To nazwa historyczna, bo podobno taką funkcję pełnił ten teren cztery wieki temu, za oławskich czasów królewicza Jakuba Sobieskiego. On bardzo lubił polować i pewnie z braciszkami nieraz się tu zapuszczał. Wtedy jeszcze nie było kanału i śluzy, ale kiedy to wybudowano, zwierzętom było za ciasno na wyspie. Pewnie przeniosły się na teren, który nazywamy potocznie Piątą Dzielnicą, oraz na przyległe połacie. Są tam do dziś.
Wprawdzie nie widać niedźwiedzi, lisów i wilków, ale zdarzają się sarenki i mniejsze zwierzaki, a dziki przede wszystkim. Najwyraźniej ustało dzikie polowanie na dzikie świnie, kłusowników wyraźnie mniej, a tych zwierząt coraz więcej. I tu jest problem, który spotęgowały inwestycje przemysłowe w tej okolicy. Więcej ryjków, a mniej wolnego terenu i pokarmu. Zdarzają się więc podchody głodnych dzików w poszukiwaniu pożywienia. Ryją darń, plądrują ogródki. Pogłowie rośnie z każdym miotem, a bywa kilka w ciągu roku. Mieszkańcy tego osiedla boją się coraz bardziej i proszą o interwencję. Przypadkowe spotkanie z głodną matką, wiodącą swoje warchlaki - to największe zagrożenie, człowiek jest bez szans, a szczególnie dzieci.
Sprawa już trafiła do miejskich władz, które zaczęły szukać rozwiązania. Zainteresowano miejskich strażników, myśliwych, policjantów, ochronę środowiska. Efekt zerowy.
Nie ma mowy o zmniejszeniu pogłowia, to mogą zrobić tylko myśliwi, ale z zachowaniem surowych wymogów i tylko w swoim rejonie łowieckim. Ten teren nie jest rejonem łowieckim oławskich myśliwych, oni nie pomogą. Policjanci tym bardziej, bo mogą strzelać tylko do napastnika, który zagraża życiu, ale po odpowiednim uprzedzeniu: - Będę strzelał! Jak uprzedzić atakującą lochę, i to bez ludzkich świadków?To może pachnieć wyrzuceniem z policji, nawet kryminałem. Strażnicy miejscy ewentualnie sięgnęliby po mandat, albo ostro upomnieli, ale to dobre na rzadkich pijaczków, a dziki nawet piwa nie żłopią.Na pilnowanie terenu nie ma etatów.
Przesiedlenie, np. do bystrzyckich lasów, też jest mało realne. Dzików jest około dwudziestu, więc jak to wyłapać i repatriować? Jest środek usypiający, ale najpierw trzeba zwierzęta pojedynczo wypatrzyć, takim nabojem trafić każde zwierzę i wywieźć. To niewykonalne, bo kto to zrobi, czym, jak i za co?
Wszyscy na pewno chcą rozwiązać sprawę i jednocześnie czują się usprawiedliwieni, że nic nie mogą. A mieszkańcy czują się coraz bardziej zagrożeni. Czy ktoś potrafi im pomóc, zanim zdarzy się coś strasznego na tym nieoficjalnym zwierzyńcu?
Edward Bykowski
Reklama
Między głównym korytem Odry a jej rozwidleniem na kanał żeglowny mamy w Oławie regularną wyspę. To przemiłe osiedle z główną ulicą Zwierzyniec Duży i kilkoma mniejszymi. Wilcza, Borsucza, Lisia, Jelenia, Zajęcza, Niedźwiedzia. Rzeczywiście niemały zwierzyniec
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze