Jelcz-Laskowice Służbowe wyjazdy
- Gdzie burmistrz wyjeżdżał służbowo w roku 2011? W jakim celu? Kto mu towarzyszył, a także jaki był całkowity koszt danej podróży oraz jaki skutek przyniosła? - takie pytania przesłała burmistrzowi pod koniec października ub. roku Beata Bejda. Po 21 dniach przyszła odpowiedź. Kazimierz Putyra stwierdził, że kontrolowanie burmistrza w tym zakresie nie należy do kompetencji radnego. - Mając na uwadze materię ustawową i statutową, stwierdzić należy, że pojedynczy radny, który nie wykonuje czynności kontrolnych jako członek komisji, nie posiada kompetencji kontrolnych, realizowanych poprzez żądanie udostępnienia mu każdej informacji - czytamy w piśmie burmistrza.
A czy to istotne?
Radna się nie poddała. 7 grudnia ponowiła pytania, powołując się na ustawę o dostępie do informacji publicznej, według której odpowiedź powinna być udzielona bez zwłoki, nie później jednak niż 14 dni od złożenia wniosku.
W odpowiedzi burmistrz zażądał kolejnego pisma - Beata Bejda miała w nim uzasadnić, że informacja publiczna, której żąda, jest szczególnie istotna dla interesu publicznego. - Tak, ponieważ wiąże się ściśle z finansami publicznymi - odpowiedziała radna. - Burmistrz jest osobą publiczną, a jego wyjazdy służbowe finansowane są ze środków publicznych, nie prywatnych. Dlatego jako radna mam prawo wiedzieć, jakie wyjazdy służbowe odbył w 2011. Takie prawo mają też mieszkańcy miasta. Na transparentności podejmowanych działań najbardziej powinno jednak zależeć samemu burmistrzowi.
Czworo do ustalania harmonogramu
Po tej przepychance na pisma, 12 stycznia radna uzyskała wreszcie odpowiedź na pytania, zadane ponad dwa miesiące wcześniej. Wynika z niej, że trzydniowy wyjazd do niemieckiego Gudensbergu kosztował 3.849 zł. Delegacja składała się z burmistrza, kierowcy, Joanny Kowcz z wydziału promocji miasta i gminy oraz dwóch radnych - Wincentego Marchewskiego i Stanisława Łukasika. Celem wyjazdu było ustalenie harmonogramu współpracy miast partnerskich w roku 2011. Burmistrz w towarzystwie dyrektora Miejsko-Gminnego Centrum Kultury Łukasza Dudkowskiego wyjechał w czerwcu 2011 na cztery dni do Caceres w Hiszpanii. Było to spotkanie uczestników i organizatorów festiwalu teatralnego "Melodrama". Koszt hiszpańskiej podróży wyniósł 3.022 zł. W tym samym miesiącu Kazimierz Putyra pojechał samochodem służbowym z kierowcą na Węgry, gdzie na zaproszenie władz miasteczka Varbalog wziął udział w symbolicznym przekazaniu Polsce prezydencji Unii Europejskiej.
Ponadto burmistrz w minionym roku uczestniczył w dwóch delegacjach zagranicznych, finansowanych z budżetu Unii Europejskiej. W marcu, wraz z sekretarzem gminy Andrzejem Gwoździem, wziął udział w konferencji partnerów programu "Enercit", która odbyła się w Dreźnie. Koszt delegacji to 2.038 zł.
Druga konferencja, poświęcona realizacji tego programu, odbyła się w szwedzkim miasteczku Ronneby-Vaxjo na przełomie września i października. Burmistrz pojechał tam samochodem służbowym z kierowcą, w towarzystwie sekretarza gminy i Katarzyny Ciechanowskiej, odpowiedzialnej za realizację projektu "Enercit". Koszt tej delegacji to 7.641 zł.
Burmistrz poinformował także, że kilka razy w miesiącu uczestniczy w delegacjach, spotkaniach i konferencjach w różnych miejscach kraju, na które jeździ samochodem służbowym z kierowcą.
Podróże go męczą
Łącznie ubiegłoroczne delegacje zagraniczne burmistrza oraz towarzyszących mu osób kosztowały budżet miasta 7.772 tys. złotych. Czy to dużo, czy mało? Czy wszystkie wyjazdy były konieczne? Czy nie można było zaoszczędzić na uczestnikach delegacji? Zdaniem Kazimierza Putyry, trudno jednoznacznie odpowiedzieć na te pytania. - Delegacje są koniecznością i odbywają się w konkretnym celu - twierdzi burmistrz. - Nawet jeżeli to tylko konferencja czy spotkanie grzecznościowe, są potrzebne do nawiązywania nowych kontaktów i współpracy na różnych płaszczyznach. Błędem byłoby w nich nie uczestniczyć, bo wynika z nich wiele dobrego. Pani Bejdzie wydaje się, że to wielka przyjemność, a tak nie jest. To bardzo męczące i odpowiedzialne zajęcie, ale rozumiem populistyczne intencje wniosku radnej.
Wioletta Kamińska
Reklama
Prawie osiem tysięcy złotych kosztowały zagraniczne wyjazdy burmistrza i towarzyszących mu delegacji w 2011. O dokładne informacje na ten temat wnioskowała radna Beata Bejda
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze