Oława
Hobby
- Wielu młodych chłopców marzy, aby w przyszłości zostać kierowcą rajdowym. Czy u ciebie też tak było?
- Tak. Od najmłodszych lat interesowałem się motoryzacją. Często oglądałem rajdy samochodowe w telewizji. Bardzo mi się to podobało. W 2003 roku po raz pierwszy na żywo poczułem atmosferę tego sportu. Impreza nazywała się „Rajd Elmot”, byłem tam z ojcem i bratem. Wrażenie zrobiła na mnie jazda Leszka Kuzaja i całej ówczesnej czołówki. Od tego czasu staram się regularnie oglądać na żywo najlepszych.
- Nie skończyło się na podziwianiu innych. Sam chciałeś startować…
- Od szesnastego roku życia zbierałem fundusze na zakup samochodu przygotowanego specjalnie do rajdów. Auto kupiłem w czerwcu 2008 za około 5000 zł. Jest to fiat cinquecento. W samochodzie mam klatkę bezpieczeństwa, kubełkowe fotele, pasy szelkowe czteropunktowe, obniżone zawieszenie, płytę pod silnikiem, wyłącznik prądu. Sam musiałem też wiele rzeczy przerobić i ulepszyć. Wymieniłem kierownicę na sportową oraz tłumik, ponieważ był bardzo dziurawy. Spawania wymagała łapa pod silnikiem. Oprócz tego cały czas udoskonalam „cieniasa”. Kiedy coś mi w nim nie działa, mogę liczyć na wujka Krzysztofa, który prowadzi zakład naprawy pojazdów.
- Połowa sukcesu za tobą - miałeś już samochód. Co było dalej?
- W czerwcu kupiłem „cieniasa”, a pierwszy start zaliczyłem już w sierpniu. Były to zawody na Niskich Łąkach, zająłem tam dziesiąte miejsce. Od tego czasu regularnie biorę udział w rajdach amatorskich. Cykl imprez nazywa się „Konkursowa Jazda Samochodem”, kierowcy nazywają to zdrobniale „kajtkami”. Organizatorem są Automobilkluby. Zawody odbywają się średnio co miesiąc w różnych miejscowościach. Rywalizujemy na próbach sprawnościowych. Jest ich kilka w imprezie. Zaliczamy jedną i jedziemy do następnej. Próby są przeróżne - od wymijania pachołków po odcinki, gdzie można przygazować. Te ostatnie lubię najbardziej. Oprócz wygranych w poszczególnych imprezach prowadzony jest „puchar sezonu”. Największą przygodą mojego życia był udział w Kryterium Kamionki we wrześniu ubiegłego roku. Ta impreza odbywa się w Górach Sowich. Jest to rywalizacja na trasie z Kamionek na Przełęcz Jugowską, próba znana z wielu „Rajdów Elmotu”. Aby wziąć udział w tym rajdzie, potrzebna jest klatka bezpieczeństwa.
- A co z tym sezonem, już jeździłeś?
- Pierwszy start zaliczyłem 7 marca, zająłem wtedy siódme miejsce. Gdyby nie kara za zły przejazd jednej z prób, byłbym piąty. Następny mój start odbędzie się 26 kwietnia. Chcę jeszcze wziąć udział w pozostałych czterech eliminacjach „Mistrzostw Ziemi Dolnośląskiej”. Oprócz tego planuję uczestniczyć w dwóch imprezach „Pucharu Opolszczyzny”. No i oczywiście chociaż jeden start w Kryterium Kamionki. Jeśli czas pozwoli, to może jeszcze uda się gdzieś pojechać.
- Jaki był twój największy sukces?
- Raz zająłem trzecie miejsce, zazwyczaj kończę rywalizację na 6-7 pozycji. W zawodach uczestniczy średnio 50 załóg, w tym około 10 w mojej, II klasie. Najsłabszym ogniwem cieniasa jest seryjny silnik o mocy około 60 KM. W II klasie przedział pojemnościowy to od 1000 do 1300. Wiele pojazdów ma więcej mocy niż mój „cienias”, ale to nie znaczy, że nie można z nimi wygrać. Na pewno kiedyś zmienię auto. Na razie mnie na to nie stać, ale ten samochód nigdy mnie nie zawiódł.
- Wcześniej wspominałeś, że są to rajdy amatorskie. Co to oznacza?
- Każdy może w nich startować. Nie potrzeba do tego licencji. Należy się zgłosić odpowiednio wcześniej przez stronę internetową i wpłacić wpisowe, zazwyczaj około 100 zł. Członkowie Automobilklubu mają zniżki. Do tego trzeba doliczyć benzynę na start i dojazd do miejscowości, gdzie rajd się odbywa. Średnio dwa razy w sezonie muszę zmieniać opony. Seryjny samochód nie ma większych szans na wygrane, dlatego powinno się przygotować auto do rajdu. Wymagane są też odpowiednie modyfikacje zapewnione bezpieczeństwo, no i oczywiście prawo jazdy, ubezpieczenie i ważny przegląd pojazdu. Nie można też zapomnieć o kasku. Odpowiednie przygotowanie pojazdu to jedno, ale równie ważny jest pilot. Obecnie jeżdżę z Mateuszem z Kamieńca Ząbkowickiego. Kiedy mój pierwszy pilot musiał zrezygnować, przez forum internetowe udało mi się poznać właśnie Mateusza. Gość zna się na tym, co robi…
- Czy trenujesz przed zawodami?
- Czasami jeżdżę do Skarbimierza. Tam jest plac, na którym mogę potrenować. Na swoje pierwsze zawody pojechałem bez przygotowania i kompletnie nie wiedziałem co się dzieje. Najwięcej doświadczenia zdobywam na rajdach. Auto prowadzi się trochę inaczej. Przede wszystkim przez to, że zawieszenie jest zniżone. Każdą dziurę odczuwam dwa razy mocniej. A wiadomo w jakim stanie są nasze drogi.
- A co sądzi rodzina o twoim hobby?
- Męska część od początku wspierała mnie, natomiast żeńska nie bardzo. Chociaż moja mama pojechała ze mną kupić samochód, to na rajdzie, w którym brałem udział, była tylko raz. Mówiła, że kiedy przejeżdżałem obok niej, to zamykała oczy. Teraz kobiety trochę zaakceptowały to, co robię. Przynajmniej starają się, żeby tak to wyglądało. Na zawody jeżdżę zawsze z tatą, bratem i moją dziewczyną Magdą.
- Rajdy samochodowej nie są za bardzo bezpieczne. Czy wypadłeś kiedyś z trasy?
- Już nieraz się to zdarzyło. Najczęściej przez błędy. Był rów, drzewko, ale jak do tej pory wszystkie rajdy ukończyłem.
- Czy wiążesz w jakiś sposób swoją przyszłość z tym, co teraz robisz?
- Chciałbym brać udział w profesjonalnych zawodach, ale z tym wiążą się duże koszty. Żeby jeździć w II lidze, oprócz dobrego auta, wartego kilkaset tysięcy złotych potrzeba około 7-8 tysięcy na sam start. To niestety nie jest na moją kieszeń. Odbywają się jeszcze inne imprezy oprócz „kajtków”, są podobne do profesjonalnych zawodów, ale wymagania, które trzeba spełnić przed startem, są mniej rygorystyczne. W tego typu imprezach dopiero zamierzam wziąć udział. W Polsce mało kto jest w stanie utrzymać się z samych rajdów. Są tacy, którzy otrzymują pensje od sponsorów, ale większość sama wykłada pieniądze na ten sport. Oczywiście, marzę o wielkiej karierze, ale jestem realistą i wiem żeby się wybić potrzeba, naprawdę dużo szczęścia.
- Życzę ci tego, żeby twoje marzenie się spełniło. Na koniec powiedz mi, za którym razem zdałeś egzamin na prawo jazdy?
- Trochę wstyd się przyznać, ale dopiero za drugim…
Napisz komentarz
Komentarze