- Jeszcze kilka tygodni temu wszystko wskazywało na to, że spełni się przepowiednia Stanisława Grzesika: wybory na szefa gminy Domaniów „z palcem w nosie” miał wygrać Marek Chudy. Sprzyjać mu miał zupełny brak konkurentów. Teraz okazuje się, że jest ich troje, a wśród nich widzimy byłego przyjaciela wójta - Sławomira Poborskiego…
- Nie ukrywam, że wasza gazetowa publikacja na temat braku kontrkandydatów w wyborach domaniowskiego wójta na nową kadencję zmobilizowała mnie do działania. Początkowo nie zamierzałem sam kandydować, chociaż otrzymałem taką propozycję od ludzi, którzy tworzą komitet wyborczy „Wspólnota samorządowa 2010”.
- Ale chyba nie znalazł pan z nimi porozumienia, bo to ugrupowanie postawiło na Dorotę Swadek-Schneider, która będzie pana wyborczą rywalką, i to nie tylko w ubieganiu się o stanowisko wójta, ale także o mandat powiatowego rajcy.
- Tak to się rzeczywiście trochę dziwnie ułożyło. Oboje startujemy do Rady Powiatu z listy tego samego ugrupowania, natomiast będziemy konkurować o fotel wójta z poparciem odrębnych komitetów. Rosjanin by pewnie na to powiedział: „Bez poł litra nie rozbieriosz…”, ale w naszej lokalnej polityce domaniowskiej zdarzały się jeszcze bardziej zaskakujące rzeczy. Niespełna rok przed końcem kadencji zrejterował wójt, a radni przez wiele miesięcy nie byli w stanie wybrać nowego. Był też taki przewodniczący Rady Gminy, że w jednym tygodniu rezygnował z funkcji, a w drugim do niej powracał. W tej kadencji, która się teraz kończy, dwa razy w Wierzbnie wystarczyło wyrazić chęć kandydowania i od razu zostawało się radnym.
- Ale w tym roku już tak nie będzie - akurat w Wierzbnie zapowiada się chyba najbardziej zacięta walka o mandaty radnych Rady Gminy.
- Trochę jest w tym także mojej zasługi, bo namówiłem kilka osób do startu w wyborach, co nie było rzeczą łatwą, bo to oznaczało przeciwstawienie się obecnemu wójtowi, dla którego mandaty z Wierzbna są bardzo ważne. On wystawia tam swoich najlepszych ludzi. Ja postawiłem na młodych - moi kandydaci w tym okręgu, to chłopaki w wieku 20 i 22 lat.
- Ale ogólnie za wielu tych kandydatów to pan nie ma. Na 12 gminnych okręgów, zarejestrował pan swoich dokładnie w połowie z nich.
- Odpowiadając żartobliwie powiedziałbym, że ważna jest jakość, a nie ilość. A tak na poważnie, to jest kilka przyczyn tej sytuacji. Pierwszą jest to, że generalnie ludzie lgną do władzy, więc temu, kto ją sprawuje, łatwiej jest przyciągać innych. Druga kwestia, to moja dość późno podjęta decyzja o starcie w wyborach na wójta.
- No właśnie, a co tak naprawdę spowodowało, że zdecydował się pan kandydować w wyborach wójta?
- Było kilka powodów. Najważniejszy to ten, że w pewnym momencie poczułem się oszukany przez Marka Chudego. Przez wiele lat byliśmy dobrymi kolegami. Współpracowałem z nim jako przedsiębiorca i jako społecznik. Przed dwoma laty pomagałem mu w kampanii antyreferendalnej. Przekonałem wiele osób, by nie szły głosować w sprawie odwołania wójta. Zasiadałem też w jednej z komisji, która liczyła głosy.
- Chce pan przez to powiedzieć, że w trakcie referendum były jakieś cuda przy urnie?
- Nie, nie! Nie o to chodzi! Po prostu w komisjach do spraw referendum zasiadali przedstawiciele komitetu referendalnego oraz reprezentanci wójta. Ja byłem w tej drugiej grupie ludzi.
- Wróćmy do motywów pańskiego startu w wyborach szefa gminy - głównym miało być oszustwo wójta. Na czym ono polegało?
- Marek Chudy ukrywał przede mną olbrzymie zadłużenie gminy. Z tego, co się zorientowałem, ono jest już na granicy dopuszczalnej prawem. Zaproponowałem Chudemu swoją pomoc, by z tego jakoś wyjść i nie dopuścić do bankructwa gminy, ale on ją odrzucił.
- A konkretnie jakiego typu pomoc pan zadeklarował?
- Mam kolegów, a nawet przyjaciół, w kilku warszawskich fundacjach. Mam też dobre relacje z jednym z wicemarszałków województwa dolnośląskiego. Wójt Chudy chwali się zdobyciem pieniędzy unijnych, a ja uważam, że to żaden sukces. To jest po prostu obowiązek, bo generalnie te pieniądze należą się gminom jak psu zupa. Problem w tym, że nie zawsze składane są dobrze przygotowane wnioski, co skutkuje ich odrzucaniem. Przy środkach z UE trzeba się legitymować dużym wkładem własnym, a taka mała i biedna gmina jak Domaniów ma z tym problemy. Uważam, że wójt powinien spojrzeć na problem nieco szerzej i odważniej, a tak trzeba zrobić, sięgając po pieniądze fundacji. Mam wszystkie niezbędne dokumenty, adresy i telefony kontaktowe. Wystarczy zadzwonić.
- Na ile wiarygodne są te fundacje, z którymi ma pan te dobre relacje?
- Pierwsza z nich to „Fundacja Komunalna”, która ma bardzo mocno rozbudowany i zasobny finansowo „Fundusz inwestycji komunalnych”. Gminy mogą z niego korzystać na bardzo dobrych warunkach i bardzo korzystnych dla mieszkańców. Z tego źródła kilka lat temu wsparto kwotą 20 milionów zł budowę wrocławskiego aquaparku. To powinna być wystarczająca rekomendacja. Mam też kontakty z fundacją, działającą na rzecz osób wykluczonych społecznie, która specjalizuje się w budowie tanich osiedli socjalnych. Ciekawe jest to, że w realizacji takich budynków uczestniczą ich przyszli mieszkańcy. Wójt to kompletnie lekceważy, chociaż brak mieszkań dla ubogich mieszkańców gminy staje się coraz bardzie dotkliwy. Prędzej czy później nasz samorząd będzie musiał się zmierzyć z tym problemem.
- Co się jeszcze panu nie podoba w działaniach wójta?
- Mam tu przed sobą waszą gazetę sprzed kilku tygodni, w którym opublikowano wywiad z panem Grzesikiem. Pełnomocnik wójta Chudego chwali się m.in. tym, że w całej gminie zmodernizowano oświetlenie placów i ulic. Tak naprawdę, to powymieniano tylko lampy. Dziś jest wiele miejsc w gminie, w których po zmroku panują egipskie ciemności. Panowie Chudy i Grzesik, z których jeden mieszka w Oławie, a drugi w Jelczu-Laskowicach, mogą tego nie zauważać, bo z reguły opuszczają gminę około godziny 15.00. Mam też pewien pomysł na pozyskanie tańszej energii, poprzez przystąpienie do Komunalnej Grupy Zakupowej “Energia”.
Druga rzecz, to rozgrywana wybitnie propagandowo budowa nowej hali sportowej. Ja też jestem jak najbardziej za tym, żeby ona powstała. Ale niedawno dowiedziałem się, że była już przyznana dotacja ponad 2,5 mln zł na rozpoczęcie inwestycji i pan wójt z tych pieniędzy nie skorzystał. Podobnie było ze środkami w wysokości 150 tys. zł, na zakup samochodu dla Ochotniczej Straży Pożarnej, których nie wykorzystano. Można je było przenieść na następny rok budżetowy, a wójt tego nie zrobił i one przepadły. Jeśli to prawda, to powinien za to odpowiedzieć.
- Domaniów to w dużym stopniu mieszkańcy wywodzący się z kresowej Uszni. Pan, zdaje się nie ma wschodnich korzeni, więc nie będzie panu łatwo rządzić w gminie, zdominowanej przez kresowiaków…
- To fakt, że moi rodzice nie pochodzą z Uszni. Ja sam urodziłem się w Oławie, ale od dziecka mieszkam w Piskorzówku. W różnych okresach różnie dzielono ludzi w tej gminie - na komunistów i niekomunistów, na tych z Uszni i na resztę, na tych z Wierzbna i na tych z Domaniowa, na wioski po lewej i po prawej stronie autostrady. Jestem zwolennikiem współpracy wszystkich mieszkańców i ich równych praw, niezależnie od tego, skąd pochodzą, gdzie mieszkają i co aktualnie robią. Będę chciał ich łączyć, m.in. poprzez sport i działalność harcerską.
- Mieszka pan w Piskorzówku, który „politycznie” opanowali bracia Reszczyńscy. Adam jest radnym, Franciszek sołtysem, a Kazimierz organizował referendum w sprawie odwołania wójta. Czy zawrze pan z nimi sojusz w sprawie walki z Markiem Chudym?
- To mało prawdopodobne. To są kłótliwi ludzie i uważam, że raczej szkodzą ludziom niż im pomagają. Przykładem była sprawa budowy placu zabaw w naszej miejscowości. Sołtys i radny zupełnie zawalili sprawę. Dzięki moim zabiegom udało się jednak ten plac zabaw wybudować.
- Czym się pan będzie różnił od wójta Chudego?
- Przede wszystkim będę uważniej słuchał mieszkańców. Będę też starał się być bardziej widocznym na zewnątrz - jako wójt będę aktywnie szukał inwestorów, bo to jedyna szansa, by ich pozyskać. Teraz pan wójt siedzi sobie w eleganckim gabinecie i czeka, aż oni sami przyjdą. Efekt jest widoczny na węźle autostradowym w Goszczynie. Kilka lat temu utworzono tam strefę gospodarczą, kilka osób czy firm zarobiło już spore pieniądze na handlu gruntami, ale do dziś żaden inwestor nie zaczął tam budowy. Zwrócę też większą uwagę na problem opieki zdrowotnej, która w naszej gminie jest kiepska i mieszkańcy narzekają na słaby dostęp nie tylko do specjalistów, ale także do lekarza rodzinnego.
Jestem zwolennikiem budowy fermy wiatrowej, bo uważam, że to jest korzystne dla gminy i dla rolników. Wójt Chudy tu niewiele pomagał inwestorowi. Mam też pewien pomysł na wybudowanie biogazowni, jako innego alternatywnego źródła energii. Jestem zwolennikiem ożywienia świetlic wiejskich. Teraz to praktycznie tylko domy weselne. Można uzyskać 85% środków ze źródeł unijnych na zakup komputerów wraz z dostępem do internetu i utworzyć w świetlicach małe centra edukacyjne, z których mieszkańcy mogliby bezpłatnie korzystać i podnosić swoje kwalifikacje.
- Proszę jeszcze na koniec powiedzieć o sobie parę słów.
- Jestem żonaty, mam 44 lata i dwóch synów. Mam średnie wykształcenie - skończyłem Technikum Rolnicze w Krzyżowicach. Od kilku lat prowadzę działalność gospodarczą - mam dwa sklepy spożywcze i lokal gastronomiczny. Jestem też współwłaścicielem gospodarstwa rolnego.
- Doświadczenie samorządowe jednak niewielkie…
- Byłem radnym Rady Gminy Domaniów w latach 1998 - 2002. Potem dwa razy walczyłem o mandat radnego powiatowego, ale zabrakło mi trochę głosów, by odnieść sukces. Ogólnie mam bardzo dobre relacje z wieloma mieszkańcami gminy. Grywam w piłkę w drużynie oldbojów. Często w sklepie zastępuję którąś z pracownic i wtedy słucham narzekań mieszkańców gminy, więc dokładnie wiem, co ich boli...
- Dziękuję za rozmowę.
Tekst i fot.:
Krzysztof A. Trybulski
Napisz komentarz
Komentarze