Powiat Posesyjne dylematy
- Umawialiśmy się na rozmowę jeszcze przed niedawną sesją budżetową, by podsumować pierwszy rok pańskiej kadencji. Był pan wtedy bardzo spokojny i zamierzał przede wszystkim pochwalić się osiągnięciami. Jednak to, co się wydarzyło na styczniowej sesji Rady Powiatu, powoduje, że trzeba spojrzeć całkiem inaczej na minione już nie 12, lecz14 miesięcy, kiedy kierował pan Zarządem Powiatu.
- Moja ocena pierwszego roku kadencji nie zmieniła się po tej - jak pan napisał w gazecie - nerwowej sesji budżetowej. Uważam, że to był dobry, a nawet bardzo dobry rok dla powiatu. Udało się dokończyć kilka ważnych inwestycji, znacznie poprawiających jakość życia w naszym powiecie. Myślę tu przede wszystkim o inwestycjach drogowych w Jelczu-Laskowicach i w Oławie, o tym co się działo i nadal dzieje w oławskim szpitalu oraz o oświacie.
- Zdaniem opozycji, w pierwszym roku kadencji zajmował się pan tylko przecinaniem wstęgi, finalizując inwestycje, realizowane prawie w stu procentach przez poprzedni Zarząd Powiatu, którym kierował Marek Szponar.
- Jest faktem, że w ubiegłym roku ukończyliśmy kilka inwestycji, które miały swój początek jeszcze w poprzedniej kadencji. Natomiast nie jest prawdziwa teza, że nasza rola sprowadzała się tylko do przecinania wstęgi. Ktoś, kto realizował takie duże zadania inwestycyjne dobrze wie, że najwięcej pracy jest właśnie na finiszu. Dwie modernizacje dróg w Jelczu-Laskowicach, wspomagane z rządowego programu, tzw. "schetynówek", zrealizowaliśmy sami prawie w całości. Poprzednicy złożyli stosowne wnioski, ale przetargi i realizację my wykonywaliśmy. Ponadto te inwestycje nie były prawidłowo zabezpieczone finansowo w budżecie. To dzięki wysiłkom nowego Zarządu Powiatu i jego dobrej współpracy z gminą Jelcz-Laskowice, udało się uzyskać pomoc od tego samorządu, w wysokości 2 mln złotych i bez większych perturbacji dokończyć te inwestycje. Zakończyliśmy też z sukcesem trwającą od 2009 roku przebudowę ulic: 3 Maja, Sikorskiego i Spacerowej w Oławie. W tym pierwszym roku naszej kadencji wykonaliśmy także sporo różnych działań remontowo-inwestycyjnych w podległych powiatowi placówkach oświatowych. Niektóre zadania, jak choćby modernizacja korytarzy w ZSP nr 1 przy ul. Kutrowskiego w Oławie, czekały na realizację chyba ze 20, a może i 30 lat. Inny przykład, to tak bardzo potrzebny oławskiemu szpitalowi łącznik między ulicami Baczyńskiego i Kutrowskiego. Owszem, ta inwestycja dokumentacyjnie była przygotowana w poprzedniej kadencji Rady Powiatu, ale wdrożenie i wykonanie, to już całkowicie nasza inicjatywa, nasza praca i nasz sukces.
- Jeśli jesteśmy przy tym łączniku, który rzeczywiście radykalnie poprawił dojazd do szpitala, to warto chyba pomyśleć o wyraźnym wydzieleniu jezdni obok szkoły. Uczniowie ZSP nr 1 nadal traktują ten teren jak plac do grupowych spacerów, a to jest przecież teraz droga, po której porusza się znacznie więcej samochodów, w tym jeżdżące na sygnale karetki pogotowia ratunkowego.
- Łącznik oddaliśmy do użytku pod koniec listopada ubiegłego roku, a więc tuż przed kalendarzową zimą, kiedy raczej nie wykonuje się na drogach tzw. oznakowania poziomego. Inną kwestią jest sprawa własności terenu. Do powiatu należy tylko ten nowy łącznik. Dochodzi on od ulicy Baczyńskiego do placu przed ZSP nr 1, do miejsca, w którym były kiedyś brama i furtka przy płocie, okalającym teren szpitala. Plac przyszkolny, który teraz rzeczywiście stał się częścią drogi dojazdowej do szpitala, należy do miasta. Rozmawialiśmy już o tym z szefem Zarządu Dróg Miejskich i Zieleni, Tadeuszem Ceglarkiem. Myślę, że wkrótce ten problem zostanie jakoś rozwiązany. Niewykluczone, że cały łącznik, czyli nowo wybudowana droga oraz plac przyszkolny, znajdą się w ręku jednego właściciela czy zarządcy, a więc albo miasta, albo powiatu. To jednak wymaga trochę czasu, bo trzeba przejść przez pewne procedury formalno-prawne.
- Tych różnych spraw, pomieszanych kompetencyjnie, jest znacznie więcej. Niektóre wybuchły z dużą siłą dopiero wtedy, kiedy został pan starostą. Mam na myśli choćby problem nowego systemu zarządzania pogotowiem ratunkowym oraz kwestię izby wytrzeźwień, której nie ma w powiecie oławskim, a we wrocławskiej placówce odmawiają przyjmowania osób z naszego regionu.
- Proszę nie łączyć tych kwestii z początkiem moich rządów w oławskim starostwie. Być może faktycznie czasowo są one zbieżne, ale wynikają z zupełnie innych przyczyn, na które my - jako władze powiatu - nie mamy żadnego wpływu. Scentralizowanie systemu kierowania pogotowiem ratunkowym, to z jednej strony efekt zmian systemowych, wynikających z określonych ustaw, a z drugiej - to wdrażanie programu taniego państwa, czyli mówiąc kolokwialnie, szukanie oszczędności. Interweniowaliśmy w tej sprawie, wysyłając stosowne pisma do osób i instytucji za to odpowiedzialnych, ale to nie przyniosło efektu. Z drugiej jednak strony, nie mam obecnie sygnałów, że ten system źle działa i że szkodzi mieszkańcom powiatu oławskiego. Funkcjonowanie izb wytrzeźwień to nie nasza kompetencja, lecz problem samorządów gminnych. Myślę, że to zamieszanie, jakie powstało ostatnio wokół wrocławskiej izby, jest początkiem dyskusji na temat sensu dalszego utrzymywania takiej instytucji. Nie chcę się jednak w tej sprawie szerzej wypowiadać, bo jak wspomniałem, to nie jest zadanie powiatu.
- Jest nim natomiast prowadzenie i nadzór nad szpitalem. Niektórzy oławscy samorządowcy niepokoją się złą kondycją finansową naszego SP ZOZ.
- Niedawno na łamach "Gazety Powiatowej" wypowiadał się na ten temat dyrektor Andrzej Dronsejko, podając przyczyny tej sytuacji. Wiadomo, że wynikają one głównie z systemowego niedofinansowania służby zdrowia. Nie powiedziałbym jednak, że sytuacja finansowa naszego szpitala jest zła. Ona jest trudna, daleka od ideału, ale nie jest zła. Tegoroczny kontrakt z NFZ jest np. o ponad 2 miliony złotych większy niż ubiegłoroczny. To dobry znak. Szpital finalizuje w tym roku kilka dużych inwestycji i uruchamia nowe rodzaje swojej działalności. Nie wiemy, jak to wpłynie na jego kondycję finansową, ale na pewno podniesie na wyższy poziom jakość oferowanych usług medycznych. Myślę tu przede wszystkim o oddziale ratunkowym oraz o opiece paliatywnej i hospicjum, na które jest bardzo duże zapotrzebowanie. Oławskie samorządy gminne od wielu lat systematycznie wspomagają nasz szpital powiatowy. Poprosiliśmy niedawno ich przedstawicieli o pomoc w zakupie tomografu komputerowego. Przyznam, że byłem trochę zaskoczony reakcją. Zamiast merytorycznej dyskusji na ten temat, pojawiły się zarzuty, że źle nadzorujemy szpital, który chwali się nowymi inwestycjami, a jednocześnie systematycznie i coraz mocniej się zadłuża. Zasugerowano nam, że powinniśmy jak najszybciej przekształcić szpital w spółkę. Uspokoję samorządowców i powiem, że cały czas monitorujemy sytuację w oławskim szpitalu i nie pozostajemy obojętni na jego problemy. Wiemy także, że obowiązująca nowa ustawa zdrowotna obligatoryjnie wymusi na powiecie działania, mające na celu pokrycie ujemnego wyniku finansowego za rok 2012. Mogę zapewnić, że wspólnie z przewodniczącym Rady Społecznej przy SP ZOZ Józefem Hołyńskim oraz z dyrektorem Andrzejem Dronsejką zrobimy wszystko, aby na koniec 2012 oławski szpital nie miał takich długów, które trzeba będzie pokryć z budżetu powiatu.
- To byłoby chyba niemożliwe, zważywszy kiepską kondycję powiatu, która w dość dramatycznej formie ujawniła się na styczniowej sesji Rady Powiatu.
- Myślę, że przyczyny tak radykalnego odchudzenia wydatków, w porównaniu z pierwszą wersją budżetu, którą przygotowaliśmy w listopadzie ubiegłego roku, zostały dokładnie wyjaśnione na sesji oraz na łamach gazety. Powiem tylko krótko raz jeszcze - po negatywnej opinii RIO nie mogliśmy przyjąć innego budżetu, niż ten, jaki zaproponowaliśmy. Zaskoczyła mnie więc postawa pań radnych z BBS. Tłumaczenie, że głosowanie przeciw miało być ich protestem wobec nierozwiązania problemu szkoły specjalnej, uważam za dość pokrętne. Obie radne domagały się jakiegokolwiek zapisu w budżecie na rok 2012, dotyczącego szkoły specjalnej, choć Krystyna Cecko, jako członek zarządu, dobrze wiedziała, jakie podejmujemy działania, by tę kwestię skutecznie załatwić. Był pomysł budowania nowej szkoły, ale nie potrafił go zrealizować poprzedni zarząd, którego pani Cecko także była członkiem. Nasza rada i nasz zarząd też widzą, że przynajmniej w najbliższych latach nie da się tego zrobić, bo po prostu sam powiat nie udźwignie tej inwestycji finansowo, a możliwości pozyskania na ten cel pieniędzy zewnętrznych są znikome. Zaczęliśmy więc analizować możliwość adaptacji na szkołę specjalną budynku po internacie przy Kutrowskiego. Wyszły z tego niemałe koszty, bo ok. 3 mln zł, a w dodatku był problem korzystania z sali gimnastycznej, która należy do ZSP nr 1 i jest mocno obłożona zajęciami. To pchnęło nas do rozmów z panem wójtem Janem Kownackim, w sprawie pozyskania dla ZSS budynku pogimnazjalnego w Siedlcach. Jest szansa, że zakończą się pozytywnie, a jeśli gminy wspomogą nas finansowo przy modernizacji tego obiektu, to myślę, że przynajmniej na kilka dobrych lat problem funkcjonowania szkoły specjalnej zostanie rozwiązany. W świetle tego uważam, że presja, jaką na nas wywierano ze strony BBS, by w autopoprawce do budżetu umieścić środki na remont internatu i tam przenieść szkołę specjalną, w ten sposób rozwiązując problem, była niepotrzebna. Przecież po spokojnej analizie sytuacji, można w późniejszym terminie dokonać zmian w budżecie...
- Na sesji budżetowej szef klubu PO, były starosta Marek Szponar, zarzucił panu i koalicji rządzącej powiatem "etatowe rozpasanie".
- Taka, a nie inna konstrukcja personalna władz powiatu, to efekt pewnych uzgodnień koalicyjnych. Większość tych decyzji podejmowaliśmy pod koniec 2010 i na początku 2011. Nie wykluczam, że gdyby to się działo teraz, to one mogłyby być inne, właśnie z powodu znacznie trudniejszej sytuacji budżetowej. Ale nie jest tak, że my tylko mnożymy nowe etaty i stanowiska. Pan Szponar zarzucił mi na sesji, że utworzyłem dwa odrębne wydziały, zamiast jednego, i że powołałem dwóch naczelników. To nieprawda. Dzięki tej reorganizacji zmniejszyliśmy liczbę stanowisk kierowniczych. Obecnie Wydziałem Geodezji i ośrodkiem kartograficznym kieruje jeden naczelnik, a Wydział Gospodarki Nieruchomościami nie ma odrębnego szefa - nadzoruje go Tomasz Kołodziej, jako etatowy członek zarządu.
- Próbował pan odchudzić władze powiatu, poprzez zwolnienie sekretarza, ale się nie powiodło.
- W dużym stopniu za sprawą miejskich radnych PO, których koledzy w Radzie Powiatu zarzucają nam "etatowe rozpasanie"...
- Ale radni PO niewiele by tu mogli wskórać, jeśliby wniosek skierowany do Rady Miejskiej w sprawie wyrażenia zgody na zwolnienie z pracy Arkadiusza Kwiatkowskiego, był dobrze przygotowany od strony prawnej.
- Sprawa była prawnie kontrowersyjna, dlatego Rada Miejska postanowiła zaskarżyć decyzję wojewody, który uchylił jej uchwałę, do sądu administracyjnego. Uprzedzając pana pytanie, czy ponowię wniosek w sprawie sekretarza, odpowiem, że w najbliższym czasie nie przewiduję takiego działania, mimo że powiatowi radni z BBS tego ode mnie jeszcze niedawno oczekiwali.
- Nie ma pan pewności, czy tym razem Rada Miejska się zgodzi, bo zdaje się, że może tam nastąpić przegrupowanie w koalicji...
- To jest jeden z powodów, a o innych nie chcę mówić. Niech to pozostanie słodką tajemnicą, moją i pana Kwiatkowskiego.
- A jak wygląda przyszłość koalicji rządzącej w Radzie Powiatu?
- Jak już mówiłem po sesji budżetowej, ona jest uszczuplona, ale trwa i dysponuje większością. Jednogłosową, ale jednak większością. W poprzedniej kadencji starosta i zarząd dotrwali do końca, chociaż od pewnego czasu nie mieli większości. Mieli za to konstruktywnie działającą radę, która nie głosowała na zasadzie: "nie, bo nie", tylko merytorycznie. Mam nadzieję, że teraz będzie podobnie.
- Kogo pan zaproponuje do zarządu na miejsce Krystyny Cecko?
- Dziś jeszcze tego nie wiem. Będziemy o tym rozmawiać na spotkaniu koalicyjnym, które na pewno odbędzie się przed sesją, zaplanowaną na 22 lutego. Nie wykluczam, że miejsce w zarządzie po pani Cecko pozostanie nieobsadzone. Tak przecież już było w poprzedniej kadencji, gdy po rezygnacji Ewy Leszczak i przy braku zgody Rady Powiatu na powołanie jej następcy, zarząd funkcjonował bez wicestarosty, chociaż takie stanowisko formalnie cały czas istniało. Można także, poprzez zmianę w statucie, zredukować liczbę członków zarządu. Jak więc widać, możliwości jest tu kilka.
- Czy przewidujecie odwołanie Ewy Szczepanik z funkcji przewodniczącej?
- O tym także będziemy rozmawiać na przedsesyjnym spotkaniu. Nie ukrywam, że taka opcja jest rozpatrywana, bo przy tej niewielkiej przewadze głosów, jakimi dysponuje koalicja, funkcja przewodniczącego jest bardzo ważna. Zarząd musi dobrze współpracować z szefem rady, a trudno to sobie wyobrazić, jeśli tę funkcję będzie pełnił ktoś, kto nie jest w koalicji.
- Ale ani Krystyna Cecko, ani Ewa Szczepanik, nie zadeklarowały wprost przejścia do opozycji...
- Nie wiem, jak obie panie będą się dalej zachowywać w radzie, czy przystąpią do klubu PO, czy też zachowają jakąś samodzielność, bądź niezależność. Wiem natomiast, że odrębnego klubu we dwie nie stworzą, bo statut wymaga do tego co najmniej trójki radnych. Podobnie jak pan Hołyński uważam, że po takim, a nie innym głosowaniu w sprawie budżetu, postawiły się poza koalicją, która ma większość w Radzie Powiatu.
- Gdy wybrano Zdzisława Brezdenia na starostę, to mówiło się, że on i jego zarząd, to tymczasowe rozwiązanie. Czyżby po konflikcie z BBS to przewidywanie miało się wkrótce sprawdzić?
- Proszę się nie martwić, utrzymamy rządy do końca kadencji i mimo wielu trudności, zrealizujemy program, z którym szliśmy do wyborów.
Reklama
Ze Zdzisławem Brezdeniem, starostą oławskim, rozmawia Krzysztof Andrzej Trybulski
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze