W czołówce "Cudu nad Wisłą" z nazwiska wymienionych jest tylko kilku aktorów. Brakuje danych odtwórcy jednej z drugoplanowych postaci - Wojtusia Granowskiego, syna właściciela majątku. To właśnie tę rolę, według Małgorzaty, miał zagrać jej ojciec. W momencie powstawania filmu miał 9 lat. Chłopiec mniej więcej w tym wieku przez większość czasu przewija się przez ekran. - Myślę, że to jest mój ojciec - mówi Gołębiewska. - Podobnie twierdzi moja o kilka lat starsza siostra. Tato często w domu chwalił się, że grał w tym filmie, lecz nigdy nie mieliśmy okazji go wspólnie obejrzeć. Nie mam fotografii ojca z tego okresu, ale podobieństwo widać nawet na późniejszych zdjęciach.
Miłość do aktorstwa
Rodzice Małgorzaty popełnili mezalians. Jej matka pochodziła z prostej rodziny, ale nie było większych problemów ze ślubem. Żyli szczęśliwie w Warszawie do wybuchu II wojny światowej. Ojciec był technikiem budowlanym, w 1939 roku brał udział w kampanii wrześniowej, bronił twierdzy Modlin. Po kapitulacji przebywał w obozie jenieckim, z którego uciekł. Do końca wojny musiał się ukrywać.
Po 1945 rodzina przeniosła się do Mrągowa. Tam pod koniec tego samego roku rodzice Małgorzaty zajęli się organizacją jasełek. - Pamiętam, że wtedy tato grał Heroda, a ja sierotkę - opowiada. - Wiele osób brało udział w spektaklu, widownia bardzo się wzruszyła, bo to było pierwsze takie przedstawienie po wojnie. Od tego momentu rodzice angażowali się w podobne projekty. Z ich inicjatywy powstał zespół folklorystyczny "Wesele mazurskie". Członkowie mieli tradycyjne stroje, śpiewali ludowe piosenki i tańczyli. Raz byliśmy nawet na występie w Pałacu Kultury i Nauki. Mam gdzieś zdjęcie, na którym prezydent Bierut dziękuje rodzicom. Niestety, niedługo potem, z różnych przyczyn, zespół się rozpadł.
Pomimo angażowania się w miejscową kulturę, życie Zbigniewa Mączyńskiego nie było łatwe. Małgorzata wspomina, że był nękany za swoje pochodzenie. W 1946 roku ktoś dźgnął go nożem w klatkę piersiową, na szczęście rana nie była głęboka. Pod koniec lat czterdziestych zesłano go na roboty przymusowe w kopalni. Niestety, Małgorzata nie pamięta dokładnie gdzie i z jakiego powodu. Wrócił do domu po kilku miesiącach. Po rozpadzie "Wesela mazurskiego" nie zajmował się więcej podobnymi rzeczami, ale do końca życia interesował się kinem i teatrem. Zbigniew Mączyński zmarł w 1991 roku.
Piotr Turek
Napisz komentarz
Komentarze