Tamtejsze władze wzięły sprawę w swoje ręce i postanowiły firmować "akcję specjalną". W ostatnich dniach października będą podstawione w każdej miejscowości kontenery, do których można władować dosłownie wszystko, co jest niepotrzebne i do wyrzucenia, a nie mieści się w normalnych pojemnikach na odpady i śmieci. Również związane z remontami i budową.
Miasto będzie podzielone na cztery rewiry, szczegółowa informacja powinna dotrzeć do wszystkich. Co więcej - jest zapowiedź, że w listopadzie będzie zbierany nieprzydatny sprzęt elektryczny, tzw. elektrośmieci. Też terminowo i również bezpłatnie, choć normalnie to kosztuje. Jeśli tych poczynań i zachęty władz nie zlekceważą mieszkańcy, to im będzie lżej oraz okolicznym lasom i zakątkom, często traktowanym jako dzikie wysypiska.
Troska o ekologię to ustawowy obowiązek każdego samorządu, ale w praktyce różnie z tym bywa. Czy ten świeży przykład z Jelcza-Laskowic znajdzie naśladowców w całym powiecie? Można się cieszyć, że w Oławie jakby znikło gigantyczne wysypisko za stadionem. Już tam nie widać nowych zrzutów, a to z prostego powodu. Usypano wał i nie da się przejechać na błonia, przedtem obficie paskudzone wszelkimi odpadami. To wcale nie znaczy, że rozwiązano problem dużych śmieci. Bo one teraz trafiają w ustronne miejsca w mieście i dookoła. Trwa walka z wiatrakami. Policjanci i strażnicy nie obstawią wszystkich zakątków. Może też podzielić Oławę na rewiry i zorganizować planową zbiórkę "wielkich gabarytów", jak to zrobili w Jelczu-Laskowicach? To mniej kosztowne niż czyszczenie dzikich wysypisk.
Są dobre przykłady radzenia sobie z odpadami "elektrycznymi". Do zbiórki tych gratów nie są konieczne decyzje lokalnej władzy. Wystarczy społeczna inicjatywa szkoły, która uzgadnia ze specjalistyczną firmą termin odbioru, a uczniowie roznoszą informacje swoim sąsiadom i w okolicy. Nie trzeba nigdzie wywozić, czasem szukać "ciemnego" miejsca i tajemnie wyrzucać. W ustalonym terminie trzeba wystawić zbędny sprzęt przed swój dom. Przyjeżdża samochód i po kłopocie. To nie kosztuje ani grosza.
Tak jest regularnie w rejonie Bystrzycy, Chwalibożyc i Domaniowa, a incydentalnie w innych szkołach, również w Oławie. Uczniowie wdrażają się przy tym do działań proekologicznych, do szanowania porządku i przyrody. To jest coś więcej niż popularne zbieranie puszek po piwie, makulatury i baterii.
W stolicy powiatu jakoś nie słychać o takich cyklicznych akcjach zbierania "elektrośmieci". A godzikowicki "Ekorem" może spełnić wszelkie propozycje, jeśli ktoś je zgłosi, nie tylko szkoła, i rozpropaguje w swoim środowisku. Najlepiej jednak miejscowa władza. Niech się uczy młodzież, niech już dba o siebie, bo potem dorośnie wraz z dzikimi śmietniskami. Gazeta chętnie informuje o terminach zbiórki takich i innych odpadów. Warto z tego korzystać.
Edward Bykowski
Reklama
Mieszkańcy młodziutkiego miasta Jelcz-Laskowice i całej tamtejszej gminy mają - pod pewnym względem - wyraźnie lepiej niż oławianie. Chodzi o ułatwienie pozbycia się dużych odpadów
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze