Jelcz-Laskowice
- Odniósł pan sukces w biznesie. Po co panu ta polityka?
- Rzeczywiście powiodło mi się. 20 lat pracy na własny rachunek przyniosło i przynosi efekty. Nie było łatwo. Wymagało to wielu poświęceń, ale zaowocowało doświadczeniem i efektami. W życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, że chce się czegoś więcej. Dla jednych są to pieniądze, dla innych ciekawość świata, może hobby. Dla mnie takim naturalnym spełnieniem był udział w życiu publicznym, w samorządzie. Chciałem podnieść dotychczasowe działania na wyższy szczebel, zrobić coś pro publico bono i sprawdzić czy ten kierunek będzie dobry. To nie miał być eksperyment, bowiem pierwszą weryfikację tych ukierunkowań stanowiły wybory 2006. Społeczność naszej gminy poparła mój program, spójny z programami partii PO oraz PiS. To, co dotychczas robiłem wyłącznie dla siebie i swojej rodziny, z głęboką odpowiedzialnością za swoich współpracowników chciałem zaoferować szerszemu gronu, poddając się szerszej weryfikacji nie tylko kolegów i znajomych, także społeczeństwa naszej małej ojczyzny.
- Czy według pana ten „samorządowy biznes” się sprawdził?
- Zobaczymy na koniec kadencji. Zrobimy bilans zamknięcia i skonfrontujemy to, co się udało zrobić, z tym, czego nie zrealizowaliśmy w odniesieniu do programu wyborczego z jesieni 2006. Naturalną i najbardziej liczącą się oceną mojej pracy mogą być zbliżające się wybory samorządowe. Do tego jest jednak jeszcze osiem miesięcy i nie chciałbym sięgać tak daleko. Nadchodzące wybory to kwestia, o której zdecyduję później. Na razie zamierzam kontynuować realizację programu i skupić się na pracy, jakiej się podjąłem. Nie można pozwolić, by kampania wyborcza zaczęła się rok wcześniej, bo byłby to rok stracony.
- Chyba nie wyklucza pan startu w wyborach?
- Nie wykluczam, a to, co powiedziałem, świadczy o tym, że się zastanawiam. Przed ostateczną decyzją ważna będzie samoocena, której bardzo często się poddaję. Samoocena, ale w konfrontacji z założeniami, jakie sobie postawiłem. Nawet dziś mam przed sobą programy PO i PiS, staram się je realizować. Przecież obie partie do niedawna mnie popierały, ale potwierdza się prawda podstawowa, że dla partii politycznych realizacja programu nie jest najważniejsza
- A co może być ważniejsze dla partii?
- Nie jestem pewien. Może wierność, posłuszeństwo, partyjna lojalność?!
- Jak wygląda pana samoocena w chwili obecnej?
- Zadowolony jestem z tego, że udało się zrównoważyć kilka aspektów życia społecznego, i gospodarczego gminy. A konkretnie, znaczny wzrost inwestycji - trzy do czterech razy więcej niż w poprzednich kadencjach, z równoczesnym cztero-, a nawet pięciokrotnym zwiększeniem wydatków na kulturę i sport oraz poprawę jakości i warunków życia w naszej gminie. W minionej kadencji na kulturę wydawano 200 tysięcy złotych, obecnie blisko milion złotych rocznie. Na sport, rekreację i działalność organizacji obywatelskich wydatki gminy również wzrosły wielokrotnie. Nie wynika to jedynie z nakładów, lecz związanych z tym potrzeb. W tej dziedzinie bardzo dużo się zmieniło. Sukcesem obecnej kadencji jest powołanie Miejsko-Gminnego Centrum Kultury. Z oferty tej instytucji korzysta ponad 300 osób w kilkunastu sekcjach. Znacznie wzrosła liczba imprez i przedsięwzięć kulturalnych. Przypomnę tylko tę sztandarową - „Antygonę w Nowym Jorku”, którą po raz pierwszy można było wyeksportować poza granice miasta, a nawet kraju. Produkowany jest film dokumentalny z procesu tworzenia spektaklu, który będzie dalszą promocją gminy. Kolejnym sukcesem jest dynamiczny rozwój infrastruktury sportowej. Na wiecach wyborczych obiecywałem jedno nowe boisko rocznie. W ciągu trzech lat wybudowaliśmy cztery boiska ze sztuczną nawierzchnią i dwa trawiaste oraz kompleks „Orlik” (dwa boiska). Współfinansujemy również budowę drugiego „Orlika”, tym razem na osiedlu Fabrycznym, otwarcie będziemy niebawem świętować. Powstał on z mojej inicjatywy, choć inwestorem jest Starostwo Powiatowe, ale współfinansował go nasz samorząd. Gdyby nie nasze pieniądze, nie wiadomo czy udałoby się wybudować, uzyskując dofinansowanie z samorządu województwa i skarbu państwa. Uwieńczeniem sportowych inwestycji obecnej kadencji jest spięcie montażu finansowego budowy hali sportowej. Niestety, nie obeszło się bez perturbacji. Ze zdziwieniem przyjąłem wniosek PO i PiS, dotyczący wykreślenia budowy tej hali z tegorocznego budżetu. Przez trzy lata wszyscy jednomyślnie wspierali tę inwestycję, a sprzeciw pojawił się na sesji budżetowej, tuż przed uchwaleniem budżetu. Zadziwiające jest to, że w programach obu tych partii budowa hali zajmowała czołowe miejsca. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że poniesienie wydatków na tę inwestycję zahamuje rozwój gminy. Zawsze stawiałem sobie za cel równomierny rozwój gminy, to zawsze będzie priorytetem moich działań. Ich wynikiem jest również budowa dróg i kanalizacji sanitarnej na terenach wiejskich (sołectwa: Miłoszyce, Dziuplina, Chwałowice i Dębina - razem ponad 25 kilometrów sieci), z udziałem pozyskanych środków zewnętrznych w wysokości ponad sześć milionów złotych. Znaczącym osiągnięciem samorządu w tej kadencji jest przygotowanie i rozpoczęcie w tym roku dużego programu rewitalizacji osiedla Fabrycznego. Pozyskaliśmy na to prawie sześciomilionową dotację unijną. Te i wiele innych działań spotkało się z wysoką oceną mieszkańców i ekspertów, potwierdzoną wysoką pozycją w publikowanych rankingach ogólnopolskich i lokalnych.
- Mówi pan o rankingu samorządów w „Rzeczpospolitej”?
- To prestiżowy ranking, gdzie wszechstronnej oceny dokonują eksperci i doświadczeni samorządowcy. Priorytetem tego rankingu są wskaźniki ekonomiczne. Wśród samorządów z całego kraju, nasz znalazł się na 21. miejscu. Niewiele miast może się poszczycić czymś takim. Dodam tu jeszcze 22. miejsce w Polsce, w rankingu samorządów ze względu na zrównoważony rozwój oraz czwarte miejsce pośród gmin śląskich i opolskich, w plebiscycie mieszkańców na „Super Gminę”.
- To, co uważa pan za sukcesy tej kadencji. koło PO w Jelczu-Laskowicach neguje w liście „Nie dla Putyry”, który ukazał się w 9. numerze „GP-WO”...
- Opinia prezentowana w liście, podpisanym przez starostę oławskiego pana Marka Szponara, nie pokrywa się ze znanymi mi opiniami członków PO w Jelczu-Laskowicach. Przez trzy lata koło wspierało moje działania i tak naprawdę nie wiem, co spowodowało tak nagły odwrót. Uważam, że w szeregach PO są także odpowiedzialni ludzie i radni, że możliwe będą dalszy dialog i współpraca. Wyrażam także nadzieję, że przedwyborcza gra nie zdominuje czasu, który możemy poświęcić na pracę dla dobra naszej wspólnoty. Oczekiwałbym większej aktywności w formułowaniu konstruktywnych pomysłów na rozwiązywanie problemów gminy. Przypomnę tylko, że do tej pory klub radnych Platformy zaznaczył swoją obecność w Radzie Miejskiej, zgłaszając zaledwie dwa istotne wnioski: w sprawie podjęcia pracy nad zmianą herbu i wykreślenia budowy hali sportowej z tegorocznego budżetu.
- PO twierdzi, że nie liczy się pan z opinią społeczną. Jako przykład podaje brak porozumienia w kwestii przebiegu obwodnic...
- Autor listu zapomniał, że w tej sprawie odbyło się 15 zebrań osiedlowych i sołeckich, na których prezentowano rozwiązania komunikacyjne. Na 12 spotkaniach opowiedziano się za utrzymaniem planowanego przebiegu dróg. Wynik konsultacji był więc jednoznaczny, a został poparty uchwałami Rady Miejskiej i Rady Powiatu. Podejrzewam, że po raz pierwszy w Jelczu-Laskowicach przeprowadzono konsultacje na taką skalę. Martwi mnie jednak to, jak ten wynik był dewaluowany przez starostę, co opóźniło przygotowanie zadania do realizacji.
- PO twierdzi też, że przypisuje pan sobie zasługi modernizacji dróg powiatowych.
- Tak twierdzi starosta! Przyznaję, że inwestorem, czyli prowadzącym remonty dróg powiatowych, jest Powiatowy Zarząd Drogowy, ale bez nas te prace nie byłyby realizowane. Mamy pisma starosty, w których jasno stwierdza, że jeżeli nasz samorząd nie dołoży pieniędzy do tych inwestycji, to nie będą realizowane. Decyzją większości Rady Miejskiej postanowiliśmy, że dołożymy potrzebne środki, bo są to drogi często używane, leżą w naszej gminie i służą głównie naszym mieszkańcom. Przeważnie płaciliśmy 50 procent wartości inwestycji. Co więcej, warunkiem przyznania dofinansowania ulicy Oławskiej w ramach tak zwanych „schetynówek”, było nasze wsparcie. Gdybyśmy nie zadeklarowali prawie milion złotych na tę ulicę, starostwo nie otrzymałoby pieniędzy z ministerstwa. Mimo tego co napisano w liście „Nie dla Putyry”, cieszę się z tej współpracy. Dzięki temu udało się wyremontować ulice: Oławską, Witosa, wiadukt nad torami, Kolejową w Minkowicach, chodniki w Miłoszycach i wybudować połączenie Grędzina- Santok. Przykro mi, że PO w osobie Marka Szponara przypisuje sobie to, co zrobiliśmy razem.
- Stracił pan poparcie PiS i PO. W Radzie Miejskiej powstał nowy klub i połączył pana przeciwników. Nie obawia się pan, że nowo powstała grupa będzie blokowała dalsze zamierzenia burmistrza?
- PiS nie informował mnie o cofnięciu poparcia. Co do blokowania zamierzeń, to takie zagrożenie istnieje. Pokazały to perturbacje z halą sportową, której budowę (po wyeliminowaniu polityki partyjnej) poparli wszyscy radni. Jest rok wyborczy i ja rozumiem, że nie można popierać rywala, ale czy to daje komuś prawo działania na szkodę miasta? Jeżeli co cztery lata będziemy tak robić, to „wypadniemy z rynku”. W biznesie i w zarządzaniu to nie do pomyślenia. Zawsze byłem zwolennikiem odpolitycznienia samorządu. Nikt nie zmusi mnie do działania na zlecenie partii. Cenię ludzi i ich pomysły. Jeżeli ma się pomysły, trzeba się nimi dzielić, a nie wyrażać jedynie potrzeby szefa, rezygnując ze sztandarowych założeń programowych, bo to pomysł lub staranie „nie naszego człowieka”.
- Nie przeszkadza panu, brak poparcia partyjnego?
- To się zgadza z moim poglądem na samorząd. Jeżeli nie uznaję kolesiostwa, bylejakości, nadania po linii partyjnej, to muszę się liczyć z tym, że takie organizacje polityczne wypowiedzą mi poparcie. Człowiek mądry i pracowity bierze się do roboty i odnosi sukcesy, a później przekłada je na życie społeczne. Krótko mówiąc, najpierw doświadczenie, później polityka, a nigdy odwrotnie. Nie burzmy tego, co wspólnie osiągnęliśmy. Retoryka tak zaślepiła lokalnego szefa PO, że oskarża sam siebie i źle ocenia dotychczasową pracę członków swojej partii, a to nieprawda. Przez trzy lata razem udało nam się naprawdę dużo osiągnąć. Doszły mnie głosy, że burmistrz musi być poddany kontroli partyjnej, bo łatwiej go rozliczyć. Pytam więc: jaką rolę partie polityczne przewidziały dla wyborców i jak się to ma do powszechnie uznanych standardów demokracji?
- Czego panu brakuje w obecnym samorządzie?
- Chciałbym, aby samorząd był inspirowany przez ludzi, a nie tylko polityków. Abyśmy brali odpowiedzialność za to, co robimy i jak żyjemy. Każdy ma prawo złożyć wniosek. Potrzeba do tego jedynie kilkudziesięciu podpisów. Chciałbym, aby nasze społeczeństwo korzystało z tej możliwości, a nie korzysta. Chciałbym też, aby grupy i organizacje społeczne jeszcze bardziej zaangażowały się w życie naszej gminy, a mieszkańcy dzielili się swoimi pomysłami i spostrzeżeniami na sesjach Rady Miejskiej, przychodząc do urzędu, albo nawet przez e-maile.
- Co jest największą porażką obecnego burmistrza?
- Moje relacje z Radą Miejską i jej obecna polaryzacja. Myślę, że główną tego przyczyną jest rok wyborczy. Prze trzy lata, mimo ostrych polemik dochodziliśmy do konsensusu. Teraz jest trudniej, ale nie zamierzam się poddawać, nadal chcę realizować założenia budżetu i mojego programu. Przykro mi z tego powodu, że są podziały w Radzie, ale nie ja jestem temu winny.
- A kto?
- Myślę, że zainteresowani życiem naszej gminy mieszkańcy się domyślą. Może w przyszłości powiem wprost, teraz nie chcę zaogniać sytuacji. Winna jest polityka, a raczej ci, którzy ją uprawiają...
- W ostatnim numerze naszej gazety ukazał się list grupy radnych, pod tytułem „Tak dla Putyry!”. Potrzebne panu takie wsparcie?
- To objaw normalności. Zauważono, że ktoś się zapędził. Brak odpowiedzi na zarzuty Marka Szponara mógłby utwierdzać społeczeństwo w przekonaniu, że jest tak, jak on mówi. Tymczasem jest zupełnie inaczej i to zauważono. Proponuję, aby ci, którzy napisali list „Nie dla Putyry”, następnym razem dobrze zapoznali się z osiągnięciami naszego samorządu. Ufam, że to, co napisali, nie wynikało ze złej woli lub konieczności politycznej, a jedynie z niewiedzy.
- Dziękuję za rozmowę.
Napisz komentarz
Komentarze