NIWNIK
Ranny ptak
- Ptak miał dużo szczęścia. Najprawdopodobniej ucierpiał wskutek porażenia prądem, kiedy próbował przysiąść na jednym z izolatorów linii średniego napięcia - mówi Andrzej Sienkiewicz, prezes miejscowej spółdzielni. - Kiedy pracownicy RSP znaleźli go na polu między Niwnikiem a Bolechowem, był skrajnie wyczerpany. Trafił do naszej bazy, gdzie znalazł tymczasowe schronienie w klatce, w której wcześniej przechowywano sprzęt przeciwpożarowy. Był pod troskliwą opieką. Nasi pracownicy doglądali go i karmili mięsem. W sobie wiadomy sposób zdobywali nawet myszy dla niego. Niemniej jednak przez cały czas zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że ranny ptak potrzebuje specjalistycznej opieki. Dlatego zwróciliśmy się o pomoc do Straży Gminnej.
Strażnicy przyjechali na miejsce, obejrzeli ptaka i powiadomili oławskiego weterynarza, który stwierdził, że myszołów z uszkodzonym skrzydłem nie będzie w stanie przetrwać na wolności. Jedyną szansą na to, aby uratować myszołowa, było zapewnienie mu odpowiednich warunków w jednym z dolnośląskich ośrodków leczenia i rehabilitacji ptaków.
Strażnicy Zbigniew Jakubowicz i Eugeniusz Szponar doskonale pamiętają, jak kilka lat temu pomogli rannemu w podobny sposób bocianowi z Jaczkowic, odwożąc go do ośrodka w Myśliborzu koło Jawora. Tym razem, za pośrednictwem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, nawiązali kontakt z doktorantem Piotrem Szymańskim, który na co dzień z ogromną pasją i zamiłowaniem ratuje zwierzęta w Ośrodku Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Złotówku, gmina Zawonia. Ostatecznie zabrał ptaka doświadczony ornitolog. Postarał się o opiekę w ośrodku, którym kieruje prof. Józef Nicpoń z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
- Myszołów z Niwnika to dojrzały samiec w wieku około 4-5 lat - mówi Piotr Szymański. - Z uwagi na martwicę trzech palców lewej łapy i brak końcówki lewego skrzydła nie może żyć na wolności.
Pozostanie dożywotnio w największym dolnośląskim ośrodku, z własnym ambulatorium, wolierami dla ptaków różnych gatunków i zagrodami dla zwierząt łownych - dzików, jeleni i saren. Myszołów, który jest pod ścisłą ochroną, będzie dokarmiany mięsem z dziczyzny oraz jednodniowymi kurczakami, które eliminuje się z hodowli. Nie będzie sam. Znajdzie się w środowisku, w którym obecnie przebywają trzy inne myszołowy, orzeł bielik, krogulec, dwie pustułki, jastrząb, sokół raruk, błotniak stawowy, muflon, sarna i siedem dzików.
- Zabrany przeze mnie myszołów to przykład na to, co się dzieje, gdy człowiek zbytnio ingeruje w środowisko naturalne, budując różne obiekty, linie wysokiego napięcia i siłownie wiatrowe - mówi Piotr Szymański. - Ornitolodzy i badacze próbują jakoś pomóc ptakom. Dlatego w Polsce działa Komitet Ochrony Orłów, który zajmuje się monitorowaniem zagrożeń wpływających na populację ptaków drapieżnych. Działający w nim ornitolodzy są autorami rozwiązań technicznych, pozwalających na zminimalizowanie ryzyka uszkodzeń i wypadków ptaków - chodzi o zderzenia z elementami architektonicznymi.
Aby temu zapobiec, można zainstalować na słupach wysokiego napięcia specjalne siedziska dla ptaków drapieżnych. Z kolei we współpracy z ornitologami Ośrodki Doradztwa Rolniczego mogą proponować rozwiązania umożliwiające ptakom drapieżnym, także sowom, swobodne penetrowanie pól uprawnych i łąk, minimalizując w pewnym stopniu ilość gryzoni występujących w tak specyficznych ekosystemach, jakimi są uprawy rolne.
CO ROBIĆ?
W przypadku znalezienia rannego ptaka lub zwierzyny łownej (sarny, jelenia lub dzika) można skontaktować się z Piotrem Szymańskim z Ośrodka Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Złotówku (tel. 663 521 895; e-mail: [email protected]). Piotr Szymański, doktorant Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, prowadzi stosowne badania, więc prosi o informacje dotyczące również znalezionych martwych ptaków
Tekst i fot.:
Zbigniew Jakubowicz
Napisz komentarz
Komentarze