Dziesiątki minionych lat coraz bardziej podważały prawdziwość przysłowia i teraz też się na to zanosi. Telewizyjne pogodynki prorokują, że parę dni przed Wigilią może przyjść lekki mróz i u nas śnieg poprószy. Szybko jednak ma wrócić kilka stopni na plus, więc zniknie biały puch. Czyli święta też "po wodzie"? Zobaczymy.
Wieńcząc szczególne jubileusze z okazji siódemek i szóstek różnych wydarzeń powojennych, przeżywanych na ziemi oławskiej, wypada do nich dodać Boże Narodzenie i Nowy Rok. 66 lat temu polscy osadnicy po raz pierwszy usiedli przy wigilijnym stole tu, gdzie rzucił ich los po straszliwej wojnie. Przed północą poszli na pasterkę. Tam na koniec gromko zaśpiewali: - Podnieś rączkę, Boże Dziecię, błogosław...! Tak było w Oławie, Laskowicach, Bystrzycy, Domaniowie i w innych kościołach, gdzie mieli księdza, który przyjechał razem z repatriantami.
Najstarsi wspominają, że była dość ostra zima, ale to nie przeszkadzało młodym i dorosłym kolędnikom. Chodzili od domu do domu, gdzie już byli Polacy, o czym świadczyła biało-czerwona chorągiewka. W drugim dniu, na św. Szczepana, odbywało się święcenie owsa, i to nie tylko we wioskach. W mieście też osiedliło się niemało rolników, więc tu też hojnie obsypano kapłana w głównej nawie kościoła Matki Boskiej Pocieszenia. Z pobliskich wsi rodziny przyjeżdżały saniami na nabożeństwa, więc dość liczne koniki pokornie czekały pod kościołem. Te z Oławy też miały zajęcie, bo podczas świąt ciągnęły kuligi po głównych ulicach. To była uciecha! A na Nowy Rok dzieciaki urządzały rajdy z powinszowaniami: - Na szczęście, na zdrowie, na ten Nowy Rok... Nie wszędzie dawano im jakiś grosz, albo kawałek ciasta. To były przecież pierwsze miesiące w nowym świecie.
Potem różnie ze świętami bywało, ale bardzo rzadko bez śniegu. Chyba w latach siedemdziesiątych zaczęły się psuć. Zdarzały się częściej szaro-bure, a raz nawet ponure. Dokładnie 30 lat temu, choć nie z braku białego puchu. To były początkowe dni stanu wojennego. Głuche telefony, ograniczenie przemieszczania się do innej miejscowości bez specjalnej przepustki, godzina milicyjna od wieczora do rana, strach, niepewność. Trzeba jednak uczciwie przypomnieć, że na pasterkę i na sylwestra była dyspensa od godziny milicyjnej. Można było chodzić przez całą noc.
A ten oryginalny jubileusz 66-lecia powojennych świąt Bożego Narodzenia przeżyjmy w pogodzie i z radością, wspominając rodzinnie to, co minęło. Także z nadzieją, że jeśli nawet śnieżek nie przykryje codziennej szarości, to nadchodzący rok będzie pomyślny, jasny i szczęśliwy. Wesołych Świąt!
Edward Bykowski
Fot. arch. GP-WO
Napisz komentarz
Komentarze