Gmina Oława
- Znudziła się panu praca w agencji restrukturyzacji, czy może wolałby pan, jako wójt, lepiej zarabiać?
- Nie znudziła się, natomiast moje doświadczenie z dwóch kadencji w Radzie Gminy, teraz trzeciej - w Radzie Powiatu, może być wykorzystane w innym obszarze niż agencja restrukturyzacji.
- To już bardziej serio - dlaczego Mirosław Kulesza ubiega się o stanowisko wójta?
- Zostałem desygnowany przez Prawo i Sprawiedliwość, a w takim przypadku raczej się nie odmawia, to również wyróżnienie. Sytuacja w gminie Oława jest skomplikowana. Wyprowadzić gminę z tak poważnego kryzysu mogą doświadczeni samorządowcy. Ludzie, którym się wydaje, że przyjdą i tak łatwo sobie ze wszystkim poradzą, są w błędzie. Stąd decyzja mojego komitetu, żeby wystawić człowieka, który gminę zna od podszewki. Jak wiadomo, byłem wójtem w I kadencji, tworzyłem pierwszy budżet samorządowy, później kolejne trzy. W III kadencji byłem zastępcą wójta Kownackiego, to też jakieś doświadczenie. Lepsze czy gorsze, ale doświadczenie.
- Zatem jaki jest pana pomysł, żeby wyprowadzić gminę z kryzysu?
- Nie będę ujawniał szczegółów, z bardzo prostej przyczyny - nie chcę dawać konkurentom gotowych rozwiązań. Nie ma wątpliwości, że będzie to kadencja, w której najpierw trzeba doprowadzić do płynności finansowej, a dopiero później do realizacji pewnych zadań. Nie da się już podnosić podatków, bo są bardzo wysokie - ten element odpada. Natomiast jest kwestia racjonalnego wydatkowania.
- Można zaoszczędzić więcej niż obecnie?
- Można.
- Poda pan przykłady?
- Wolałbym dzisiaj o tym nie mówić, może będzie na to czas w trakcie spotkań z mieszkańcami.
- W takim razie przejdźmy do kilku obszarów funkcjonowania gminy. W jaki sposób zamierza pan przyciągać inwestorów?
- Mamy strefę gospodarczą, tutaj cudu nie wymyślimy, są to obszary zwolnień podatkowych, gmina to realizuje. Wydaje mi się natomiast, że bardzo istotne jest obniżenie podatków w kwestiach nieruchomości po okresie zwolnienia z podatku. Być może jest zbyt małe nagłośnienie i należałoby zwiększyć promocję. Większe pole manewru jest w strefie godzikowickiej, gdzie należy przyciągać inwestorów, mniejsze na lotnisku w Stanowicach. Rozszerzenie budownictwa mieszkaniowego w Stanowicach było błędem. Ono podeszło do tej strefy, gdzie miał być przemysł. To stwarza bardzo poważne komplikacje, o czym mogłem przekonać się na zebraniu mieszkańców Stanowic. Kiedy podpisywano umowę z firmą elektryfikującą lotnisko, większy teren miał być przeznaczony na przemysł. Zwiększenie zabudowy mieszkaniowej zmniejszyło automatycznie możliwości odbioru prądu, a to będzie ciążyło na gminie. To są błędy na tyle istotne, że być może ich skutków nie da się całkowicie wyeliminować.
- Co pan zrobi, aby poprawić gospodarkę wodną? Nieprzeczyszczone rowy melioracyjne i kanalizacja deszczowa to problem wielu miejscowości. Efektem są pozalewane piwnice. Do tego dochodzą spory kompetencyjne między gminą a powiatem, kto miałby się zająć czyszczeniem kanalizacji.
- Podstawowa rzecz, która musi funkcjonować, to doprowadzenie do wspólnego frontu z powiatem, ze spółkami wodnymi, a także z Urzędem Wojewódzkim, który jest właścicielem wielu cieków wodnych. Bez współpracy z tymi instytucjami gmina niewiele zrobi. Trzeba będzie za tym chodzić, bo tam, gdzie nie jesteśmy właścicielami, musimy się domagać wykonania pewnych prac.
- Dotychczas gmina była zbyt bierna w tym obszarze?
- Jeżeli nic w tym kierunku się nie dzieje, to odpowiedź jest oczywista. W natłoku problemów finansowych, długów, tak bardzo ważne sprawy jak melioracja zostały odsunięte na bok. Ostatnia powódź to udowodniła. Oławka zalewała tereny wokół Zakrzowa. Tam trzeba podjąć pewne działania, inaczej rolnicy stracą swoje ziemie, za które przecież płacą podatki.
- Przejdę do problemów miejscowości położonych na polderze. W ciągu ostatnich 30 lat Stary Górnik i Stary Otok siedmiokrotnie były zalewane przez powódź. Co zrobić, aby zapewnić mieszkańcom bezpieczeństwo?
- Dotknął pan niezwykle istotnego problemu, bo jest to polder zalewowy. Jest to rejon, który jest rezerwuarem. W przypadku większej powodzi mamy tutaj istotny problem.
- Postawię pytanie wprost: czy jest pan za przesiedleniem mieszkańców tych dwóch miejscowości?
- Zdecydowanie nie. Są to jednak miejscowości o dłuższej historii. Mam nadzieję, że państwo podejmie działania w celu ochrony mieszkańców, czyli podwyższy wały. Od czasu wojny nie było żadnych działań w tym kierunku, wały dość mocno osiadły. Będę dążył do tego, żeby pojawiły się tam inwestycje ochronne. Natomiast jestem przeciwny przesiedleniu z tych miejscowości. Może władze wojewódzkie chciałyby to zrobić, bo byłoby to rozwiązanie jakiegoś problemu, ale nie jest tak łatwo ludziom powiedzieć, że mają się wynieść ze swoich domów.
- Kiepski stan świetlic utrudnia czy wręcz uniemożliwia ich użytkowanie. Jak zamierza pan rozwiązać ten problem?
- Wystarczy sięgnąć do pierwszej kadencji, kiedy byłem wójtem - ile świetlic przeszło remonty. Niemal wszystkie były doprowadzone do użyteczności, jakoś to się udawało. Wsie potrzebują pomieszczenia na zebrania, zabawy... Likwidowane są obiekty szkolne - nie można na wsiach wszystkiego zamykać i zostawić ludzi samych sobie. Młodzież powinna mieć jakieś miejsce do spotkań, zabaw i zajęć. Bez świetlic wsie zubożeją.
- Łatwo o tym mówić na ogólnym poziomie, ale skąd weźmie pan pieniądze na wyremontowanie świetlic?
- Nie będę obiecywał gruszek na wierzbie, jak moi konkurenci cztery lata temu. Opowiadali, ile hal sportowych pobudują, ile obwodnic zrobią wokół naszych miejscowości. Nie, nie da się pewnych rzeczy zrobić w najbliższym czasie. Powtarzam: najbliższa kadencja będzie bardzo trudna. Gdzie to bezwzględnie konieczne, trzeba będzie podejmować różne działania. To będzie niezwykle trudny okres. Mamy sygnały, że państwo zmniejszy dotacje dla gmin ze względu na generowanie długu publicznego. Nie wiem, czy to się stanie, ale o tym się mówi.
- Czego mogą oczekiwać od pana rolnicy? Jak ocenia pan działalność gminy na tym obszarze? Czy utworzy pan stanowisko do spraw rolnictwa?
- Dla mnie było nieporozumieniem, że referat do spraw rolnictwa został zlikwidowany. Trudno mi wyobrazić sobie, żeby w gminie, w której rolnicy stanowią bardzo znaczącą grupę, nie było nikogo, kto zajmowałby się tymi sprawami. Cała południowa część gminy to są wsie typowo rolnicze. Znaczna część dochodów gminy to są środki od rolników. Zlikwidowanie referatu rolnego jest dla mnie niezrozumiałe. Były tam również sprawy wodne, o których mówiliśmy.
- W takim razie co Kulesza obiecuje rolnikom?
- Trudno powiedzieć, czy jest możliwość obniżenia podatków, bo trzeba by je było podnieść gdzie indziej. Na pewno powołam stanowisko czy referat do spraw rolnych, jest to bezwzględnie potrzebne. Są pewne programy pomocowe, przy których gmina mogłaby wspierać rolników. Brakuje doradztwa, żeby ludzie zauważyli kierunki przemian.
- Jak w ogóle ocenia pan pracę urzędu? Gdzie leżą jego słabe punkty?
- Zmiany, które wprowadzili ostatni wójtowie, są dość zaskakujące, ale nie chciałbym szerzej rozwijać tego tematu.
- Ależ proszę rozwinąć...
- Nie chciałbym się do tego odnosić.
- Niech się pan odniesie...
- Chociażby rozszerzenie niektórych referatów. Kiedyś z organizowaniem imprez kulturalnych radził sobie jeden człowiek, teraz jest to znacznie rozbudowane. Być może nastąpiła taka potrzeba. Jeżeli zostanę wójtem, to przyjrzę się, czy aż takie rozszerzenie działalności jest uzasadnione. Moim zdaniem, jeżeli środków ubywa, to nie jestem przekonany, czy wszystko jest potrzebne.
- Czy zapowiada pan odchudzenie urzędu gminy?
- Zatrudnienie powinno być ściśle skorelowane z potrzebami. Musiałbym się z tą kwestią szczegółowo zapoznać. Nie można niczego robić rewolucyjnie. Gadanie o tym, że zwolni się połowę urzędników, jest niepoważne. Wydaje mi się, że są w pewnych dziedzinach przerosty zatrudnienia, a w innych brakuje pracowników.
- Zastanawiam się, czy pańska przynależność partyjna pomaga panu, czy przeszkadza? Tak naprawdę na terenie gminy większą siłę niż ogólnopolskie partie mają takie oddolne organizacje, jak stowarzyszenie LZS...
- Upolitycznianie wyborów w tak niewielkich gminach jak nasza, być może jest jakimś balastem, ale uważam, że lepiej wykorzystywać partię polityczną niż takie zrzeszenie jak Ludowe Zespoły Sportowe, które powinno być daleko od polityki. Oczywiście, sportowcy mają swoje sympatie polityczne, można się do nich odwoływać, ale nie wykorzystywać szyldu LZS w wyborach.
- Podsumujmy naszą rozmowę. Czym będzie cechować się pańska kadencja, jakie są pana priorytety jako kandydata na wójta?
- Na pewno dużo większą otwartością. Słyszałem na zebraniach, że gmina nie odpowiada na pisma i interpelacje mieszkańców, a to jest karygodne. Kodeks Postępowania Administracyjnego obowiązuje wszystkich. Obecne prawo gwarantuje obywatelowi pełen dostęp do wiedzy, odnośnie działania gminy. I oczywiście program oszczędności, który musi doprowadzić do płynności finansowej. To mój cel, a finanse są moją mocną stroną. Mam ukończone studia administracyjne, a dokształcałem się w dziedzinie księgowości. Gdy odchodziłem po pierwszej kadencji, gmina miała pełną płynność finansową.
Rozmawiał
Xawery Piśniak
[email protected]
Napisz komentarz
Komentarze