucharska
Napisz komentarz
Komentarze