W Oławie, oprócz stowarzyszeń kopaczy piłki, jest jeszcze parę instytucji, rozwijających nie tylko kulturę fizyczną. Niestety, zaledwie parę, by z łatwością odróżnić tę wiejską ofertę od miejskiej. Tym one wartościowsze. A jedną z najcenniejszych instytucji jest szkoła muzyczna - ciężka, elitarna, bezkompromisowa, bo wymagająca od uczniów poświęcenia. Nauka w niej jest przecież nieobowiązkowa, a zajmuje czasem nawet cztery popołudnia w tygodniu, nie licząc codziennego ćwiczenia w domu. Na dodatek w zamian daje coś tak mało komercyjnego, nieuchwytnego, jak muzyczny smak, przyzwyczajenie do korzystania z dorobku muzycznego świata, uczestnictwo w kulturze. Na samym końcu - bo to jednak szkoła podstawowa - oferuje umiejętność gry na jakimś instrumencie, co dzisiaj jednak nie wywoła euforii wśród rówieśników, otoczonych elektronicznymi gadżetami, także przecież "grającymi". Ot, wystarczy wcisnąć i brzęczy. I jeszcze świeci!
Zanim jednak te wszystkie gadżety dźwiękowe zastąpią klarnety i trąbki, a może nawet właśnie wtedy, gdy je zastąpią, umiejętność prawdziwego grania stanie się jeszcze bardziej czymś wartościowym. Przynajmniej dla tych, którzy odbierają świat "na własne uszy".
I tych wartości nie da się wycenić, przeliczyć, porównać z czymkolwiek. Dlatego z takim uznaniem patrzę na oławski dorobek szkoły muzycznej, kończącej właśnie 25 lat. Dla nas. Bo to naprawdę potrzebna nam instytucja.
Jerzy Kamiński
Reklama
Laurka z okazji 25-lecia, czyli muzyczna wartość dodana
- 14.11.2011 11:55 (aktualizacja 05.08.2023 12:16)
Gdy ktoś kwestionuje wydawanie pieniędzy publicznych na słabiutkie wiejskie kluby sportowe, słyszę ripostę, że dzieci na wsi mają do wyboru tylko kościół, remizę, stanie pod sklepem lub właśnie klub sportowy. Niewiele tych szans na wartościowe spędzanie czasu, więc kluby muszą być
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze