Jelcz-Laskowice
Wybory coraz bliżej
- Jak mieszkańcy gminy Jelcz-Laskowice mają na pana głosować, skoro pana nie znają? W jaki sposób chce pan ich do siebie przekonać?
- Preferuję spotkania bezpośrednie, jak mówią Anglicy - „face to face” - z mieszkańcami Jelcza-Laskowic i naszych piętnastu sołectw. Nie jestem zwolennikiem stosowania socjotechnicznych sztuczek, które są teraz bardzo popularne. Kolejna rzecz - być może bardzo ryzykowna - otworzyłem się na forum Jelcza-Laskowic. Chcę tam rozmawiać. Wiem, że na forum wypowiada się ograniczone grono osób, ale poczytuję je, jako opiniotwórcze w swoich środowiskach. Myślę, że są aktywni i chodzą na wybory. Ich uwagi to dla mnie cenna wiedza. Jestem w stanie przekonać innych swoją wiedzą, otwartością, argumentami. Mam swoją stronę internetową - www.krzysztofkonopka.pl. 5 listopada o godz. 19.00 organizuję spotkanie z mieszkańcami w „Podkowie”, w lokalu po dawnym pubie.
- Cztery lata temu był pan szefem sztabu wyborczego kandydata na burmistrza Jerzego Worwy, dziś także z BBS. Teraz postanowił pan wyjść z cienia. Co pana do tego skłoniło?
- To była niewątpliwie moja decyzja, ale poparta mocnymi sugestiami koleżanek i kolegów. Już wówczas zastanawiano się, czy nie wypromować i wystawić właśnie mnie - świeży nabytek, dwa lata po powrocie z Brukseli. Pochyliłem czoła przed Jerzym Worwą, prezesem spółdzielni mieszkaniowej, osobą znaną w środowisku i bardzo doświadczoną w działalności samorządowej. Nie odważyłem się, ale teraz podjąłem tę ryzykowną decyzję. Przekonywano mnie do tego. Podczas konwencji BBS w Oławie przedstawiono mnie w formie quasi-sensacyjnej informacji - jako nową siłę, nową twarz.
- Nie obawia się pan uzyskania poparcia na poziomie kilku procent? Czy może traktuje pan start w wyborach jako formę zaistnienia w lokalnym środowisku?
- Chylę czoła przed decyzjami wyborców. Muszę rozważać wszystkie scenariusze, ale głęboko wierzę w swoje możliwości. Wiem, że w Jelczu-Laskowicach i sołectwach oczekuje się, że pojawi się całkiem nowa osoba, której będzie można zaufać i powierzyć obowiązki burmistrza. Wyborcy oczekują, że ona poprowadzi gminę w zupełnie innym stylu niż dotychczas. To ma być zmiana i dlatego moim hasłem wyborczym jest: „Dobry wybór = lepsza przyszłość”.
- W jakiej sferze funkcjonowania gminy widziałby pan potrzebę największych zmian?
- Moim strategicznym celem jest dokonanie zmiany jakościowej - wprowadzenie nowej filozofii zarządzania i kierowania ludźmi w gminie. Miałoby to polegać na bardzo dobrej komunikacji pomiędzy urzędem a wyborcami.
- Burmistrz Putyra też to obiecywał…
- Mówię o tym, co ja chciałbym wprowadzić - kontakt z ludźmi w różny sposób, w różnej formie. Traktowanie wszystkich podmiotowo - szerokie konsultacje, cykliczne spotkania. Na przykład z miejscowymi pracodawcami. Ważne jest traktowanie ich po partnersku. Widzę tu potężną lukę i chciałbym odbudować poprawne relacje na linii urząd - podmioty gospodarcze, funkcjonujące na naszym terenie.
- Teraz nie są poprawne?
- Nie do końca są poprawne. Moim skromnym zdaniem, mogą funkcjonować na niezdrowych zasadach.
- Co to znaczy?
- Nie chciałbym rozwijać tego tematu, ale mam takie podejrzenie. Jeżeli nie układa się współpraca pomiędzy urzędem gminy a spółdzielnią mieszkaniową, to dobrze dla mieszkańców, czy źle? Uważam, że źle, dlatego że to może się odbijać na problemach ludzi. Wspólne rozwiązywanie problemów jest najlepszym wyjściem.
- Współpraca gminy ze spółdzielnią nie układa się ponad 12 lat, pomimo zmiany burmistrzów.
- Dołożę wszelkich starań, aby w tej kwestii dokonać wyraźnych zmian jakościowych. Druga sprawa, którą chciałbym wyeksponować - kiepska współpraca urzędu gminy ze starostwem powiatowym. Chcę współpracować ze starostą. Moja filozofia będzie koncentrowała się na tych kwestiach.
- Co z innymi dziedzinami życia?
- Widzę potrzebę błyskawicznego rozwiązania problemu, który dotyczy służby zdrowia - zapewnienie opieki medycznej mieszkańcom w święta i weekendy. To nie tyko sprawa finansowa, ale również organizacyjna. Ważne są problemy edukacji - cieknące dachy w szkołach, potrzeby remontowe - ale także zajęcia pozalekcyjne, liczebność klas. Podobnie jak w całym kraju, tak i u nas jest głód przedszkoli. W J-L mamy tylko dwa, przydałoby się jeszcze jedno. Trzeba poszukać na to środków.
- To miałoby być przedszkole miejskie, czy prywatne?
- Trudno w tej chwili powiedzieć, jeszcze nie czas na szczegóły. Kwestia rekreacji i wypoczynku - celem jest zbudowanie centrum z pływalnią, halą widowiskowo-sportową z prawdziwego zdarzenia oraz rozbudowanie tego, co znajduje się nad stawem.
- Budowa hali jest w planach już od kilku lat.
- Widzę to jako całość. To jest ważny problem dla naszych mieszkańców, ale nie tylko. Musimy czymś przyciągnąć ludzi z zewnątrz. Jeżeli nie pojadą nad morze, albo za granicę, mogą przyjechać do nas, ale muszą mieć warunki, żeby zostawić tu swoje pieniądze. Mamy piękny kompleks parkowy za naszym pałacem - siedzibą Urzędu Miasta i Gminy. Warto to odrestaurować, aby młode mamy, babcie, dziadkowie mieli gdzie pospacerować, usiąść na ławce, a nawet wypić kawę w małym ogródku. Powinno się też odnowić istniejącą tam scenę.
- Te wszystkie plany są - hala sportowa połączona z ośrodkiem kultury, odnowienie parku. Realizacja tych inwestycji jest też kwestią pieniędzy. Wie pan, jak je zdobyć?
- Jednym z punktów mojego programu będzie zdynamizowanie pozyskiwania środków unijnych. Ta kadencja będzie ostatnią, w której można to robić. Daleki jestem od krytyki swoich konkurentów, ale fakty mówią same za siebie. Mam zestawienie z dolnośląskiego Urzędu Marszałkowskiego, z którego wynika, że nasza gmina w porównaniu z innymi - Strzelinem, Trzebnicą, Siechnicami, Czernicą, Domaniowem, Radwanicami - wypada słabo. Ilość projektów nie przesądza o sprawie.
- Jeśli pan zostanie burmistrzem z ramienia BBS, w którym jest prezes spółdzielni Jerzy Worwa, to może uda się w Jelczu-Laskowicach stworzyć Rynek. Pomysł nie został zrealizowany ze względu na wspominaną przez pana słabą współpracę pomiędzy władzą a prezesem.
- Wiem, że takie plany istnieją w spółdzielni i nie wykluczam, że nasza współpraca może pójść w tym kierunku, żeby coś takiego stworzyć. Widzę taką potrzebę.
- Na swojej stronie internetowej przyznaje pan, że dość krótko mieszka w gminie i problemy mieszkańców nie są tak do końca rozpoznane.
- Jeżeli wyborcy daliby mi szansę, byłby pierwszym burmistrzem z sołectwa. Mieszkam w Dębinie od 2004 roku i utożsamiam się z tym terenem. Piękna okolica, wspaniali ludzie, z którymi nawiązałem współpracę. Działałem w Radzie Sołeckiej, jestem współzałożycielem i wiceprezesem Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju i Integracji Dębiny. Nie dzielę ludzi na tych ze wsi i z miasta. Moi wyborcy są wszędzie.
- Jak pan ocenia warunki do inwestowania i zakładania firm w Jelczu-Laskowicach?
- Warunki są dobre, ale musimy naszą gminę dobrze promować. Mogą być w tym pomocne mojeumiejętności negocjowania, kreatywność w wyszukiwaniu możliwości. Będę dążył do wprowadzania kolejnych firm i pracodawców.
- Jest pan osobą dynamiczną, z ciekawym życiorysem i doświadczeniem na różnych polach…
- Potrafię kierować dużymi zasobami ludzkimi, a to nie jest bez znaczenia na stanowisku burmistrza, mam zdolności negocjacyjne. Jest jeszcze coś, co przekonało moich kolegów - jako kandydat na burmistrza i przyszły burmistrz mam świetną zdolność koalicyjną. Jestem jednym z nielicznych, którzy mogą zapewnić dobrą większość w radzie miejskiej, co decyduje o skutecznej i stabilnej realizacji programów dobrych dla gminy. Bezpartyjność mojego bloku i brak miejscowych zaszłości - to gwarantuje możliwość komunikowania się ze wszystkimi opcjami partyjnymi i pozapartyjnymi. Wiem, że poprzednik obecnego burmistrza miał w radzie większość na poziomie 18 - 19 radnych. Moim celem będzie zbudowanie takiej większości. Sprawy lokalne nie mają zabarwienia partyjnego.
- Jelczańsko-laskowicki PiS rozważał pana kandydaturę na burmistrza, ale mówi się, że partyjna góra nie zaakceptowała Konopki, bo należał do PZPR.
- Nie chciałbym odpowiadać za PiS, czy brał mnie pod uwagę, czy nie. Nie potwierdzam i nie zaprzeczam. Odbyło się wiele różnych spotkań i można było wysnuć różne wnioski. Jeżeli chodzi o przynależność do PZPR, to prawda. Kończąc szkołę oficerską, mając niespełna 23 lata, wstąpiłem do partii, to był wręcz obowiązek. Nie pełniłem żadnej funkcji, byłem zwykłym, szarym członkiem. Po stanie wojennym wyszedłem z tej organizacji.
- Zapoznał się pan z planowanym przebiegiem obwodnicy Jelcza-Laskowic?
- Tak, i wiem, że są pomysły, aby budowę obwodnicy połączyć z budową wału. Nie będę tego oceniał, musiałbym wejść głębiej w temat, aby wyrobić sobie pogląd na tę sprawę.
- Co nurtuje mieszkańców Jelcza-Laskowic?
- Uczestniczyłem w spotkaniu stowarzyszenia powodzian z J-L i Łęgu. Wysłuchałem ich skarg i przeraża mnie to, że pozostawiono ich samych sobie. Gorszące jest, że pisma stowarzyszenia do włodarzy samorządowych pozostają bez odpowiedzi. Czy jest to łamanie przepisów kodeksu postępowania administracyjnego? Moja odpowiedź brzmi - tak. Są ściśle określone terminy, w których urzędnik musi odpowiedzieć na pismo. Ci ludzie wzięli sprawy w swoje ręce. Wiem, jak im pomóc w wielu kwestiach, w miarę możliwości i kompetencji. Na pewno mogę ich wspierać.
- Jest pan emerytowanym wojskowym?
- Jestem emerytowanym oficerem sił zbrojnych Rzeczpospolitej Polskiej, w stopniu podpułkownika. Mam doświadczenie w dyplomacji, wojskowości, wykładałem w szkole oficerskiej, znam biegle niemiecki i angielski. Postaram się maksymalnie wykorzystać wszystkie swoje umiejętności i talenty dla dobra mieszkańców miasta i gminy Jelcz-Laskowice.
Napisz komentarz
Komentarze