Oława
- Dlaczego zdecydowała się pani kandydować na stanowisko dyrektora Ośrodka Kultury? To chęć ambicji i dalszego rozwoju, czy może reakcja na to, co działo się w gminie Oława? Nie jest tajemnicą, że wójt Jan Kownacki miał inną wizję dotyczącą kultury i funkcjonowania Gminnego Centrum Kultury Sportu i Rekreacja, którego była pani dyrektorem...
- Kiedy kilka lat temu przystępowałam do konkursu na stanowisko inspektora ds. kultury w Urzędzie Gminy, poinformowano mnie, że docelowo powstanie centrum kultury. Po drodze pojawiła się wersja, aby pod zarząd centrum przekazać również obiekty sportowe oraz świetlice wiejskie. Podczas przesłuchania przedstawiłam swoją wizję kultury i została ona zaakceptowana, konsekwentnie więc ją realizowałam. Uważam, że działania które podejmowałam, sprawdziły się. Po zmianie władz wójt Jan Kownacki przedstawił swoją koncepcję - miał do tego prawo - jednak różniła się od mojej i trudno było się porozumieć. W tym czasie pojawiła się informacja na temat konkursu na stanowisko dyrektora Ośrodka Kultury, postanowiłam podjąć wyzwanie i złożyć ofertę. Uznałam, że jest to szansa na dalszy rozwój i realizację moich zamierzeń oraz pomysłów. To po prostu naturalny postęp w mojej drodze zawodowej.
- Ledwo wygrała pani konkurs a już niektórzy mówili, że wynik i tak był do przewidzenia. Wszystko przez jeden z wymogów - znajomość języków obcych. Obok standardowego, jakim jest angielski, znalazł się także włoski. Ze wszystkich kandydatów tylko pani bardzo dobrze go zna...
- To nie ja powinnam odpowiadać na to pytanie, a osoby, które tworzyły ogłoszenie. Znam również angielski, może nie w takim stopniu jak włoski, ale sobie radzę. Myślę, że jeżeli chodzi o wymagania dotyczące szefa instytucji kultury, są ważniejsze kryteria, np. umiejętność zarządzania zespołem lub podejmowania decyzji w sytuacjach kryzysowych, doświadczenie na stanowisku kierowniczym bądź znajomość przepisów finansowych i administracyjnych.
- Rozpoczynając pracę w oławskim OK, powiedziała pani, że ośrodek powinien być bardziej otwarty na ludzi. Do tej pory nie był?
- Przy tworzeniu koncepcji pracy zastanawiałam się, gdzie tkwi problem związany z działalnością OK. Byłam zapoznana z jego ofertą, wiedziałam, że dzieje się tutaj sporo, a jednak ciągle było słychać głosy z zewnątrz, że ośrodek funkcjonuje nie tak jak powinien, więc próbowałam znaleźć źródło problemu. Dlatego chcę podjąć działania w celu pozyskania certyfikatu aktywności lokalnej. Nie papier jest tu najważniejszy, ale korzyści z warsztatów, prowadzonych dla mieszkańców i pracowników lokalnych instytucji i organizacji. CAL funkcjonuje od 10 lat, to metoda proponowana na rzecz rozwoju społeczności lokalnej. Pozwala wydobyć potencjał mieszkańców i organizacji funkcjonujących w danej społeczności.
- Uważa pani, że oławianie dadzą się w to wciągnąć i tłumnie będą przychodzić na wszystkie wydarzenia kulturalne?
- Uważam, że się uda. Zaangażowanie osób w różnego rodzaju działania jest dobrym sposobem na to, aby mogły z bliska przyjrzeć się pracy ośrodka, a jednocześnie nauczyć się współpartycypować i współdecydować o tym, czego tak naprawdę chcą. Potrzebna jest diagnoza oczekiwań i przygotowanie takiej oferty, która będzie zaspakajała jak najwięcej gustów. Planujemy organizację różnego rodzajów warsztatów, które mają poprzedzać imprezy, dzięki temu przygotujemy również wolontariuszy. To będzie dobry sposób na edukację, osoby przychodzące do OK, utalentowane artystycznie, będą mogły się rozwijać. Będzie także miejsce na współpracę z organizacjami pozarządowymi. Jesteśmy otwarci na wszystkich i na wszystkie głosy.
- Sama daje pani dobry przykład aktywności i nie opuszcza żadnej imprezy, na którą jest zapraszana. Całkiem inaczej niż poprzednik.
- Trzeba dawać dobry przykład. Jak można kogoś na coś skutecznie zapraszać, skoro samemu się nie uczestniczy w wydarzeniach? Poza tym mam szerszy pogląd na to, czego ludzie oczekują. Oddając pole działania społeczności lokalnej, można się spodziewać, że będzie bardziej zaangażowana.
- Jedna z pierwszych decyzji to reaktywacja Dyskusyjnego Klubu Filmowego. To ma być jeden z elementów włączania społeczności lokalnej w działalność OK? Sprawdzi się w dobie multipleksów i komercyjnych filmów, oglądanych z popcornem w dłoniach?
- Uważam, że DKF się sprawdzi. Kluby filmowe kilkadziesiąt lat temu miały się bardzo dobrze, teraz jest gorzej. We Wrocławiu z kilkunastu zostały trzy, ale jestem przekonana, że w Oławie ten pomysł spotka się z zainteresowaniem. Klub proponuje coś więcej niż zwykłe projekcje filmowe w multipleksach. Takie spotkania to nie tylko oglądanie interesującego i ambitnego kina, ale także rozmowa uczestników, spotkania z ludźmi branży filmowej oraz wymiana poglądów.
- Jak teraz będzie wyglądała kultura w Oławie? Odchodząc, Marek Rostecki mówił, że nie wyobraża sobie, by ktoś na tym stanowisku nie miał wizji.
- To naturalne. W połowie przyszłego roku do użytku zostanie oddane Centrum Współpracy Europejskiej. Będziemy wtedy dysponować m.in. dużą salą widowiskową, wykorzystywaną również jako kinowa, i studiem nagrań. Dzięki temu rozszerzymy naszą ofertę kulturalną. Nie ukrywam, że stawiam na edukację. Odbiorców należy wychowywać, dlatego przewiduję organizację cyklicznych spotkań m.in. dla dzieci i młodzieży, które pozwolą na zapoznanie się z różnymi formami sztuki, np. muzyki, począwszy od jazzu po operową. Widzę także szansę dla Oławy w związku z wydarzeniem w 2016 roku, kiedy Wrocław będzie europejską stolicą kultury. Obiekt będzie doskonałym zapleczem do rozwoju już istniejących wydarzeń, takich jak KID czy wstępnie planowane festiwale np. poezji śpiewanej. Nie ukrywam, że szukamy wsparcia u silniejszych partnerów, takich jak Ośrodek Kultury i Sztuki we Wrocławiu, starając się brać udział w sieciowaniu instytucji kultury i wymianie repertuaru. To stwarza nam większe możliwości.
- Co będzie tworzyło oś działalności Ośrodka Kultury?
- Planujemy festiwale, na których będziemy odkrywać oławskie talenty, teatry, widowiska filmowe, które byłyby prezentowane podczas imprez plenerowych. Chciałabym, żeby imprezy typu Dni Koguta czy festiwal Teatrów Ulicznych były bardziej rozbudowane i skupiały się nie tylko na prezentacji naszej lokalności, ale żeby zapraszano na nie osoby z innych europejskich miast. Przy współpracy z Teatrem Formy istnieje szansa na rozszerzenie formuły festiwalu o pokazy filmowe i ciekawe widowiska muzyczne. Nie ukrywam, iż moim marzeniem jest stworzenie raz w roku kulturalnego weekendu, kiedy oławskie ulice i ciekawe zakątki będą żyły sztuką przez 24 godziny na dobę.
- Czego w tym roku można się spodziewać na Dniach Koguta?
- Impreza będzie trwała trzy dni. Ostatni poświęcony jest rekreacji, będzie m.in. Bieg Koguta i turniej bokserski. My jako ośrodek koncentrujemy się na pierwszych dwóch - 1 i 2 czerwca. Impreza odbędzie się w Rynku. W związku z tym, że 1 czerwca to międzynarodowy Dzień Dziecka, oferta, przynajmniej podczas pierwszych godzin, będzie adresowana do dzieci. Zamiast korowodu, będzie prezentacja ubierania kogutów. Każda szkoła będzie miała do dyspozycji makietę koguta oraz do pomocy szczudlarza. Około godziny 18.30 - pierwszy z koncertów, na dużej scenie zaprezentuje się zespół "Me Myself And I". Potem rozstrzygnięcie konkursu "Masz talent", finaliści wystąpią na dużej scenie. Około godziny 20.00 inscenizacja historyczna przed ratuszem, połączona z oficjalnym otwarciem budynku po remoncie. Będzie można także oglądać wystawę fotograficzną, zwieńczenie konkursu pt. "Moja Oława". Chętni zwiedzą ratusz. Około godz. 21.00 koncert Waldemara Malickiego "Filharmonia dowcipu", interesujące muzyczne show, z udziałem chóru i orkiestry symfonicznej oraz oczywiście Waldemara Malickiego. Podczas drugiego dnia proponujemy koncert, przygotowany przez oławskich solistów i zespoły. O godz. 19.30 zaprezentuje się wrocławski zespół "The Crackers", a o 21.00 gwiazda wieczoru, grupa "Raz, Dwa, Trzy".
- Przeniesienie imprezy do Rynku i rezygnacja z korowodu to pierwsze efekty słuchania różnych głosów?
- Na pewno tak. Słuchałam różnych opinii i pomysłów. Doszłam do wniosku, że jeżeli korowód budził skrajne emocje i był różnie odbierany, to należy szukać innego rozwiązania, które będzie przyjemnością, a nie obowiązkiem.
- Jakie wydarzenie może być wizytówką Oławy? Co możemy zaproponować innym miastom oprócz koncertów? Do tej pory charakterystyczną imprezą był Dzień Koguta, ale wydaje się, że z roku na rok coraz mniej koguta w kogucie.
- Na pewno ciągle taką imprezą mogą być Dni Koguta. Być może kiedyś zastąpimy nazwę na Dni Miasta Oławy, a np. jeden dzień nazwiemy Dniem Koguta, wtedy można byłoby uwypuklić wszystkie elementy związane z herbem miasta. Jest to kwestia otwarta. Natomiast przed nami realizacja pomysłu promującego naszych lokalnych artystów, np. w formie festiwalu. Wydarzenie, które będzie wspierane przez profesjonalistów branży rozrywkowej.
- Wśród kilku dużych imprez w Oławie pojawiła się kolejna - "Piana Bosmana". Co pani o niej sądzi? Zgodnie z zapowiedziami jej organizatorem za rok będzie Ośrodek Kultury. Wydział Promocji widzi w niej szansę na promocję miasta i uważa ją za jedną z najważniejszych, choć tak naprawdę sama impreza nie odbywa się nawet na terenie Oławy.
- Odbywa się częściowo na terenie miasta i gminy Oława, to tereny zbieżne. Uważam, że pomysł jest bardzo dobry, przede wszystkim dlatego, że wyszedł właśnie od społeczności lokalnej, osób, które pasjonują się tematem Odry. Co do tego, czy będzie to impreza najważniejsza w mieście, zadecydują sami mieszkańcy, którym pomysł się spodoba, albo nie.
- Co do tej pory nie podobało się pani w działalności OK?
- Ubolewałam nad tym, że słyszałam tak mało o tym, że dzieje się coś dobrego w ośrodku. Jak już wcześniej mówiłam, z różnych stron dochodziły głosy, że brakuje wydarzeń w OK. Chcę, żeby takie myślenie uległo zmianie. Trzeba uświadomić ludzi, że warto głośno mówić o potrzebach i o tym, jak ważna jest współpraca.
- Wśród niektórych krążyła opinia, że więcej się dzieje w mniejszej miejscowości naszego powiatu, w Jelczu-Laskowicach.
- Na pewno nie zamierzamy konkurować z nikim, taka rywalizacja nikomu nie służy. Jestem otwarta na współpracę i uważam, że wspólnie można więcej zdziałać. Do tej pory pokrywały się dwie duże imprezy w powiecie - oławska Majówka i Dni Jelcza-Laskowic, m.in. dlatego w tym roku ograniczyliśmy naszą Majówkę do jednego dnia. Odbędzie się ona 3 maja - to ważna data w naszym kalendarzu, święto państwowe i jednocześnie otwarcie sezonu imprez plenerowych.
- Będą zmiany personalne w OK?
- Stanowiska jakie stworzono w ośrodku ostatnio, są związane z europejskim programem i te etaty jesteśmy zobowiązani utrzymać co najmniej przez pięć lat, co doskonale się sprawdza i uzupełnia administrację Ośrodka. Wychodzę z założenia, że należy maksymalnie wykorzystać potencjał pracowników. Najwyższy czas, aby kadra uzyskała również wsparcie merytoryczne w postaci szkoleń. Od zespołu zależy powodzenie wielu przedsięwzięć. Zależy mi, aby było jak najwięcej kółek hobbistycznych i warsztatów, do tego są także potrzebni ludzi. Zatem nie będzie zmian kadrowych, tylko maksymalne wykorzystanie potencjału pracowniczego.
- Co chciałaby pani, żeby myśleli za kilka miesięcy mieszkańcy Oławy o ośrodku?
- Chciałabym, żeby mówiono, że mamy dobrą bazę, która potrafi przyciągnąć mieszkańców, a oferta jest dla nich konkurencyjna w porównanie z innymi kulturalnymi punktami na planie miasta. Ośrodek ma dużą szansę stać się inkubatorem kultury. Chcę pokazać i uświadomić ludziom, że kultura jest sposobem na życie, a nie tylko dodatkiem do niego. Dlatego wierzę, że ośrodek zaproponuje w miarę uniwersalną ofertę, aby każdy mógł z niej skorzystać.
Reklama
Chce słuchać i aktywizować mieszkańców Z Anną Ślipko, nową dyrektor Ośrodka Kultury, rozmawia Malwina Gadawa
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze