Oława
Rozmowa
- Byliście na pogrzebie posła Szmajdzińskiego?
- Tak, byliśmy. Jesteśmy gronem przyjaciół, pomagamy sobie nawzajem w każdej życiowej sytuacji. Jesteśmy ze sobą zżyci, więzy są silne, pomimo że nie widujemy się często. Spotkaliśmy się w Oławie w dniu śmierci Jurka, zastanawialiśmy się, co zrobić. Szybko ustaliliśmy, że jedziemy na pogrzeb. Załatwiliśmy autokar. Rozpoczął się taki etap, w którym zastanawiamy się, co z nami będzie? Odszedł Jurek, nasz przyjaciel, przewodniczący Zarządu Krajowego Stowarzyszenia „Pokolenia”. Odchodzą inni…
- Stowarzyszenie powstało w 1989 roku, skupiając byłych działaczy organizacji młodzieżowych w PRL-u.
- To była odpowiedź na szykany i nieprzyjemne sytuacje, jakie spotkały nas, działaczy Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej, Związku Młodzieży Wiejskiej, Związku Młodzieży Socjalistycznej, Zrzeszenia Studentów Polskich - po zmianie systemu. Nazywano nas „pachołkami Rosji”, „pachołkami partii”, a ja nigdy nie należałam do PZPR. Działałam w Związku Młodzieży Wiejskiej, a potem w Zjednoczonym Stronnictwie Ludowym. Wielu z nas nagle straciło stanowiska, pracę, znajomych, szeptano o nas po kątach i wytykano palcami. Byliśmy przyzwyczajeni do działania i nagle okazało się, że nadajemy się na śmietnik, bo działaliśmy w PRL-u. Inspiracją naszych działań były ideały lewicowe: szacunek dla pracy, wrażliwość na wyzysk, krzywdę i cierpienie. Jesteśmy ideowcami. Wielu ludzi myli szeroko pojęte ideały lewicowe z komunizmem i komuną. Nigdy nie ukrywałam, że mam serce po lewej stronie.
- Stowarzyszenie to wyraz nostalgii za PRL-em?
- Skądże! Po prostu znaliśmy się z wieloletniej pracy, wspomagamy się, mamy wspólne doświadczenia i dlatego doskonale się rozumiemy. Historii nie da się cofnąć. Żyliśmy wtedy i chcieliśmy coś robić, nie mieszkaliśmy na Księżycu, tylko w konkretnym państwie i czasie. Nigdy nie myślałam o karierze politycznej, choć karierowicze byli, tak jak są teraz, niezależnie od opcji politycznej. Zajmowałam się oświatą, szkoleniem rolników, „niosłam kaganek oświaty” na wieś. Działałam w Związku Młodzieży Wiejskiej. Niektórzy dziwili się, że dziewczyna z miasta pcha się na wieś. Wtedy różnica między wsią a miastem była bardzo wyraźna.
- Przypomniał mi się film „Daleko od szosy”...
- Tak właśnie było. Młody człowiek ze wsi często bał się odezwać do kogoś ważnego, żeby coś załatwić. Mówiło się wtedy „towarzyszu, porozmawiajcie z tym człowiekiem, który ma prośbę”... Pomagaliśmy w każdej sprawie, uczyliśmy, pokazywaliśmy.
- Zawsze śmieszyła mnie ta liczba mnoga - pozwólcie, porozmawiajcie…
- Mnie też.
- Kiedy w Oławie powstały struktury „Pokoleń”?
- W 2002 roku. Zostałam przewodniczącą struktur powiatowych i ciągle nią jestem, pomimo przerwy, spowodowanej ciężką chorobą. Na początku działaliśmy intensywniej, organizowaliśmy zebrania, jeździliśmy na spotkania. Nigdy nie zapomnę spotkania z Jurkiem Szmajdzińskim w Ośrodku Kultury. Nie widzieliśmy się wiele lat, wypatrzył mnie w tłumie, krzyknął „Teresa!” podniósł za łokcie do góry (to był duży, postawny mężczyzna) i mocno uściskał. Pracowaliśmy razem we Wrocławiu, pamiętam jak zaczynał pracę, młody, ambitny. Był ciepły i otwarty, pełen energii i planów. Będzie nam go bardzo brakowało.
Pomagaliśmy lewicy w czasie wyborów, organizowaliśmy szkolenia. Nasi przyjaciele z Oławy, Jelcza-Laskowic i gminy Oława byli aktywni społecznie. Działali w samorządach - Witek Suchy, Józek Pyrzyk, Marian Zmyślony, Rysio Balza, Marysia Zagórska, Wiesław Szczepaniak, Wera Słupska, Józek Pawiński i wielu innych. Byłam radną oławskiej Rady Miejskiej. Teraz spotykamy się raczej towarzysko, ale ciągle wspieramy, jesteśmy razem. Pogrzeb Jurka Szmajdzińskiego był dla nas ogromnym przeżyciem...
- Jesteście stowarzyszeniem, które nie będzie miało następców...
- Przecież młodzi nie przyjdą do „dziadków”. Poza tym, łączą nas więzi przyjaźni, wspólna przeszłość i praca społeczna. My nie mamy i nie będziemy mieli następców. Nasz czas się kończy, a rzeczywistość zmienia...
Napisz komentarz
Komentarze