Stary Otok
Usuwanie szkód
Jadwiga Łakomiak zaprasza do swojego domu. Mieszka przy drodze Oława - Jelcz-Laskowice, przy stawie. Podczas powodzi mieszkanie było zalane na wysokość 120 cm. Ucierpiały zabytkowe meble, woda zniszczyła panele podłogowe w jednym pokoju, wypaczyła futryny. Teraz na parterze pracują urządzenia do osuszania ścian. Tak będzie przez najbliższe tygodnie. Pani Łakomiak skarży się na uporczywy hałas, ale postanowiła z mężem, że jak najszybciej przywrócą dom do normalnego stanu. Już w trakcie powodzi zmywali szlam, aby nie zasechł na ścianach i jeszcze bardziej nie powiększył strat.
Przy wjeździe do wioski, zaraz za mostkiem po prawej stronie, mieszka Edward Fik. Krytyczne dni spędził na poddaszu. Żona przeniosła się do rodziny w Bystrzycy. Od Stanisława Popardy z Jelcza-Laskowic dostał łódkę. Dzięki temu mógł pomóc żołnierzom w dostawach żywności do zalanych domów. Teraz Fik wziął się ostro do pracy. - To najlepszy sposób na depresję - komentuje. - Nie ma co się żalić, narzekać, że za mało darów mieliśmy, że o nas zapomnieli. Ja doświadczyłem ludzkiej solidarności - pewna kobieta, tak po prostu z odruchu serca, przywiozła nam ciasto. Odwiedzili mnie koledzy, pytali co mi potrzeba, potem dostałem od nich farbę.
Fik pozrywał przemoknięte podłogi, na całej powierzchni parteru położy kafle. To bezpieczniejsze rozwiązanie, gdyby powódź powtórzyła się w przyszłości. Wymaluje wszystkie pomieszczenia. Odebrał już zapomogę w wysokości 6000 zł, liczy na zwrot kosztów remontu.
Zbigniew Koszykowski pokazuje zniszczone przez powódź uprawy. - Zalało mi 5,80 hektara. Posadziłem kapustę, ogórki, brokuły, cukinię, bób, fasolkę szparagową. Teraz to wszystko poszło na marne. Zanim przyszła woda przeniósł kury na strych drugiego budynku, który stoi na jego posesji. Koszykowscy otrzymali odszkodowanie za zalanie tylko jednego budynku. Mają żal: - A dlaczego na drugi dom nic? - dopytuje się Danuta Koszykowska. - Przecież to też jest budynek mieszkalny. Kiedy mówi o stratach, do oczu napływają łzy. Skarży się, że pomoc, która dotarła do nich, jest dalece niewystarczająca.
W pobliżu przystanku autobusowego ciągle stoi woda. Droga polna do posesji sołtysa Waldemara Kaczmarka jest rozmoknięta, w powietrzu unosi się nieprzyjemny zapach. To tu strażacy z gminnych jednostek OSP wypompowywali przez kilka dni brudną i cuchnącą breję. Jednak woda podchodziła na nowo. Być może dlatego, że poziom stawu po drugiej stronie ulicy jest wciąż wysoki.
Część miejscowości, po prawej stronie za skrzyżowaniem, na wzniesieniu, ucierpiała najmniej. Tu zalało tylko piwnice. Jednak i to może być bardzo niebezpieczne dla starych poniemieckich domów. - Mamy pęknięcie w ścianie i dom osiada - mówi Łukasz Wilgosiewicz. Spotykam dwie pracownice z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. Odwiedzają rodziny, oglądają piwnice, sporządzają protokoły poszkodowe. Zapytane o szczegóły swojej pracy, stają się nerwowe, udzielają zdawkowych odpowiedzi i przyspieszają kroku.
- Do 18 czerwca wypłaciliśmy odszkodowania na łączną kwotę 137.000 złotych - mówi kierowniczka GOPS Helena Masło. - Otrzymało je 20 rodzin ze Starego Otoku, cztery ze Starego Górnika, jedna ze Ścinawy Polskiej. Z darów, które do nas dotarły, przekazaliśmy poszkodowanym środki czystości, rękawice, wodę i paszę dla zwierząt. Napływają wnioski o zwrot kosztów remontu, a także o odszkodowanie za zalane piwnice. Dzieci ze Starego Otoku będą mogły wypocząć na koloniach we Władysławowie.
Wicewójt Zbigniew Pryjda informuje, że od 11 czerwca jednostki ochotniczej straży pożarnej z gminy Oława pracowały przy wypompowywaniu wody z niżej położonego punktu w okolicach przystanku, a także z przepompowni ścieków. Prace prowadzono przy użyciu dwóch nowych pomp, ufundowanych przez gminę oraz Bank Spółdzielczy. Mieszkańcy zgłaszali również do wypompowania zalane piwnice.
Tekst i fot.: Xawery Piśniak
[email protected]
Napisz komentarz
Komentarze