- Jeszcze parę tygodni temu zapowiadało się, że nie będzie miał pan żadnych konkurentów w wyborach. Nikt poza panem nie chciał być wójtem Domaniowa?
- To nie jest takie proste. Taka sytuacja, gdzie jest jeden kandydat, byłaby trochę niezdrowa. Jednym głosem można zostać wójtem, ale później w referendum dwoma głosami można wójta odwołać. Cieszę się więc, że są konkurenci i że będę mógł się z nimi zmierzyć.
- Kiedy osiem lat temu po raz pierwszy Marek Chudy wygrał wybory, niektórzy zarzucali, że jest kandydatem wyciągniętym z kapelusza, nie ma doświadczenia, ani odpowiednich kwalifikacji do pracy w samorządzie. Cztery lata temu wygrał pan wybory jako jedyny w powiecie w pierwszej turze, opozycja nie krzyczy już tak głośno, niektórzy nawet startują z pańskiej listy do rady. Jak pan to zrobił?
- Nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że byłem wyciągnięty z kapelusza. Pracowałem przecież w SHR Polwica i stąd ludzie mnie znali. Może to kwestia charakteru, że wszystko, co robię, staram się robić po prostu dobrze. Nie rozdrabniam się, skupiam się tylko na ważnych rzeczach. Zanim zostałem wójtem, pracowałem w wielu miejscach i nie wstydzę się tego - uważam, że to jest mój atut. Opozycja w radzie gminy jest cały czas, ale ważna jest opozycja konstruktywna, a nie taka, która głosuje inaczej tylko dlatego, żeby wójtowi zrobić na złość. To jest robienie na złość przede wszystkim ludziom. Ja nie jestem wieczny, będę wójtem do momentu, kiedy wyborcy będą tego chcieli…
- Nie startuje pan, tak jak cztery lata temu, z komitetu “Wspólnota Samorządowa”, który skupia głównie ludowców. Do oławskiej Rady Powiatu kandyduje pan z list Platformy Obywatelskiej. Czyżby kłótnia w rodzinie, a może koniunkturalizm? Bliżej panu teraz do rządzącej partii i poglądów Platformy niż do PSL?
- Nie. Po prostu rozstałem się z kilkoma kolegami z PSL, bo uważałem, że stronnictwo powinno funkcjonować jak partia, a nie jak związek interesów wąskiej grupy osób. To nie na tym ma polegać. Na wójta startuję ze swojego komitetu “Samorządni 2010”. Start do powiatu z list Platformy Obywatelskiej to nie koniunkturalizm, ani odejście od poglądów ludowców. Przecież PSL tworzy koalicję z PO, wicepremier jest z PSL, więc wcale nie czuję, że oddalam się od swoich idei. Nie może być tak, że partia, która ma swojego wicepremiera, schodzi do “kanałów” i występuje w jakiejś masce. Ugrupowanie ma być widoczne, a poglądy, z jakimi występuje - wyraziste. Najwidoczniej PSL w naszym powiecie nie był na to gotowy lub z różnych powodów nie chciał tego zrobić, więc nie widziałem możliwości, aby w takiej sytuacji startować z ich listy. “Wspólnota Samorządowa” wystawiła mi dwóch kontrkandydatów, oboje są z PSL, więc dla mnie sytuacja była jasna. Marek Chudy nie podporządkowuje się na każde wezwanie, bo ktoś mu coś każe!
- Nie ma pan już dość tej powiatowo-gminnej polityki? Trzecia kadencja z rzędu to nie za dużo?
- W tej, co właśnie mija, zaczęliśmy wiele spraw. Na pewno w ciągu następnych lat będzie co robić.
- No właśnie - cztery lata temu, podczas rozmowy przed wyborami mówił pan, że ma nadzieję, że do końca 2010 roku gmina będzie skanalizowana.
- Niektórych rzeczy nie da się przyspieszyć. Gmina ma na to czas do 2015. Dopiero w tym roku ruszyły programy unijne, wspierające tę inwestycję - otrzymaliśmy już 4 miliony zł dofinansowania i będziemy się starać o kolejne pieniądze. Na pewno do 2015 skanalizowane będą największe miejscowości w gminie. Jeżeli chodzi o te mniejsze, gdzie jest siedem lub dziesięć gospodarstw, to musimy przeanalizować, czy w ogóle opłaca się tam budować kanalizację.
- A co z gazyfikacją gminy?
- Mamy już koncepcję gazyfikacji, która oprócz Domaniowa, obejmuje także gminy Strzelin i Wiązów. W ubiegłym roku powstała dokumentacja. W 2012 rozpocznie się budowa gazociągu, który pobiegnie do tych trzech gmin od rurociągu, znajdującego się między Godzikowicami a Gacią.
- Marzył pan także, żeby Domaniów był drugimi Bielanami, Czas mija, a tych nowych Bielan jakoś nie widać.
- Na pewno kryzys gospodarczy trochę pokrzyżował nam plany. Niektórzy inwestorzy się wycofali, ale jesteśmy dobrej myśli - teraz powinno wszystko ruszyć. Wykonaliśmy nowe plany zagospodarowania dla drugiej strony strefy inwestycyjnej - między Pełczycami a Goszczyną. Teraz te tereny obejmują około 100 hektarów. Jedna z firm, która kupiła już tam ziemię, przymierza się do budowy stacji benzynowej. Myślę, że to będzie stanowić zalążek przyszłej bazy logistycznej, o której już kiedyś mówiłem. W tamtym miesiącu miałem kilka spotkań z osobami zainteresowanymi inwestowaniem w naszej strefie. Był także inwestor, który chciał zbudować bazę logistyczną do zaopatrywania w środki czystości, jednak wycofał się, ponieważ planowany budynek musiał nawiązywać architektonicznie do pobliskiego zabytkowego kościoła w Brzezimierzu. Zainteresowana firma musiałaby także zrezygnować z budowy części magazynów, a to jej się nie opłacało i w efekcie przeniosła się na Bielany. Jednak i tam tereny już się kończą, za chwilę przy wjeździe na autostradę w Brzezimierzu będą budowane bramki. Myślę, że to tylko kwestia czasu i zainteresowanie naszymi terenami będzie systematycznie rosło.
- Czyby wójt Marek Chudy się nawrócił? Kiedyś sceptycznie podchodził pan do pozyskiwania środków z Unii Europejskiej, teraz według rankingu Urzędu Marszałkowskiego gmina ma bardzo dobre wyniki i jest w czołówce samorządów w naszym powiecie. Skąd ta cudowna przemiana?
- Zmienił się regulamin przyznawania środków. Jak jest dobrze sporządzony projekt, to przechodzi. My składamy wnioski na wszystko, co się da. Raz się żyje, raz są środki unijne, więc trzeba z nich korzystać.
- Może to zasługa Stanisława Grzesika, który jest pana pełnomocnikiem? Niektórzy twierdzą, że prawą ręką i człowiekiem do zadań specjalnych.
- Nie będę komentował tego, co ludzie mówią. Powiem tylko tyle, że prawą rękę mam tutaj. Stanisław Grzesik jest pracownikiem gminy i moim pełnomocnikiem, ale nad pozyskiwaniem środków pracuje zespół ludzi, którzy przygotowują wnioski, a ja wyznaczam cele, które mają być realizowane. Później konsekwentnie tego doglądamy i nad tym pracujemy.
- Gra więc warta świeczki, ale wymusza też zatrudnianie nowych ludzi. Co gmina zyskała dzięki pieniądzom z unii?
- Zostanie zbudowana duża i nowoczesna oczyszczalnia ścieków. To chyba największa inwestycja w historii gminy - ma kosztować około 6,5 mln złotych. Przebudowaliśmy szkołę w Danielowicach, teraz jest tam nowoczesne przedszkole. Jest czternaście placów zabaw, świetlica w Kończycach.
- Właśnie za te dokonania należała się podwyżka wójtowi?
- Sam sobie jej nie przyznałem, podwyżkę wójtowi przyznaje rada. Jeżeli wójt dobrze pracuje, nie widzę w tym nic złego. Znane jest powiedzenie, że praca równa się płacy. Moim zdaniem wykrzyczane argumenty, że ktoś będzie pracował społecznie, są z epoki kamieniał łupanego…
- Podwyżki pensji wójta i innych urzędników, zły stan dróg gminnych oraz brak dobrych działań na rzecz mieszkańców - pod takimi hasłami zorganizowano referendum w grudniu 2008, żeby pana odwołać z funkcji szefa gminy.
- Zarzuty były bzdurne. Zresztą, organizator referendum już mnie za nie przeprosił. Nie można pisać sobie tego, co się chce. Ci, co najwięcej krzyczą, niech sami powiedzą lub pokażą, co zrobili. Niech się pochwalą, jakimi są gospodarzami i co osiągnęli. Jeżeli chodzi o drogi, to staramy się w miarę naszych możliwości remontować. Złożyliśmy wniosek na “schetynówkę” do Domaniówka, staramy się o dofinansowanie budowy świetlicy w Wyszkowicach oraz budowę terenów rekreacyjnych, tam gdzie jest park w Polwicy. Postaramy się także o doposażenie świetlic w potrzebne naczynia.
- Nigdzie nie wspomniał pan o kulturze, nie jest potrzebna mieszkańcom Domaniowa?
- Myślę, że kultura w naszej gminie działa na całkiem dobrym poziomie. Są zajęcia taneczne, działa od niedawna chór młodzieżowy, jest znany wszystkim chór “Jubilat”, a strażacka orkiestra dęta nie ma sobie równych w naszym powiecie i nie tylko. Gminne Centrum Kultury jest wykorzystywane. Planowany jest nowy budynek, ponieważ ten co jest, nie spełnia już żadnych standardów. W Domaniowie będzie nowy stadion i nowy ośrodek kultury.
- Jeśli wygra pan wybory, to co pan zrealizuje w nadchodzącej kadencji?
- Na pewno kanalizację. Jest także firma, która od trzech lat prowadzi badania w gminie, bo chce postawić tu około 30 siłowni wiatrowych. Ruszy także w końcu strefa ekonomiczna, wszystko jest na dobrej drodze. Priorytetową rzeczą jest także budowa hali sportowo-widowiskowej w Wierzbnie. W tej sprawie były nawet interpelacje w Sejmie. Problem jest znany politykom. Każdy z nich wie, że z tego terenu pochodzą znani na cały świat sportowcy i dlatego nasza gmina zasługuje na taką halę. Wiceprezydent światowej federacji podnoszenia ciężarów na niedawnym posiedzeniu jej władz postawił sprawę budowy hali w Wierzbnie, jako priorytet w swoich działaniach. To będzie jeden z najnowocześniejszych takich obiektów w Polsce…
- Jednym z pana kontrkandydatów w walce o fotel wójta będzie była zastępczyni, Dorota Swadek-Schneider. Boi się pan walki z byłym współpracownikiem?
- Nie boję się, bo uważam, że konkurencja to zdrowa sytuacja. Nie boję się nikogo, no może oprócz żony i córki.
- Czy po ewentualnym zwycięstwie zmieni pan swój dotychczasowy styl zarządzania gminą?
- Będę takim samym wójtem jak do tej pory - konsekwentnym i skutecznym. Stworzyłem w Urzędzie Gminy zespół, który jest bardzo zgrany. Ludzie wiedzą o co chodzi. Często rozumiemy się bez słów…
- Co powiedziałby pan osobom, które twierdzą, że Domaniów jest zaściankiem powiatu oławskiego?
- Nie czuję żadnych kompleksów. Ci, którzy tak uważają, niech przyjadą i sami zobaczą, jak wiele się u nas zmieniło. Mamy boiska, wyposażone placówki oświatowe. Niektórzy żyją stereotypem, że jak gmina rolnicza, to zacofana. Tymczasem my nie mamy się czego wstydzić, idziemy ciągle do przodu.
- Dziękuję za rozmowę.
Napisz komentarz
Komentarze