Powiat Spór o grunt
Zarząd Powiatu, kierowany przez starostę Zdzisława Brezdenia (PiS), przychylnie ustosunkował się do prośby przedsiębiorcy i jeszcze w grudniu 2010 wszczął odpowiednią procedurę administracyjną. Jej głównym elementem miało być podjęcie przez Radę Powiatu uchwały w sprawie pozbawienia części drogi nr 1571 D kategorii drogi powiatowej. Chodziło o niewielki pas zieleni w rejonie ulicy Portowej, tuż za terenem po byłym Zakładzie Wielkiej Płyty, a przed Ścinawą Polską. Tam właśnie Janusz Cieślak zamierzał wybudować parking, potrzebny do obsługi nowo powstającej hali produkcyjnej.
Zgodnie z procedurą, Zarząd Powiatu przygotował projekt uchwały i wysłał do zaopiniowania sąsiednim radom powiatowym w Brzegu, Oleśnicy, Namysłowie, Strzelinie i Wrocławiu. Odpowiedzi były pozytywne, zastrzeżeń nie wnieśli także wójt i burmistrz Oławy oraz marszałek województwa dolnośląskiego.
Nagła, niepotrzebna sprzedaż
Innego zdania byli natomiast radni Platformy Obywatelskiej w oławskiej Radzie Powiatu. Już na początku sesji, obradującej 30 listopada, Przemysław Pawłowicz zgłosił wniosek o zdjęcie projektu uchwały z porządku obrad i ponowne skierowanie go do rozpatrzenia przez komisje. - To jest jakiś nowy zwyczaj i nowy kierunek, że pasy dróg powiatowych będziemy zwężać i w różnych miejscach sprzedawać grunt, żeby komuś poprawić funkcjonalność - to oznacza, że sobie ją obniżymy - powiedział Pawłowicz i dodał, że propozycja Zarządu, zmierzająca do sprzedaży kawałka gruntu przy ulicy Portowej, jest "absolutnie na niekorzyść powiatu". Zdaniem radnego PO, za parę lat ta działka może być powiatowi potrzebna, bo np. zaistnieje konieczność uzbrojenia terenu, poszerzenia tam drogi lub wyprofilowania łuku. Pokazując na mapę argumentował, że sporna działka, przygotowana do sprzedaży, przylega do skrzyżowania ulic: - Być może kiedyś będziemy chcieli poprawić funkcjonalność tego skrzyżowania, ale nie będziemy mogli tego zrobić, bo sprzedaliśmy naszą działkę. Za 5 czy 10 lat bardzo odczujemy niekorzystność tej nagłej, niepotrzebnej sprzedaży! Pawłowicz twierdził, że ewentualne korzyści ze sprzedaży gruntu w sensie finansowym będą dla powiatu również mizerne.
Wszczęto dyskusję, czy wniosek rajcy PO może być rozpatrywany. Pawłowicz twierdził, że zgłasza propozycję w imieniu Komisji Finansów, której przewodniczy. Okazało się, że nie ma on takiego upoważnienia. W sukurs Pawłowiczowi przyszedł Marek Szponar i powtórzył wniosek jako szef klubu radnych PO, co było już zgodne ze statutem powiatu i regulaminem obrad Rady Powiatu. Na niewiele się to jednak zdało, bo w głosowaniu radni rządzącej koalicji (WS-PiS-SLD-BBS) odrzucili wniosek o zdjęcie sprawy z porządku obrad.
Prorynkowi hamulcowi
Do dyskusji powrócono więc później, gdy przyszedł czas rozpatrywania projektu uchwały, zreferowanej przez starostę Brezdenia. Pierwszym oponentem znowu był Przemysław Pawłowicz: - Nie musimy się spieszyć, bo tu nie ma terminu. Dajmy sobie jeszcze miesiąc, czy dwa. Znam wiele przykładów z Oławy, kiedy nie mogliśmy poprawić skrzyżowania, zbudować ronda, czy zmodernizować ulicy, bo osoba fizyczna powiedziała nie, a samorząd nie był w stanie zrealizować wywłaszczenia, ani zapłacić odszkodowania. Tu ma przecież kiedyś przebiegać jedna z obwodnic miasta...
- Dziwię się, że radni tak prorynkowej partii jak PO, nie chcą wspomóc przedsiębiorcy - mówił radny PiS Mirosław Kulesza (na fot.)
W podobnym tonie wypowiedział się Marek Szponar i jednocześnie zaproponował, aby gruntu nie sprzedawać, tylko wydzierżawić. Sugerował także wprowadzenie zapisu w umowie z przedsiębiorcą, aby parking był ogólnodostępny.
Wystąpienia radnych PO zdenerwowały starostę Zdzisława Brezdenia. - Na posiedzeniach komisji przedstawiłem zarówno mapkę, jak również wyrys z koncepcji przebiegu obwodnicy, która w tamtym rejonie wpina się do ulicy Portowej - mówił szef Zarządu Powiatu. - Staramy się podejść do sprawy gospodarnie i logicznie. Tam nie ma innych obiektów mieszkalnych. Nic nie wskazuje, że w przyszłości będzie to jakieś utrudnienie komunikacyjne. Jest to teren położony przy granicy pasa drogowego, zielony nieużytek. Po wydzieleniu go na parking, poprawi się tam bezpieczeństwo. Ułatwimy tym również przedsiębiorcy budowę nowej hali, w której będzie zatrudnionych co najmniej kilkadziesiąt osób, a jest to zakład pracy chronionej. Procedura trwa już prawie rok...
Zwracając się bezpośrednio do radnych PO, starosta powiedział: - Jeśli chcecie rzucać kłody pod nogi przedsiębiorcy, to bardzo proszę, tylko pamiętajcie, że to nie jest jakiś przypadkowy przedsiębiorca. Jest to człowiek, który od wielu lat funkcjonuje na tym terenie...
Najostrzej protestował radny PO Przemysław Pawłowicz (na fot.)
Zdzisław Brezdeń wyjaśnił także, że Janusz Cieślak woli teren kupić niż dzierżawić, bo chce tamtędy przeprowadzić media, niezbędne do obsługi nowej hali. Zapewniał, że w akcie notarialnym zostanie dokonany zapis, iż w przypadku konieczności odstąpienia części działki, przedsiębiorca zrzeknie się jej nieodpłatnie na korzyść powiatu.
Te argumentu nie przekonały Pawłowicza, który ripostując staroście zasugerował, żeby powiat zbudował z własnych środków parkingi ogólnodostępne wzdłuż całej ulicy Portowej.
Szybko zareagował na to radny Mirosław Kulesza z PiS. Najpierw wyraził zdziwienie, że radni takiej "prorynkowej partii", jaką jest Platforma Obywatelska, hamują rozwój prywatnej przedsiębiorczości, a następnie zapytał retorycznie oponentów, skąd powiat miałby wziąć środki na proponowaną przez nich "budowę parkingu wzdłuż całej ulicy Portowej".
Oponentów pogodził radny Tomasz Kołodziej ("Wspólnota Samorządowa"), zgłaszając wniosek o zamknięcie dyskusji. Rada większością głosów zaakceptowała propozycję Kołodzieja, a w kolejnym głosowaniu przyjęła projekt uchwały w sprawie pozbawienia części drogi 1571 D kategorii drogi powiatowej. Oznacza to, że Zarząd Powiatu będzie mógł przygotować procedurę przetargową i wystawić do sprzedaży grunt, na którym firma "Metal-Erg" chce zbudować parking samochodowy.
Psy ogrodnika
Poprosiliśmy Janusza Cieślaka o skomentowanie decyzji radnych oraz poprzedzającej ją dyskusji na sesji Rady Powiatu. Oto co nam powiedział: - Nie uczestniczyłem w obradach, więc nie znam szczegółowo prowadzonej tam debaty, ale z tego, co do mnie dotarło, widać, że radni PO kierowali się klasyczną zasadą psa ogrodnika, co to sam nie zje i drugiemu nie da. Teren, o wykup którego wystąpiłem, powiatowi do niczego nie jest potrzebny, a tylko obciąża budżet, bo co jakiś czas trzeba go kosić, sprzątać, czy odśnieżać. Nam natomiast znacznie ułatwi ulokowanie inwestycji, do której zamierzamy wystartować wiosną przyszłego roku. Chcemy tam postawić nową halę produkcyjną, w której początkowo znajdzie zatrudnienie co najmniej 20 osób, a potem być może znacznie więcej. Słyszałem, że radni PO byli mi przeciwni, bo w 2010 startowałem w wyborach z listy "Wspólnoty Samorządowej". Nie angażuję się w politykę, także w tą lokalną. W wyborach samorządowych rzeczywiście startowałem, bo po prostu mnie o to poproszono. Nie prowadziłem żadnej kampanii, a mimo to osiągnąłem przyzwoity wynik. Świadczy to o tym, że jako przedsiębiorca spotykam się z przychylnością dużej części mieszkańców naszego miasta i powiatu. Szkoda, że tego samego nie mogę doświadczyć ze strony radnych PO. Jeśli tylko pojawia się u nas inwestor zagraniczny, wszyscy wokół niego skaczą i obchodzą się z nim jak z jajkiem. Gdy o dużo mniejszą rzecz poprosi samorządowców polski i lokalny przedsiębiorca, zaczynają się mnożyć problemy.
Tekst i fot.: Krzysztof A. Trybulski
Napisz komentarz
Komentarze