Powiat
Rozmowa nie tylko o pieniądzach
- Niedawno otworzyliście oddział we Wrocławiu, na Wojnowie. To dość niespotykane. Przez ostatnie 20 lat raczej wchodziły do Oławy wielkie banki z Wrocławia. Wy udowadniacie, że możliwa jest sytuacja odwrotna.
- Taka jest nasza strategia, potwierdzona analizą tamtejszego rynku i rachunkiem ekonomicznym. Nie wchodzimy, gdzie już jest pięć oddziałów innych banków tylko tam, gdzie nie ma nikogo, jest nisza…
- Ale jeszcze parę lat temu nie myśleliście nawet o wychodzeniu tak daleko poza Oławę. A teraz macie już oddziały w powiecie brzeskim, teraz ten Wrocław.
- Wcześniej faktycznie nie było strategii wychodzenia poza powiat oławski. Budowaliśmy finanse, swoją bazę, umacnialiśmy pozycję. Teraz jest inaczej. Jest sukces, więc idziemy ostro naprzód. Kiedyś było takie myślenie, że jak bank spółdzielczy, to musi być na miejscu. A dlaczego? Dajemy dobre kredyty, reklamujemy się, osiągamy sukcesy, funkcjonujemy jak zwykłe banki komercyjne. Nie mamy żadnych kompleksów, więc wychodzimy z tymi sukcesami poza Oławę, poza powiat. To naturalny kierunek rozwoju. Zresztą punkt we Wrocławiu będzie z pewnością obsługiwał także naszych dotychczasowych klientów z Jelcza-Laskowic, Czernicy czy Kamieńca Wrocławskiego, którzy w interesach przyjeżdżają do Wrocławia. Teraz będą przejeżdżali obok naszej placówki, więc mogą łatwo korzystać z naszych usług. Oczywiście, liczymy też na nowych klientów. To naturalna konsekwencja rozwoju.
- To kiedy oddział w Rynku stolicy Dolnego Śląska?
- Chyba nigdy, bo tam jest mnóstwo innych placówek. Interesują nas raczej obrzeża wielkiego miasta, gdzie jest bankowa pustynia. Nie chcemy wchodzić jako trzeci czy czwarty bank na jednej ulicy. Szukamy swojego miejsca i mniejszych społeczności, z którymi doskonale potrafimy pracować. Przewodniczący Rady Nadzorczej naszego banku Roman Gramza często mówi, że “ważne jest, aby być najlepszym w kraju, regionie lub województwie, ale najważniejsze, żeby być najlepszym na swojej ulicy”.
- Ile placówek ma obecnie oławski Bank Spółdzielczy?
- Trzynaście placówek i piętnaście własnych bankomatów, ale z nimi sprawa jest nieco inna. Działamy w grupach banków, więc nasz klient w całym kraju ma do dyspozycji ponad 2.700 bankomatów, z których bez prowizji może wyjmować gotówkę. To jedna z największych sieci bankomatów w Polsce.
- Ale to nie ta sieć, tylko wyniki finansowe spowodowały, że w paru rankingach zostaliście uznani za najlepszy polski bank spółdzielczy…
- Pierwszy był ranking “Gazety Bankowej”. Każdy następny utwierdzał nas w tym, że to nie przypadek. Pierwszy raz w historii jedna instytucja finansowa znalazła się na pierwszym miejscu w trzech prestiżowych rankingach. Awansowaliśmy w tych rankingach przez 10 lat. Rok temu byliśmy już w pierwszej dziesiątce, a teraz zgarnęliśmy koronę, trzy pierwsze miejsca. Byliśmy oceniani przez niezależnych ekspertów, co utwierdza nas w przekonaniu, że zmierzamy we właściwym kierunku. Te sukcesy są niezmiernie cenne marketingowo. Bezpośrednio po otrzymaniu godła “Najlepszy Bank Spółdzielczy w Polsce” żartowaliśmy, że może następne będzie “mistrzostwo świata”. Ale mówiąc poważnie, miano “najlepszy” zobowiązuje. Teraz cel jest jeden - utrzymać dobre wyniki banku, aby nadal być wśród najlepszych.
- Rozumiem, że w związku z takim sukcesem lokalnego banku otrzymaliście od miejscowych notabli zalew gratulacji. W końcu to doskonała promocja lokalnego biznesu…
- Mieliśmy telefon z gratulacjami, z Jelcza-Laskowic.
- Tylko tyle? A starostwo, a miasto, a gmina? Czyżbyście nie płacili podatków?
- Płacimy.
- A dużo tego?
- W roku 2009 bank zapłacił nieco ponad milion złotych podatku dochodowego, a podatku od nieruchomości - ponad 55 tys. zł. Do tego trzeba jeszcze dorzucić, że co roku przekazujemy lokalnym instytucjom ponad 100 tys. zł na różne cele kulturalne i charytatywne.
- Jako przedstawiciel jakichkolwiek władz nie mogę, ale w imieniu gazety serdecznie gratuluję niebywałego sukcesu. A teraz co dalej?
- Nowa strategia zakłada, żeby nowy zarząd grał dosyć mocno. Nie tylko po to, aby trwać w rozwoju, ale rozszerzać teren działania. Na razie w województwie opolskim. W tym celu na zebraniu przedstawicieli ustaliliśmy pewne zmiany w statucie, np. aby w skład zarządu wchodziły teraz cztery osoby, czyli prezes i trzech zastępców. Dwóch mam od dawna, a to trzecie miejsce jest właśnie dla prezesa banku z województwa opolskiego, który zechce się z nami połączyć. W tym samym celu zmieniamy skład rady nadzorczej. Stary statut mówił o 5-7 osobach, nowy o 5-9. Te dwa dodatkowe miejsca są zarezerwowane właśnie dla kogoś nowego.
- Trwają już rozmowy z jakimś bankiem z Opolszczyzny?
- Tak, ale to bardzo delikatna materia. Jest zainteresowanie, ale spodziewam się długofalowego procesu.
- Zauważyłem, że z szyldów znika słowo “Spółdzielczy”. Razi? Źle się kojarzy? O co chodzi?
- To prawda, że są zmiany. Teraz wszystkie banki Spółdzielczej Grupy Bankowej będą się posługiwały nazwą “SGB Bank”.
- I tak jest już w tym nowym wrocławskim oddziale?
- Nie tylko tam. Wkrótce także w Oławie zniknie słowo “Spółdzielczy”…
- Ale dlaczego?
- To także delikatna materia. Bank budował swoją pozycję na rolnictwie i ta gałąź gospodarki nadal jest dla nas wartością. Ale dziś nasz bank to już nie tylko instytucja dla rolnika. Teraz jest dla wszystkich. Kiedyś jeden z klientów rozejrzał się po naszej sali bankowej i pyta: - To wy naprawdę jesteście bankiem spółdzielczym? Myślał, że my tu w gumiakach chodzimy, a to jest normalny bank. Nie chcemy do końca zrywać z historią, ale unikając słowa “spółdzielczy”, dajemy wyraźny sygnał dla klientów nowych, młodszych, bo dla tych starszych i tak zawsze będziemy “Bankiem Spółdzielczym w Oławie”. Ale przy nowej strategii nowa marka jest konieczna.
- A nowa strategia to efekt sukcesu. Jak bardzo wymiernego w złotówkach?
- W 2009 roku osiągnęliśmy zysk ok. 5 mln zł. W tym roku będzie podobnie, przy inwestycjach rzędu 3 mln zł - na nowe placówki, na zmianę lokalizacji, na zmiany informatyczne banku. Od paru lat zaczęliśmy wypłacać dywidendy. Za rok 2008 wyniosła ona 15%, za 2009 - 10%. Kondycja banku jest bardzo dobra. Suma bilansowa w ciągu 10 lat wzrosła o 400%! Gdyby utrzymać tegoroczną dynamikę sumy bilansowej, to moglibyśmy podwoić ją w 2013 roku. Jednak w najbliższych latach sztuką będzie utrzymanie wysokiego tempa rozwoju, przy akceptowalnym poziomie ryzyka i potrzebie spełnienia przez banki nowych wymagań nadzorczych. Jesteśmy zwolennikami zrównoważonego rozwoju. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość, ale poprzeczkę stawiamy sobie wysoko.
- Od 16 lat twarzą banku jest prezes Ryszard Żuraw. Ostatnio jednak coraz częściej w mediach pojawiają się twarze pana zastępców. To było związane z pana chorobą, czy świadoma decyzja?
- To na pewno nie było związane z chorobą, którą niedawno przechodziłem. Na szczęście już wszystko u mnie w porządku. Pojawianie się publiczne moich zastępców w nieco większym zakresie niż wcześniej, to świadoma strategia. Nie ukrywam, że liczę na nich jako na moich przyszłych następców, a przynajmniej chciałbym, aby tak się stało, bo to ludzie najbardziej doświadczeni. Mający odpowiednią wiedzę.
- No to już pan ich namaścił. A jak pan trafił do bankowości?
- Przez 12 lat pracowałem w spółdzielniach produkcyjnych. Zawsze jednak chciałem trafić do banku. W jakimś sensie pomógł mi w tym przypadek, ale dość długo czekałem, by znaleźć się w banku.
- Ile pan ma garniturów?
- A dlaczego pan pyta?
- Bo Ryszarda Żurawia bez garnituru po prostu nie ma. Jeden z pana zastępców potwierdza, że w zasadzie nie ma możliwości zobaczenia pana w dżinsach lub w koszulce t-shirt. Można żartować, że nie wiadomo, czy to bank sprawił, że widzi pan siebie wyłącznie w garniturach, czy to garnitur sprawił, że jest pan prezesem banku. No to ile pan ma tych garniturów?
- Nie będę mówił ile, bo powiedzą, że się chwalę.
- No, ale ile?
- Kilkanaście. Zawsze je miałem. Nawet wtedy, gdy pracowałem w spółdzielni produkcyjnej w Owczarach, chodziłem w garniturze, tylko że zakładałem do nich gumofilce. Nie wiem, może taki nawyk chodzenia w garniturze wziął się jeszcze z czasów, kiedy pracowałem jako nauczyciel. Oczywiście, dziś garnitur to dla mnie strój służbowy…
- Ale jakieś dżinsy pan pewnie ma?
- Mam, oczywiście. Czasem przychodzę w nich do pracy w soboty, gdy nie ma wiele ludzi. Do tego jednak zawsze koszula z kołnierzykiem, choć może być bez krawata. To dopuszczalne.
- A t-shirt?
- To już tylko całkiem prywatnie, gdy jestem z rodziną, z dziećmi w ogrodzie. Faktycznie w takim stroju raczej się mnie nie zobaczy.
- Skoro już mowa o rodzinie, to czy podczas niedzielnych obiadów kłóci się pan z synem? Kiedyś kojarzony był z PiS, a pan podczas wyborów prezydenckich oficjalnie poparł kandydata PO…
- Nie kłócimy się. A sprawy nie komentuję. To była moja prywatna decyzja, nie prezesa banku.
- Wracamy do spraw zawodowych. Skoro jesteście tacy dobrzy, proszę o parę zdań reklamy. W czym jesteście najlepsi spośród wszystkich banków, działających w powiecie oławskim?
- Nasze ceny przy kredytach i depozytach zawsze są najlepsze. I w umowach nie ma niczego drobnym maczkiem.
- To może jeszcze parę liczb...
- Mamy już 10 tysięcy kont osobistych i obsługujemy 3 tysiące podmiotów gospodarczych. Zatrudniamy prawie 100 osób. Wystarczy?
- Tak. Dziękuję.
Fot. foto.hq.com.pl
Napisz komentarz
Komentarze