Co więcej - pęczniały nasze strony internetowe, a we wpisach nie przebierano w środkach. Gazeta nie była stroną zaciętego sporu, ale staraliśmy się rzetelnie przekazywać wszystko na ten temat. Teraz można ocenić koszty tych bitew, rozgrywanych na różnych polach i poziomach. Każda wojna kosztuje. Straty ponoszą wszyscy uczestnicy, a z zyskami bywa różnie.
Najpierw było małe referendum, potem nie uwzględniono jego wyników, a kolejne decyzje urzędowe negowali oławscy ekolodzy. Walczyli zajadle, zgodnie z prawem. Mnożyli sprzeciwy, wytykając różne usterki. Nawet dzikie króliki, ptaszki i samosiejki były dobre na protesty, które trafiały do województwa. Tam badano, coś postanawiano, zalecano. Sprawa krążyła tam i z powrotem. Ostatecznie zapadła decyzja, że Tesco powstanie, co jednych cieszy, a drugich smuci.
Natomiast wszystkich powinno boleć, że za te kilkuletnie przepychanki nie zapłacą bojownicy i fachowcy. To obciążyło urzędowe lub społeczne budżety, czyli praktycznie wszystkich oławian. Wszak każdy płaci to i owo, wzbogacając miejski budżet, niektórzy wnoszą składki, przeznaczane na wybraną działalność społeczną. Czy ta gra o Tesco była warta aż takiej świeczki?
Z całym szacunkiem dla niewątpliwie ambitnych ekologów, ale oprócz wyrazów uznania trafiły i wciąż dochodzą do redakcji sygnały, które trudno zbyć milczeniem. Sprawa supermarketu stała się sztandarem, a co poza tym? Kilka straconych lat. Park i inne rażąco zaniedbane tereny, ochrona rzadkich drzew i roślin, także zwierzęta oraz śmietniska - o to nie wołano, nie protestowano, nie popularyzowano problematyki ekologicznej. To najkrótsze streszczenie czytelniczych żalów.
Z kolei zapowiedź budowy Tesco wzbudziła pretensje i zazdrość mieszkańców dzielnicy za wiaduktem, bardzo ubogiej pod względem handlu. Boleją tam, że nikt o nich nie pomyślał, nie stawia jakiegoś supermarketu. Prawie pustynia, choć mieszka coraz więcej osób. Docierają do nas głosy, że na zapomnianym osiedlu „za torami” powinien stanąć dom handlowy, służący również pobliskim Godzikowicom.
Miejsca na następny magazyn handlowy na pewno nie zabraknie, ale może wystąpić zagrożenie. Niedaleko jest baza PKS, funkcjonuje duża firma produkcyjna, a całkiem blisko są potężne złomowiska. Każdy z tych terenów można uznać za zagrażający ludziom czy przyrodzie, albo zabytkowy. To byłby nowy sztandar na kilkuletnią wojenkę i jednocześnie nowe urzędnicze poletko doświadczalne. Zatem ostrożnie z marzeniami o kolejnym supermarkecie. Trudno liczyć na szybką zgodę i litość handlowo-usługową dla ludzi zza wiaduktu. W żadnej wojnie ludzie nie są najważniejsi…
Edward Bykowski
Napisz komentarz
Komentarze