Jelcz-Laskowice
W przeręblu
Kilka minut później na molo pojawia się Artur Zaborski z resztą ekipy i - jak się po chwili okazuje - kilku nowicjuszy.
- Nie wiem, czy się odważę wejść do wody, mam taki zamiar, ale nigdy jeszcze tego nie robiłem - mówi Filip. - Jeszcze dziś rano nawet o tym nie myślałem. Jest godzina 20.00, a ja stoję nad przeręblem i poważnie zastanawiam się nad wejściem do wody. Sam nie mogę w to uwierzyć.
Gdy się zastanawiają niedoświadczeni amatorzy zimowych kąpieli, pozostali rozbijają zamarznięty przerębel. - To najlepszy sposób na rozgrzewkę - stwierdza jelczanin Daniel Drozda. - Nie można wchodzić do wody, gdy jest nam zimno. To jedna z podstawowych zasad. Wtedy z takiej kąpieli nie ma żadnej przyjemności, wręcz przeciwnie. Ważne jest też psychiczne przygotowanie i nastawienie. Nie można tego robić z marszu. Ja zacząłem się kąpać w przeręblu kilka miesięcy temu. Uprawiałem kolarstwo. Mam problemy z kręgosłupem i lekarz zalecił mi zabiegi w kriokomorze. Były nieprzyjemne, więc pomyślałem o alternatywie. Gdy wracałem z drugiego zabiegu, zadzwoniłem do Artura z pytaniem, czy będzie się dziś kąpał w przeręblu. „Czemu nie?! Dziś też mogę się wykąpać!” - stwierdził. Tego wieczora pierwszy raz wszedłem do lodowatej wody i robię to prawie codziennie. Wierz mi, to jest przyjemne i rewelacyjnie odstresowuje...
- Ja odbieram to na kilka sposobów - dodaje Sebastian Poparda. - Ogólnie dbam o zdrowie, a kapiąc się w przeręblu, hartuję ciało. Poza tym, dla mnie to odskocznia od codzienności i związanego z nią wycieńczenia. Kiedy po całym dniu przychodzę tutaj i spotykam się z fajną ekipą, zapominam o wszystkim, a wychodząc z wody, czuję się jak nowo narodzony i że mogę wszystko. Kiedyś też przychodziłem tylko popatrzeć i zastanawiałem się: - Ludzie! Co wy robicie?! Przecież to jakiś szatański pomysł! Mimo to mnie kusiło. Trochę o tym poczytałem, porozmawiałem z Arturem i… sprawdziłem na własnej skórze. Ponoć, by zachować dobrą sprawność ciała i zdrowia, wystarczy wykapać się dwa, trzy razy w miesiącu. My, jak wariaci, przez całą zimę kąpiemy się tu prawie codziennie. Ogólnie nie lubię zimnej wody. Pod prysznicem ciężko mi zanurzyć w niej nawet stopę, a do przerębla wchodzę z przyjemnością, bo to naprawdę miłe. Woda jest cieplejsza niż powietrze...
Sprawcą całego zamieszania jest Artur Zaborski. Zabawę w morsa zaczął pięć lat temu, gdy był u rodziny w Wilnie. - Kuzyn mnie namówił. Spodobało mi się i chciałem jeszcze - wspomina z uśmiechem Artur. - Po powrocie do domu stwierdziłem, że przecież mogę się kąpać w przeręblu na stawie. Początkowo przychodziłem tu sam. Z czasem przyłączyli się koledzy.
Jelczańskie morsy przekonują, że do zimowych kąpieli nie potrzeba specjalnego przygotowania ani wyjątkowego stanu zdrowia. Według nich każdy, jeżeli tylko chce, może przyjść nad staw, aby się z nimi wykąpać. Najlepszym przykładem są Judyta, Filip, Kris i Wojtek, którzy w środowy wieczór zanurzyli się w przeręblu pierwszy raz. - Powoli, bez nerwów - tłumaczy Artur. - Posegreguj ubrania tak, abyś po wyjściu nie musiał ich szukać. Po kąpieli najpierw marzną palce u stóp, dlatego jak najszybciej trzeba je rozgrzać i założyć skarpetki. Reszta ciała może poczekać. Jeżeli natrzesz je ręcznikiem albo śniegiem, skóra zrobi się różowa i będzie ci gorąco bez ubrania.
Pierwszy na kąpiel decyduje się Wojtek - siedząc w wodzie śmieje się i żartuje, co jeszcze bardziej zachęca innych.
- Rewelacja! - stwierdza z uśmiechem Filip. - Zrobiłem to i na pewno będę kontynuował. To naprawdę bardzo przyjemne. Słyszałem, że we Wrocławiu są morsy. Spróbuję się wkręcić w towarzystwo. Naprawdę rewelacja!
Pozostali też są tego samego zdania. Dzielą się wrażeniami i popijając gorącą herbatę, planują następną kąpiel.
Wioletta Kamińska
[email protected]
Fot.: fotohq.com.pl
Napisz komentarz
Komentarze