- Jedną modelkę rozstrzelałeś, drugą zatrułeś dymem nikotynowym, trzeciej kazałeś szlachtować zwierzęta. Kto powiesi sobie taki kalendarz na ścianie?
- To z założenia nie miał być kalendarz komercyjny. Dostałem wolną rękę od Jerzego Kamińskiego i mogłem sobie pozwolić na to, na co nie pozwalają mi klienci. Komercyjnie takie zdjęcia by nie przeszły. Mam pełną świadomość, że wiele osób nie powiesi tego kalendarza na ścianie. Ciężko, żeby ktoś przy obiedzie przez cały miesiąc patrzył na modelkę mordującą zwierzęta. Jeżeli zrobiłbym zdjęcia pięknych roznegliżowanych dziewczyn, wisiałyby w każdym warsztacie samochodowym. Mi jednak zależy, żeby osoba która powiesi sobie ten kalendarz na ścianie, zrobiła to świadomie i liczyła się z konsekwencjami, że obiad może jej przestać smakować.
- Zdjęcia zabytków da się zrobić w każdym mieście? Nawet takim jak Oława, która ma opinię miasta bez zabytków?
- To, że ciekawy architektonicznie obiekt nie jest wpisany na listę zabytków, niczego nie zmienia. Poza tym zawsze można znaleźć interesujący detal. Fotograf patrzy w sposób selektywny. Jeżeli na dwustumetrowym murze widzę ciekawy fragment obitego tynku czy wystające cegły, wyeksponuję to. W wyobraźni automatycznie kadrujemy obrazy i trzymamy się tych wąskich kadrów, które potem tworzą tło dla głównego tematu zdjęcia.
- Nie obawiasz się, że w tym selektywnym patrzeniu zaszedłeś za daleko i detale przysłoniły całość?
- Za daleko zaszli ci, którzy ponoszą odpowiedzialność za stan tych budynków. Za to, że nie można ich fotografować w całości, bo w większości wyglądają jak ruiny. Spójrzmy na Wieżę Ciśnień, w miejscu okien, straszą tam teraz blachy, to wygląda katastrofalnie.
- Kalendarz z intencją krytyczną? Chciałeś pokazać, że miasto nie ma pomysłu na kluczowe dla Oławy miejsca?
- Starałem się pokazać niszczejące obiekty, które mają jeszcze elementy dawnego piękna. To jest ostatni moment, żeby to zauważyć. Za kilka lat będą się nadawały tylko do rozbiórki.
(xa)
Napisz komentarz
Komentarze