Oława
Reklama
Mówią w ciszy
Powiedzieć coś w ciszy to sztuka, której uczy ksiądz Tomasz Filinowicz. Zorganizował dla mieszkańców powiatu bezpłatny kurs języka migowego
- 28.10.2010 11:55 (aktualizacja 27.09.2023 17:00)
Wikariusz w parafii ŚŚ. Ap. Piotra i Pawła w Oławie zdecydował się na naukę języka migowego przez przypadek, w seminarium. Na wakacyjnym kursie poznał podstawy. Pomyślał, że warto spróbować i że może kiedyś przyda mu się ta umiejętność. Nie wiedział tylko, że aż tak szybko i zadecyduje ona o jego przyszłości.
W wieku 28 lat, w grudniu ubiegłego roku, został diecezjalnym duszpasterzem głuchoniemych i niewidomych w Archidiecezji Wrocławskiej. Jego podstawowym zadaniem jest praca duszpasterska z osobami głuchoniemymi i niewidomymi, ułatwienie im kontaktu ze światem i z Bogiem. Jednak oprócz rozmów, odprawiania mszy, katechezy i spowiadania, poszedł krok dalej. Postanowił nauczyć innych tego, co sam umie. W ten sposób, dzięki nauce języka migowego, powiększy się liczba osób, które będą mogły i umiały wejść w inny, wyjątkowy świat, dostępny tylko nielicznym. Tym, którzy potrafią mówić w ciszy.
Niespodziewane zainteresowanie
Środa po południu. Kiedy wchodzi się do sali katechetycznej przy kościele Piotra i Pawła - widok onieśmiela. Siedzi tam ponad dwadzieścia osób, które od połowy września uczą się języka migowego. Nikt nie spodziewał się takiego zainteresowania. - Oczekiwałem, że na pierwsze spotkanie przyjdzie maksymalnie dziesięć osób, ale i to wydało mi się zbyt odważnym myśleniem - mówi ksiądz Tomasz.
W grupie jest wiele młodych osób, część z nich to uczniowie Gimnazjum nr 3 w Oławie, gdzie ksiądz Tomasz Filinowicz prowadzi lekcje religii. Na warsztatach nie brakuje także starszych. Realizowany jest program I stopnia języka migowego (duszpasterskiego) w oparciu o podręcznik Effatha.
Ksiądz Tomasz zapewnia, że jak tylko znajdą się chętni, to on się postara o zorganizowanie egzaminu, na którym uprawnieni do wydawania certyfikatu zweryfikują nabyte umiejętności uczestników kursu. Oni poznali już daktylografię, czyli alfabet języka migowego. Teraz uczą się ideografii, czyli znaków odpowiadających poszczególnym słowom. Ksiądz Tomasz chce nauczyć ponad 500 znaków oraz zasad komunikacji z głuchoniemymi. - Grupa jest zróżnicowania, ale przeważają osoby, które niezwykle szybko łapią „miganie” - mówi. - Jeżeli ktoś chciałby jeszcze wziąć udział w zajęciach, może spróbować, jednak będzie musiał we własnym zakresie nadrobić wcześniejszy materiał. Oczywiście może liczyć na moją pomoc i grupy. W nauce migowego najważniejsze są chęci i trochę wolnego czasu…
Szkoda czasu? Wręcz przeciwnie!
Katleen Vaesen, Karolina Buczkowska i Natalia Trybała mają po 15 lat. Chodzą do Gimnazjum nr 3. Postanowiły nauczyć się języka migowego, ponieważ pomyślały, że przyda im się, kiedy będą miały do czynienia z głuchoniemymi. Będą wiedziały, jak się zachować. - Gdy zaczynałyśmy naukę, większość ludzi pytała: „Po co wam to?”, albo „Czy chce się nam marnować czas?” - mówi Natalia Trybała. - Uważam, że głupotą jest myślenie w ten sposób. Na pewno godziny spędzone na nauce nie będą zmarnowane. Poza tym ucząc się migów, ćwiczymy mózg i zapamiętywanie.
Katleen Vaesen uważa, że język migowy nie jest trudny, ale wymaga skupienia. - Podczas nauki nie miałam jakichś dużych trudności - twierdzi.
- Chociaż trzeba myśleć nad tym, jakie ruchy wykonuje się dłońmi, ponieważ myląc się, możemy pokazywać coś innego.
Dla Karoliny Buczkowskiej najtrudniejsze było, aby nie patrzeć tylko na rękę, lecz w kierunku rozmówcy, i poprawnie pokazywać znaki. Jest pewna, że trening czyni mistrza i wie, że jeżeli przeznaczy się trochę czasu na ćwiczenia, można szybko opanować język migowy. Nie miała jeszcze sytuacji, w której musiałaby wykorzystać nowe umiejętności, ale ma nadzieję, że sobie poradzi.
- W życiu niczego nie można być pewnym - twierdzi Natalia Trybała. - Nie wiadomo, co będziemy robić za dziesięć lat i w jakiej grupie ludzi. Myślę jednak, że ta umiejętność na pewno nie pójdzie na marne i przyniesie korzyści.
Być potrzebnym
Na warsztaty języka migowego chodzi z żoną Stanisław Górka, dyrektor Gminnego Zespołu Oświaty w Oławie. Już dawno chciał się zapisać na taki kurs we Wrocławiu, jednak nie zdążył przed rozpoczęciem zajęć. O organizowanych przez księdza Tomasza dowiedział się z naszej gazety. - Nie zastanawiałem się długo - mówi. - Po rozmowie z żoną doszliśmy do wniosku, że warto się wybrać na te warsztaty, nie mieliśmy żadnych wątpliwości. Mnie, jako urzędnikowi, przyda się znajomość języka migowego. Żona pracuje w szkole specjalnej i ma do czynienia z dziećmi, które mówią bardzo słabo lub w ogóle. Na pewno nowo zdobyta umiejętność pomoże jej w kontakcie z uczniami.
Stanisław Górka mówi, że ma dobrą pamięć wzrokową i szybko zapamiętuje znaki. Ćwiczy często z żoną w domu. Obserwuje ich 10-letnia córka, która szybko łapie i już zna alfabet.
Elżbieta Waszkiewicz, właścicielka sklepu w Oławie, dowiedziała się o nauce języka migowego od księdza Tomasza. Oboje współpracują jako wolontariusze w oławskim Hospicjum Domowym. - Kiedy usłyszałam propozycję, nie wahałam się - mówi. - Pomyślałam, że to nie tylko może być świetna przygoda, ale także doskonała okazja do zdobycia nowych umiejętności, które mogą mi pomóc w życiu. Tym bardziej, że do sklepu przychodziły już głuchonieme klientki, a ja nie do końca potrafiłam się z nimi porozumiewać. Język migowy pozwala wejść w świat ludzi, którzy nie słyszą, i im pomóc. To bardzo ważne, bo dobro do nas powraca. Nauka tego języka daje niezwykłą satysfakcję i spełnienie. Dzięki tej umiejętności możemy być przydatni innemu człowiekowi.
Tekst i fot.:
Malwina Gadawa
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze