Gmina Domaniów
Rozmowa z kandydatem
- Andrzej Dudek jest poważnym kandydatem na szefa gminy Domaniów, czy też może - jak zwykle - chce trochę zamieszać w zasiedziałym, by nie rzec skostniałym środowisku, zdominowanym przez byłych uszniaków?
- Jestem ponad dwadzieścia lat w polityce i traktuję ją jak najbardziej poważnie, zwłaszcza na szczeblu lokalnym, a właśnie tu koncentruje się ta moja polityczna aktywność. Mój start w wyborach wójta Domaniowa nie jest żadnym happeningiem w stylu Palikota czy jemu podobnych, lecz poważnym przedsięwzięciem, w które angażuje się wiele znanych i cenionych osób w domaniowskiej gminie. To głównie za ich sprawą i namową zdecydowałem się kandydować na wójta. Uważam, że jestem dobrze przygotowany do takiej roli także w warstwie teoretycznej - jestem absolwentem uniwersyteckiej politologii. Znam się więc na mechanizmach władzy i wiem, jak ona powinna być spożytkowana dla dobra ogółu.
- Pytam o motywację dlatego, że Andrzej Dudek pojawił się już w Domaniowie przed ośmioma laty i wtedy bardzo skutecznie “zamieszał”, bo wypromował na wójta mało znaną postać, jaką był wówczas Marek Chudy…
- …a ten, skutecznie wypromowany, na drugi dzień po wyborach przestał odbierać moje telefony.
- Czy to oznacza, że wystawiasz się teraz do wyborów jako kontrkandydat Chudego, by chociaż trochę odegrać się za ówczesne “odrzucenie”?
- Nie, nie, absolutnie nie! Potwierdzam po prostu pewien fakt, który wtedy zaistniał, a o tym być może wiedzą tylko niektórzy. Marek Chudy był przez wiele lat moim bardzo dobrym kolegą, nawet przyjacielem. Przez cztery lata wspólnej nauki w oławskim liceum na placu Zamkowym siedzieliśmy w jednej ławce i razem “psociliśmy”. Razem też otrzymywaliśmy dotkliwe kary, które dość często nakładała na nas “Caryca”, czyli pani profesor Nosek. Po skończonej nauce w LO nasze drogi nieco się rozeszły. Ja zacząłem studiować nauki polityczne na uniwerku, a Marek poszedł na Akademię Rolniczą. Nadal jednak przyjaźniliśmy się i pewnym podsumowaniem naszej zażyłości było to, że w 2002 roku, podczas pierwszych bezpośrednich wyborów wójtów i burmistrzów, zasugerowałem Markowi przyłączenie się do mojego komitetu wyborczego. Ja walczyłem wtedy o fotel burmistrza Jelcza-Laskowic, a Marek wystartował w wyborach wójta Domaniowa.
- No i jemu się udało, a tobie nie za bardzo…
- Myślę, że środowisko domaniowskie było wtedy już trochę zmęczone rządami wójta Mariana Łani. Krytycznie oceniano jego ciągłe spory z radnymi i to, że trochę zaniedbywał Wierzbno kosztem Domaniowa. Marek Chudy wygrał zdecydowanie właśnie w Wierzbnie i to zaważyło na jego ogólnie bardzo dobrym wyniku. Do dziś mam z tego powodu dużą satysfakcję, bo przygotowałem Markowi program wyborczy, który przekonał do jego osoby większość mieszkańców gminy, a zwłaszcza wierzbnian.
- Dziś także proponujesz kilka ciekawych rozwiązań, tylko nie wiem, czy mieszkańcy Domaniowa i okolic zechcą cię posłuchać.
- Moje hasło wyborcze - “Domaniów zasługuje na więcej” - to nie jest tylko pusty slogan. To moje głębokie osobiste przekonanie o tym, że potencjał tej gminy może być lepiej, skuteczniej uruchomiony i wykorzystany, a mieszkańcy, niezależnie czy z Domaniowa, czy z Wierzbna, powinni zacząć wreszcie być dumni z tego, że własną pracą, tu na miejscu, przyczyniają się do rozwoju swojej małej ojczyzny. Z pożytkiem dla siebie i swoich dzieci. Gdybym nie był pewny, że przekonam do siebie mieszkańców gminy Domaniów moimi tezami programowymi, to pewnie bym się nie zdecydował na start w wyborach.
- Ale ta decyzja zapadła dość późno, więc niewiele miałeś czasu na zaprezentowanie swojego programu i przekonanie domaniowian.
- To prawda, bo w ogóle tegoroczna kampania samorządowa jest bardzo krótka. W moim przypadku problemem w podjęciu decyzji o kandydowaniu była kwestia startu w wyborach pani Bożeny Bronowickiej, która przed czterema laty, jako kandydatka PiS, uzyskała tu w Domaniowie bardzo przyzwoity wynik w wyborach wójta. Okazało się jednak, że z powodów zawodowych ona nie wystartuje w tegorocznych wyborach, nawet na radną. Przez pewien czas jednak się wahała i stąd to moje opóźnienie. Takim dodatkowym impulsem dla mnie był bardzo dobry wynik w Domaniowie Jarosława Kaczyńskiego oraz Prawa i Sprawiedliwości w ostatnich wyborach sejmowych i prezydenckich. Uznaliśmy we władzach powiatowych i regionalnych PiS, że mieszkańcy tej gminy muszą mieć możliwość wyrażenia swoich politycznych preferencji także w jesiennych wyborach samorządowych.
- Mówi się, że zgłosiłeś się do tych wójtowych wyborów tylko dlatego, że walczysz o miejsce w dolnośląskim sejmiku i liczysz na to, że zwiększysz tym liczbę swoich potencjalnych wyborców. Kandydaci na wójtów i burmistrzów są bardziej widoczni w mediach, na plakatach i w ulotkach, więc mają także większe szanse na wywalczenie mandatu radnego. Cztery lata temu w naszym powiecie wszyscy przegrani w wyborach bezpośrednich zostali radnymi.
- To można oczywiście rozpatrywać w kategoriach pewnej taktyki wyborczej, ale w moim przypadku nie to było decydujące. Po tym, jak napisaliście w gazecie, że Marek Chudy będzie prawdopodobnie jedynym kandydatem i “z palcem w nosie” wygra wybory, mój telefon był czerwony od połączeń. Dzwonili do mnie mieszkańcy gminy Domaniów i wręcz prosili, bym zdecydował się kandydować na wójta. Niejako przy okazji tu powiem, że wypowiedź o wygrywaniu wyborów “z palcem w nosie” uważam za skandaliczną, wręcz karygodną! Ona po prostu obraża wyborców! Tak nie można mówić, ani działać!
- Mówisz, że jesteś w lokalnej polityce ponad dwadzieścia lat, ale tak naprawdę tylko raz wygrałeś wybory - w 1990 roku. To był zresztą wtedy bardziej plebiscyt niż wybory.
- Ogólnie, rzeczywiście tak było, bo kandydaci Komitetu Obywatelskiego “Solidarność” mieli wtedy niemal na 100 procent zagwarantowane zdobycie mandatu. W moim przypadku było jednak nieco inaczej, bo startowałem do wyborów z poparciem KO “S”, ale w swoim okręgu - wtedy jednomandatowym - miałem rywala, który także miał szyld Komitetu Obywatelskiego “S”. Wygrałem wybory do Rady Miejskiej Jelcza-Laskowic i przez całą kadencję byłem delegatem do wrocławskiego Sejmiku Samorządowego. Po kilku miesiącach od wyborów przejąłem po Marianie Broniszewskim ster przewodniczącego Rady Miejskiej i trzymałem go niemal do końca kadencji, do czasu dymisji pani burmistrz Jolanty Lubowicz. Byłem też przymierzany do funkcji szefa oławskiego Urzędu Rejonowego.
- Wróćmy może do współczesności, bo nasi młodzi czytelnicy pomyślą, że bawimy się w opowieści z krypty. Co Andrzej Dudek chce zaproponować mieszkańcom Domaniowa, czym chce ich przekonać do swojej kandydatury?
- Z rozmów z mieszkańcami, z księdzem proboszczem i z nauczycielami, jakie miałem niedawno okazję odbyć, wynika, że spora część młodych mieszkańców Domaniowa wyjeżdża z gminy, najczęściej poza granice kraju. To już jest bardzo poważny problem, bo w tej chwili grupę “wyjechanych” tworzy około tysiąca osób, a więc prawie 20 procent populacji. To są straty jak na wojnie. Trzeba zrobić wszystko, by zatrzymać tę tendencję. Mam tu kilka konkretnych pomysłów na to, jak to zrobić. Piszę o tym w swoim “Dekalogu Programowym” i przedstawiam na plakatach wyborczych. Inny mój pomysł, o którym mogę tu śmiało i otwarcie powiedzieć, to założenie związku gmin przyautostradowych. Uważam, że samorządy położone przy tego typu drogach, mają pewne wspólne interesy. Chcę przekonywać posłów, by ustawowo wprowadzili pewien rodzaj podatku czy opłaty na rzecz gmin, przez których teren przebiegają płatne autostrady. Mógłby to być np. udział w opłatach za korzystanie z autostrady. Każdy grosz, który wpłynie do budżetu domaniowskiej gminy, jest bardzo cenny, zwłaszcza w obecnej bardzo trudnej sytuacji, w jakiej się znalazła. Nie mam pełnego wglądu do dokumentów finansowych, ale z tego, co jest dostępne w internecie czy w materiałach, jakie otrzymują radni, wynika jasno, że Domaniów stoi nad finansową przepaścią. Moim zdaniem ostatnia zmiana barw partyjnych przez wójta Chudego, który porzucił PSL dla PO, oznacza po prostu, że on rozpaczliwie szuka możnych protektorów, bo w końcu dotarła do niego świadomość tego, do jakiej katastrofy finansowej mogą wkrótce doprowadzić jego działania.
- Wójt tłumaczy, że zadłużył gminę, bo to jedyna możliwość uzyskania znacznych środków zewnętrznych, głównie unijnych, i że to są pieniądze, które w przyszłości będą zrefundowane.
- To jest jakaś tam inżynieria finansowa, ale budżet gminy musi się opierać na dochodach własnych, a te są bardzo marne. Byłem przez kilka lat w Irlandii i na własne oczy oglądałem sukces gospodarczy “celtyckiego tygrysa”. Dziś już wiem, że jego głównym źródłem były pieniądze tych, którzy po latach emigracji wracali z Ameryki i w swojej starej ojczyźnie inwestowali zarobione za oceanem pieniądze. I tu właśnie widzę szansę na radykalne zwiększenie dochodów własnych gminy. Trzeba uderzyć do ludzi “wyjechanych” i przekonać ich, że warto wrócić do gminy Domaniów, która naprawdę zasługuje na więcej.
- Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesu w niedzielnych wyborach.
Fot.: archiwum Andrzeja Dudka
Napisz komentarz
Komentarze