Oława Trwają roczne zebrania
- Kilka tygodni temu, pod koniec stycznia, zorganizował pan w oławskim Ośrodku Kultury zebranie z udziałem członków zarządów, a także zarządców wspólnot mieszkaniowych. Nie cieszyło się ono zbyt dużym zainteresowaniem mieszkańców.
- Traktując to trochę mniej poważnie, mógłbym odpowiedzieć, że wybrałem zły termin, bo akurat wtedy reprezentacja Polski w piłce ręcznej grała ważny mecz z Niemcami, na mistrzostwach Europy. Ale tak na serio, to rzeczywiście liczyłem na większą frekwencję. Z drugiej strony, oceniając dyskusję na tym spotkaniu, mogę przypuszczać, że przyszli głównie ci, którzy z różnych powodów mają problemy w swoich wspólnotach i nie potrafią ich sami rozwiązać. Jeśli takich właśnie osób nie przyszło do OK zbyt dużo, to dobrze świadczy o zarządach wspólnot oraz o zarządcach...
- Wiele osób często myli zarząd wspólnoty z jej zarządcą.
- To być może efekt podobnie brzmiącej nazwy. Zarząd wspólnoty, najczęściej trzyosobowy, wyłaniany jest z grona właścicieli, którzy stanowią daną wspólnotę. Zarządca natomiast, to z reguły osoba fizyczna lub profesjonalna firma, wynajmowana przez zarząd wspólnoty do bieżącego kierowania jej sprawami, a więc do obsługi administracyjnej mieszkańców oraz technicznej budynku lub budynków danej wspólnoty.
- Na wspomnianym spotkaniu podawał pan sporo danych statystycznych, które obrazują stan oławskich wspólnot mieszkaniowych. Czy mógłby je pan przybliżyć także naszym czytelnikom?
- Jeśli chodzi o zasoby mieszkaniowe gminy miejskiej Oława, to dysponuję pełnymi danymi z końca 2010 i tylko niektórymi na dzień 31 grudnia ubiegłego roku, bo bieżąca sprawozdawczość statystyczna jest jeszcze w trakcie tworzenia. Pod koniec 2010 gmina była właścicielem 85 budynków mieszkalnych, a pod koniec 2011 - już tylko 79. Chodzi tu o budynki, których jesteśmy stuprocentowym właścicielem, bądź mamy tam większość, czyli ponad 50 procent powierzchni stanowi własność komunalną. Liczba lokali komunalnych zmniejszyła się z 1518 na koniec 2010, do 1480 w dniu 31 grudnia 2011. To oznacza, że w 2011 wykupiono 38 mieszkań. To także spowodowało wzrost liczby budynków wspólnotowych. Pod koniec 2010 było ich 169, a w rok 2012 wkroczyliśmy z liczbą 174 domów wspólnotowych.
- Kto w mieście zarządza wspólnotami?
- Największym zarządcą jest firma Bronisława Paszyńskiego ZNiB "Wspólnota", która ma pod opieką 68 wspólnot, a także gospodaruje mieniem komunalnym w mieście. Drugim dużym zarządcą jest wrocławska spółka "Atena", która kiedyś także administrowała w budynkach komunalnych. Obecnie opiekuje się 57 wspólnotami. Trzecim z kolei podmiotem, pod względem liczby posiadanych wspólnot, jest Małgorzata Marek, która ma ich 33. Mniejsi zarządcy, to firma BLD, której podlega 11 wspólnot, Powszechna Spółdzielnia Mieszkaniowa, której prezesem jest Tomasz Frischmann, administrująca trzema budynkami wspólnotowymi, oraz firma "Capital", która ma tylko jedną wspólnotę, przy placu Zamkowym 22. Jest także jedna wspólnota w Oławie, przy ulicy 3 Maja 27, którą pan redaktor świetnie zna, i która sama się zarządza. Te wszystkie dane, o których teraz mówię, dotyczą wspólnot, powstałych na bazie mieszkań komunalnych i z udziałem gminy jako jednego z właścicieli. Jest teraz w mieście coraz więcej wspólnot w nowo powstałych budynkach deweloperskich, są też jeszcze takie, które utworzyły się w budynkach poradzieckich. Tam kiedyś miasto jednorazowo lub w krótkim odstępie czasu wyprzedało wszystkie lokale. Siłą rzeczy, jako samorząd miejski, tymi wspólnotami się nie zajmujemy, co nie znaczy, że ich los jest nam całkowicie obojętny. My tylko nie mamy praktycznie żadnych instrumentów prawnych, by w jakikolwiek sposób ingerować w sprawy takich właśnie wspólnot.
- Na szczęście nie ma chyba takiej potrzeby.
- Zdarzają się czasami prośby o interwencje, bywa że w śmiesznych, przyziemnych sprawach, ale faktycznie to są incydentalne przypadki.
- Znacznie więcej problemów jest w tych wspólnotach czy zasobach, w których gmina ma spore lub nawet decydujące udziały. Co jakiś czas piszemy na łamach gazety o problemach tych wspólnot, typu cieknące dachy czy zimne kaloryfery, i z reguły trafiamy na firmę pana Paszyńskiego, jako na zarządcę.
- To wynika zapewne z tego, że Bronisław Paszyński ma pod sobą najwięcej wspólnot, a także komunalne budynki socjalne, skąd pochodzi gro skarg czy próśb o interwencję. Staram się w takich przypadkach szybko i na bieżąco interweniować, ale muszę powiedzieć, że nie zawsze skarżący się mają rację. Najlepszy przykład z ostatnich dni to te zimne kaloryfery w budynku przy ulicy Kilińskiego. Mieszkańcy najpierw sami pozakręcali lub zdemontowali grzejniki, a potem narzekali, że im zimno.
- Na spotkaniu w OK mówił pan także o remontach w budynkach wspólnotowych i komunalnych.
- Tak, podałem tylko ogólne informacje o przeprowadzonych remontach w 2011 roku. Gruntownie odnowiono dachy w 14 budynkach wspólnotowych, za około 750 tys. zł. Położono nowe elewacje, wraz z dociepleniem, na 5 budynkach i wydano na ten cel około 500 tys. zł. Wyremontowano także instalacje wewnętrzne oraz klatki schodowe, za ponad 300 tys. zł.
- Nie był to jednak rekordowy rok pod względem remontów.
- To prawda. Wynika to głównie z tego, że większość wspólnot ma już za sobą tzw. grubsze remonty, czyli dachy, docieplenie i elewacje. W większości przypadków brano na to kredyty, które teraz przez kilka lat trzeba spłacać, więc głównie dlatego ten rozpęd remontowy wspólnot nieco wyhamował...
- Miasto także ograniczyło swoją pomoc dla wspólnot.
- To stało się już kilka lat temu, po tzw. sprawie toruńskiej, kiedy sądownie zakwestionowano możliwość dotowania wspólnot mieszkaniowych z budżetu gminy, wykraczającą poza jej udziały w danym budynku. Mieliśmy kiedyś w budżecie fundusz pomocowy dla wspólnot, ale musieliśmy go, niestety, zlikwidować.
- Był także okres, kiedy remonty budynków wspólnotowych można było dotować pieniędzmi unijnymi. Tak się stało np. z południową pierzeją Rynku. Teraz pozostałe wspólnoty w centrum miasta, i nie tylko, mają pretensje do władz, że już nie mogą liczyć na takie wsparcie.
- To nie jest nasza wina. To efekt zmiany przepisów, regulujących pozyskiwanie pieniędzy z funduszy unijnych. Wspólnoty nadal mogą się o nie starać, ale samodzielnie, czyli nie tak, jak to było w przypadku południowej pierzei Rynku, gdzie to miasto było beneficjentem środków pomocowych. Moim zdaniem ta sytuacja kłóci się z zasadą tzw. sprawiedliwości społecznej, bo rzeczywiście pewna grupa mieszkańców "załapała się" na sporą bezzwrotną dotację finansową, a inna, i to w dodatku po sąsiedzku, już nie ma tego szczęścia.
- To chyba w dużym stopniu opóźniło remonty kolejnych budynków w Rynku.
- Na pewno. Mieliśmy wcześniej gotowe projekty elewacji budynków na wschodniej części Rynku, a więc po tej stronie, gdzie była kiedyś restauracja "Adria". Gdy okazało się, że nie możemy liczyć na wsparcie unijne, i że to wspólnoty muszą same sobie poradzić z remontem elewacji, trzeba było te projekty zmieniać, bo nikogo nie stać na sfinansowanie takiego zakresu prac.
- Z tego, co wiem, teraz też będzie tam "pstrokato", bo jedna ze wspólnot nie zgodziła się na poniesienie kosztów remontu elewacji.
- Niestety, tak rzeczywiście jest. Dwa budynki - Rynek 13-15 i 16 - będą miały wyremontowane dachy, ale tylko na pierwszym z nich pojawi się w tym roku nowa elewacja. My, jako gmina, byliśmy na zebraniu wspólnoty za podjęciem tego remontu, ale zostaliśmy przegłosowani przez większość właścicieli, którzy nie chcieli się zgodzić na podniesienie stawki funduszu remontowego o złotówkę, co by zapewniło niezbędne środki na nową elewację. Mam jednak informację, że na tegorocznym zebraniu wspólnota podejmie ponownie ten temat i być może tym razem zgodzi się na docieplenie budynku oraz położenie nowej elewacji. Przez pewien czas będzie to jednak raziło w oczy, bo budynek nr 13-15, ten z dawną "Adrią", otrzyma jeszcze w tym roku nową elewację, a ten, gdzie jest sklep "ABC", będzie jeszcze przez pewien czas straszył odrapanymi i brudnymi ścianami.
- Wspólnoty, które poradziły sobie już z problemami odnowy elewacji czy remontami dachów, chcą teraz od miasta pomocy w sprawie zagospodarowania podwórek i tzw. wnętrz przyblokowych.
- To jest problem, który znamy nie od dziś. Kłopot bierze się głównie ze szczupłości środków budżetowych. Większość wspólnot ma wykupione obiekty po obrysie budynku, a więc wszystko, co jest wokół, należy do gminy. Proponowaliśmy kiedyś wspólnotom wydzierżawianie przyległego terenu za skromny symboliczny czynsz, miesięcznie 10 groszy od metra kwadratowego, ale nie było zbyt dużego zainteresowania. Chcemy powoli remontować czy nawet gruntownie modernizować podwórka. Jeszcze w tym roku będą wykonane projekty na oświetlenie wnętrz blokowych między Rynkiem a ulicami Brzeską i Kościuszki oraz na wnętrze między Rynkiem a placem Zamkowym. Prawdopodobnie jeszcze w tym roku będzie to wykonane.
- Na spotkaniu w Ośrodku Kultury była grupa mieszkańców z ulicy Opolskiej, żądająca remontu ich podwórza.
- Niestety, w najbliższym czasie nie przewidujemy tam gruntownych remontów czy modernizacji. Wykonamy tylko pewne drobne prace porządkowe, w ramach środków na utrzymanie zieleni miejskiej. Po prostu nie mamy obecnie w budżecie na ten cel pieniędzy. W roku 2012 koncentrujemy się na zakończeniu dwóch dużych inwestycji - basenu i ratusza - które pochłoną bardzo dużo pieniędzy. To zmusiło nas do szukania oszczędności przy innych zadaniach, nie należących do kategorii pierwszej potrzeby.
- Jesteśmy w okresie rocznych zebrań sprawozdawczych we wspólnotach. Co w związku z tym zalecałby pan właścicielom mieszkań?
- Przede wszystkim, aby aktywnie w nich uczestniczyli, bo to najważniejsze zebranie w roku. To na nim rozlicza się zarząd wspólnoty i zarządcę z dokonań w roku minionym, a także ustala się plan działań, w tym nowe stawki opłat, na rok bieżący. Na takim zebraniu można także podjąć uchwały o zmianie zarządu lub zarządcy, jeśli nie jesteśmy zadowoleni z ich pracy.
- Dziękuję za rozmowę.
Reklama
Z Witoldem Niemirowskim - zastępcą burmistrza Oławy, rozmawia Krzysztof Andrzej Trybulski
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze